– Zamknij się, cholerna okularnico – warczy zirytowany, spoglądając za okno powozu, w którym jesteśmy. Usadzony naprzeciwko mnie, pociera dodatkowo skronie. – Od twojego jazgotania głowa mnie zaczyna boleć.
Ignorując jego oraz zmęczonego Smitha, Hange Zoe ponownie tłumaczy mi fenomen na temat kryształu Annie, a ja, słuchając jej uważnie oraz z fascynacją, staram się odnaleźć powiązanie do olbrzymów oraz tego dzieciaka, którego widziałam. Istnieje możliwość, że kryształ, który stworzyła dziewczyna, jest zrobiony z tego samego materiału... chwila. O tym już mówiła, stwierdzam, kiwając głową. Odsuwam się gwałtownie, kiedy ta wydaje z siebie cichy krzyk i przenosi pełne wyrzutu spojrzenie na czarnowłosego.
– Levi!
– Przymknij się, czterooka. Jeszcze trochę i naprawdę tej smarkuli mózg się przegrzeje. – Wskazuje na mnie.
– To słodkie, że się o nią troszczysz! – stwierdza, na co natychmiast odsuwam się na drugi koniec siedzeń, aby uniknąć ewentualnych kopniaków. Zamiast nich słyszę prychnięcie, natomiast na twarzy dowódcy Smitha dostrzegam jedynie ściągnięte brwi, jakby taka opcja mu nie odpowiadała. – Zupełnie jak starszy brat! – Ja chcę jeszcze żyć, dowódco Hange, stwierdzam niemo i podtykam jej pod twarz pożyczony notes.
– Levi – rzucam spokojnie, zakładając nogę na nogę i z uśmiechem patrząc, jak spogląda na mnie rozdrażniony – co sądzisz o dzisiejszym treningu?
Tym samym wywołuję między nami niemą wojnę, ponieważ Hange przejęła pałeczkę i zaczyna się – głównie jego – wypytywać, czy dowiedział się czegoś nowego o mocy Erena. Odpowiadając spokojniej i nieco poważniej, zaprzecza wszystkim jej słowom oprócz tych, że chłopak był bardziej wytrzymały. Zgrabnie pomija trening Casimira i Anabel, za co jestem mu wdzięczna i odwdzięczam się dodawaniem szczegółów do jego odpowiedzi.
Wyczuwając, że kobieta dopiero się rozgrzewa, zamieniam się z nią miejscami i podejmuję rozmowę z dowódcą Smithem na temat żołnierzy Bertholdta Hoovera oraz Reinera Brauna. Udając uprzejmość oraz nieco dziecięce zainteresowanie, słucham go. Jego pewnych słów i głosu. Niskiego, nawet pociągającego, chociaż niekiedy przypomina on po prostu głos człowieka zmęczonego, aczkolwiek na tyle wytrwałego, że nikomu tego nie pokaże. Ponownie odzyskuję dawny spokój, jakiego nie czułam przy nikim i po skończeniu jego wypowiedzi, przechodzimy do lżejszych tematów opowiadań, których oboje jesteśmy żądni, a przez moją głowę przelatuje jedno małe zdanie. Dwa słowa.
WŁASNOŚĆ RADNYCH
***
Pochylając się nad szkicem Michaela co do drogi tutaj przebytej oraz odczytując po raz pierwszy list do Radnych, który napisał Ezra, zaczynam naprawdę zastanawiać się, który z nich jest głupszy. Wzdychając jednak cicho, przecieram twarz, której mięśnie zaczęły sztywnieć i zaczynam dopisywać powyżej tekstu zdania, które powinny się znaleźć między słowami. Następnie, kończąc list w połowie, na nowo przeglądam trasę Frosta. Ponoć wzorował się na wykresach rysowanych w ziemi po naszym rozstaniu za murami.
Łącząc jego domysły z moimi, sięgam po kartkę, na której jest trasa o wyznaczonych obu drogach. Następnie, odstawiając obie kartki na bok, na rozwalonym stosie, szukam osobnych notatek na temat zwiadowców. Znajdując je, porównuję umiejętności każdego z nich do planu Erwina. Kolejno sięgam po informacje na temat Bertholdta oraz Reinera. W połowie nazwiska blondyna zatrzymuję się jednak, stwierdzając, że; raz, ten debil, Ezra zapłaci za uśpienie mnie i tym samym nie danie spokojnego snu; dwa, bez kawy daleko nie pociągnę, a tutaj jej jakoś nie widzę.
Uderzając się w twarz, jęczę cicho i podnoszę brwi, dostrzegając w progu Chinę. Dziewczyna uśmiecha się jedynie i kieruje do którejś z wyższych szafek po prawej stronie, usilnie czegoś szukając. Znajdując to, macha mi metalowym pudełkiem, w ciszy podchodząc i otwierając wieczko. Kiedy podsuwa mi to pod nos, niepewnie wącham zawartość pojemnika i wytrzeszczam oczy, czując intensywny oraz ostry aromat czarnej kawy.
CZYTASZ
Lotnicy; Krokiem w przód zaczniemy naszą wolność[SnK]
RandomPrzyglądając się zielonym wzgórzom, pragnę zobaczyć ocean. Wbijając wzrok w niebo, pragnę ujrzeć w nim taflę wody. Wdychając ten rześki, spokojny wiatr, pragnę znowu poczuć morską bryzę. "Wrócicie do domu". Tak brzmiała moja obietnica. O...