Księga Lotników. Cztery. [Część druga].

33 5 0
                                    

– Upierdliwe – mamrocze, spoglądając na oddalającego się żołnierza. Zaczepiona linami o mur, obserwuje scenę, jaka się przed nią rozgrywa. – Cztery – szepcze. – Odsuńcie się – prosi ich, mimo świadomości, że jej nie usłyszą. Są za daleko, dodaje, po czym w jej głowie pojawia się tylko jedna myśl. Śmierdzi. Coraz intensywniej, ale się często zatrzymuje i znika.

Ma świadomość tego, że z ich pomocą mogliby nawet wygrać, jednakże, jak brała pod uwagę od początku – to nie ich wojna. To zwiadowcy pod dowództwem Erwina Smitha muszą pokazać, ile są w stanie oddać dla ludzkości, która nic dla nich nie zrobiła.

– Upierdliwe – stwierdza ponownie, sięgając rękoma do pasa, gdzie wymacuje miejsce przeznaczone na bombę w wersji dla idiotów, czyli coś dla niej. – Trzymajcie się – dodaje, robiąc zamach tą samą ręką, której liny kotwiczka zaczepia się o budynek. Czując poryw wiatru, w jej głowie pojawia się jeden ze standardowych planów odnośnie do większego obiektu. Wpatrując się częściowo w chłopca, Bertholdta Hoovera, zaciska zęby, kierując swoje ciało w stronę zwiadowców. – Chowajcie się! – Rozlega się jej wrzask pozbawiony emocji. Wrzask obojętny na to, co się dzieje. To tylko kolejna z bitew, przemyka jej przez głowę, kiedy pod osobą dziewczyny rozlegają się krzyki, jednak tytan posłusznie ochrania swoich towarzyszy.

Skąd to wiesz, Demetrio?, pyta samą siebie. Skąd wiesz, co się stanie? Jak jesteś w stanie tak szybko reagować?

– Jestem Główną Dowodzącą – odpowiada mamrotaniem. – Moim obowiązkiem jest być najlepszą na placu boju. Moim obowiązkiem jest ochrona żołnierzy, którzy i tak umrą.

Nie chcę, żeby umierali.

Moim obowiązkiem jest nie oszaleć. Moim obowiązkiem jest walczyć.

– To ostatnia pomoc dana w tym miejscu – oświadcza cicho, zaledwie o sekundy od wydarzeń, które wzniosą poziom walki na wyższy stopień.

Nim rozległa się myśl „gorąco", nim rozległ się kolejny huk, nim ogień spróbował ich znaleźć i strawić, dziewczyna spogląda na mały dysk wyjęty z pasa, który przypomina koliste pudełko na ciastka. Srebrna obudowa wokół niebieskiej diody została ozdobiona malutkimi śrubkami, które ponoć mają wywołać reakcję do ochrony ich przed zbyt wielkim wstrząsem.

Miejmy nadzieję, że jest dostatecznie silna, myśli, zaciskając na niej palce i szukając wzrokiem uciekiniera. To tylko sekunda, stwierdza, spoglądając za siebie, a dostrzegając osobę w postaci Jeana, mruży oczy, warcząc cicho. Nie mając czasu na ponownie wypowiedzenie tych słów, przypinając bombę o kotwiczkę bransolety, robi dwa kroki w przód. Kroki, które mają być odmierzeniem do czasu, aż chłopak zmieni się. Odczekując następne milisekundy, przygotowuje się powoli do wyrzutu siły, która ma odbić siłę przemiany kolosalnego. W Midorium to działało na pojedyncze jednostki, myśli, mrużąc oczy, wsłuchując się w wiatr. Zamykając całkowicie powieki, przez które przebija się wiązka światła, bierze delikatne wdechy, a kiedy do jej uszu dociera niemal niesłyszalne stęknięcie, odlicza kolejne sekundy.

Raz, dwa... trzy.

To tylko kolejna walka. Osobnik pokroju Hoovera nie jest w stanie zrobić na mnie wrażenia. Jednak... na nich? To inny świat. To inni ludzie. To miejsce nie jest Midorium i musi Demetria pamiętać, że tutaj obowiązują ją pewne granice.

Raz, dwa... trzy.

To ten dziwny taniec, przemyka jej przez myśl. Ten dziwny taniec niepodlegający grawitacji. To dziwne uczucie gorąca powraca. To wszystko, co było, a co nie wróci, wyjaśnia sobie, robiąc zamach, po którym na jej nadgarstku pozostaje jedynie bransoleta. Te bomby są naprawdę dziwne, stwierdza, unosząc wzrok.

Lotnicy; Krokiem w przód zaczniemy naszą wolność[SnK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz