Ona trzy astry zrodziła, mieczem i tarczą je ozdabiając.

51 6 8
                                    

Lekkie kroki rozniosły się po korytarzu, niszcząc ciszę nocy, jednak dla dwójki dzieci nie miało to znaczenia. Uśmiechnięci i skradający się z jednego korytarza na drugi, rozglądali się ostrożnie, jakby w obawie, że za ich małą zabawę dostaną ostrą reprymendę, mimo że nigdy się tak nie działo.

– Louis – szepnęła dziewczynka, ciągnąc brata za rękaw jasnoniebieskiej koszuli, którą miał na sobie – ale na pewno?

– Na pewno – przytaknął ochoczo, uśmiechając się do siostry. – Mama mówiła, że możemy się z nim pobawić, ale musimy być ostrożni. Jonathan ma dopiero roczek, więc nie możemy być nieostrożni – wyjaśnił jakże szczegółowo, odwracając się do czterolatki i cmokając ją lekko wargami w nos. Następnie sięgnął ramionami za jej talię i podniósł na ręce, wywołując u dziewczynki chichot.

– Nie powinniście spać?

Wzdrygnęli się oboje, kiedy zza korytarza znajdującego się po prawej stronie wyszedł wysoki, młody chłopak o oczach ciemniejszych niż morze nocą. Ciemno-niebieski atrament mieszał się z błękitem, dając dzieciom dziwną fascynację, zwłaszcza gdy ten stanął przy oknie, przez które padało światło księżyca. Następnie uśmiechnęli się do znajomej twarzy i pomachali mu ochoczo, chociaż Louis tylko poruszał palcami.

– Dzień dobry, Aleks – rzucił starszy chłopiec, poprawiając siostrę na ramionach. – Co tu robisz?

– Wasza matka niedługo wychodzi, miałem przyjść, robić za niańkę – poinformował go, a następnie podszedł do dzieci i przed nimi klęknął. Wpatrując się przez dłuższą chwilę w dziewczynkę, u której nieufność wobec chłopaka zaczynała wzrastać, ten nie zauważył, gdy ośmiolatek prychnął z pogardą i odsunął się od niego.

– Nie zbliżaj się do niej – ostrzegł ostro, przyglądając się dumnym wzrokiem Jacksonowi. – Nawet nie waż się jej dotknąć, inaczej sprawię, że znikniesz szybciej, niż myślisz.

Te dwa zdania zawisły między nimi, rozpoczynając niemy pojedynek na spojrzenia między Louisem a Aleksem. Rozbawiony tą postawą, starszy szatyn, zacisnął zęby i w odpowiedzi kiwnął głową, podnosząc się na proste nogi.

– Idźcie spać – rzucił na odchodne, nim odwrócił się do nich, w zamiarze skierowania do miejsca, z którego przyszedł. – Jeszcze noc.

Odprowadzając go wzrokiem, oboje milczeli jak zaklęci, nadal zafascynowani kolorem tęczówek mężczyzny. Ignorując już to, co przed chwilą zaszło, Louis poprawił sobie na rękach Demetrię i żwawym krokiem zmienił kurs drogi i zamiast iść prosto, skręcił w lewo. Dziewczynka, spoglądając na niego zaskoczona, wydymała wargi z niezadowolenia i prychnęła, wyrażając tym samym swoją dezaprobatę.

– Mieliśmy iść do Jonathana! – oświadczyła po chwili oburzona, kiedy jej brat nadal szedł przed siebie, ku sobie znanemu celowi. – Louis, ja chcę do Jonathana!

– Idziemy do sali muzycznej – poinformował ją tylko i skrzywił się, kiedy ta niemal krzyknęła mu ostatnie zdanie do ucha. – Demi, nie krzycz tak, inaczej wszystkich obudzisz. Chyba nie chcesz, żeby John płakał? – spytał w momencie, gdy znaleźli się przed starymi drzwiami z zardzewiałymi zawiasami. Wpatrując się w nią przez moment, po chwili dostrzegł, że ta niechętnie skinęła głową i stanęła na zimnej posadzce w niebieskich bucikach. Głaszcząc lekko jej krótkie włosy, starszy Corvus otworzył najciszej, jak potrafił drzwi do pomieszczenia dźwiękoszczelnego oraz zostawił lekko uchylone drzwi, jakby ktoś ich szukał w ważnej sprawie.

Natomiast młodsza natychmiast wbiegła do pokoju, gdzie przeważającym kolorem był błękit podobny do oceanu, które odbija kolor nieba. Wstęgi półtora metra nad ziemią pięknie przyozdabiały całokształt, gdzie główną atrakcją były stare, aczkolwiek w miarę dobrej jakości instrumenty. Krążąc wokół nich, dziewczynka zagryzała prawy kącik dolnej wargi, z fascynacją wpatrując się w drewno i metal. W jego ułożenie, które dawało instrumentowi kształt, od którego go nazwano. Skrzypce, gitara, wiolonczela. Otwierając brązowe oczka na tyle, o ile mięśnie twarzy jej pozwalają, dodatkowo uśmiechała się radośnie, jeszcze nieświadoma strat, które czekają ją w przyszłości.

Lotnicy; Krokiem w przód zaczniemy naszą wolność[SnK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz