– Co to ma, kurwa, znaczyć? – warczy się na mnie, uderzając pięścią w biurko Smitha, który siedzi po drugiej stronie. Stojący przy drzwiach, lotnicy, cierpliwie czekają na wyjaśnienia. – Dlaczego nie mówiłaś wcześniej? Widzisz, co się dzieje? Znowu zaczynasz grać w swoje pierdolone gierki! – zarzuca mi, powstrzymując się od uderzenia mojej osoby w twarz. – Ty, podobnie jak reszta Dowodzących, gracie sobie ciągle w swoje gierki, które...
– Uratowały was – przerywam głośno, jednak nie unosząc się groźnie. – Fakt, jednakże powiedz mi, Ezra, czy gdybym powiedziała to wcześniej, coś by to zmieniło? Nic, a nic. Nawet gdybyście wiedzieli wcześniej, ta wiedza nic by nie wniosła. Ponadto zauważ, że miałam na głowie większe problemy, niż mówienie wam, zwykłym żołnierzom, tak błahych informacji.
– Uważasz, że jesteśmy debilami?! – Obracam się w prawo, unikając jego pięści. Następnie samej podchodzę i łapiąc go za rękę, zahaczam stopą o kostkę chłopaka, doprowadzając do jego upadku. Przyglądając mi się z podłogi, zaciska zęby. – Gdybyśmy wiedzieli podczas wyprawy tutaj...
– Wtedy jeszcze tego nie pamiętałam – mówię, wyciągając rękę, którą przyjmuje. – Moja pamięć uległa pewnej modyfikacji, zatem niektóre informacje przychodziły z czasem.
– Co jeszcze wiesz? – pyta, robiąc małą wycieczkę, począwszy od Erena, przez Armina, następnie lotników i kończąc na zastępcy dowódcy Hange. – Co przed nami ukrywasz? To coś ważnego, prawda? Powiedz przynajmniej, który z oddziałów nam towarzyszył – wyrzuca z siebie szybko, cicho, z nutką desperacji ukrytej w obojętności.
– Oddział Izabeli oraz Zastęp Publiczny – mówię zgodnie z prawdą. Nie odrywam wzroku do wściekłego nastolatka, nie wspominając o Tomie. Gdybym poruszyła ten temat, musiałabym tym samym ponownie wymyślić historyjkę. – Nic mi nie wiadomo, czy podczas sztormu oddział Izabeli przeżył, podobnie jak Zastęp, jednak jestem w wierze...
– Zamilcz – przerywam mi ostro. – Zamilcz albo cię zabiję.
– Mówiłam, że masz zadatki na Radnego – rzucam lekko.
– Kiedy nim zostanę, moim pierwszym rozkazem będzie twoja egzekucja – warczy, stając. Jest wściekły, stwierdzam, jednak ta wściekłość różni się od tej, którą widywałam w Midorium. – Co jeszcze powinniśmy wiedzieć? Zachowałaś się niedojrzale...
– Czy podczas mojego dowództwa w Midorium, którekolwiek z moich decyzji były błędne?
– Tak! – Podnosi głos. – Z twoich rozkazów zginęło sześć składów! To były twoje błędne decyzje, za które śmierć ponieśli nasi przyjaciele!
– Kiedy w grę wchodzi życie większości, życie członków mojego oddziału nie jest ważniejsze – odpowiadam, stając na metr przed nim i uważając na słowa. – Znasz zasady i dobrze wiesz, że nimi się kieruję. I tak jak zginęła Layla czy Harry, twoja czy moja matka, tak zginęli pozostali. To była moja decyzja, która okazała się dobra dla większości...
– Ale zła dla nas – dopowiada, ignorując wspomnienie o tych dwóch kobietach. – Poświęciłaś bliskich, aby ratować nieznajomych. Te decyzje zniszczyły cię, jak i te powoli doprowadzą do śmierci, nie tylko twojej, a całego oddziału – dodaje po angielsku, niemo mi przekazując, że sytuacja się komplikuje, a on musi znać prawdę.
Przepraszam, Ezra.
– I tak jak teraz wybrałam, iż walczyć nie będziecie, nie zrobicie tego – dokańczam, ignorując jego słowa. – Przeczytawszy wszystko, co mi dano, jestem zdania, że fakt, poradzilibyście sobie z Hooverem czy Braunem, jednak gdyby później nastąpił atak przez pół-olbrzyma, Shiganshina zostałaby zniszczona, tym samym wydobywając z wnętrza tytanów. Żadna z decyzji podjętej na stołówce nie będzie miała wpływu na plan dowódcy Smitha. Zgodnie z jego trasą, powędrujemy do dystryktu. Zgodnie z jego zaleceniami, zapewnimy Jaegerowi ochronę przed tytanami, aby uszczelnił dziurę, jednak jeśli pojawi się tam któryś z tych tytanów, nie będziecie z nimi walczyć.
CZYTASZ
Lotnicy; Krokiem w przód zaczniemy naszą wolność[SnK]
RandomPrzyglądając się zielonym wzgórzom, pragnę zobaczyć ocean. Wbijając wzrok w niebo, pragnę ujrzeć w nim taflę wody. Wdychając ten rześki, spokojny wiatr, pragnę znowu poczuć morską bryzę. "Wrócicie do domu". Tak brzmiała moja obietnica. O...