Księga Demetrii. Cztery. [Część pierwsza].

42 8 2
                                    

Kiwając głową, rozsiadam się w fotelu i parzę na starą, pomarszczoną, a jednocześnie uśmiechniętą twarz.

– W niektórych oddziałach istnieje coś takiego jak plan A-zero jeden – podejmuję po zapewnieniu przez oboje o poufności tej rozmowy. – Podczas tego planu, zastępca albo kapitan, zależnie od tego, jak jest w oddziałach, zostaje na danym terytorium w razie całkowitej eliminacji swojego oddziału. Jeśli coś by się stało dowódcy, czyli mnie, to właśnie mój zastępca, który zostanie tutaj, będzie zarządzał tymi, którzy przeżyją. Ja jedynie chciałam cię, dowódco Pyxis, prosić, abyś zaopiekował się nim oraz Atsushim podczas mojej nieobecności – kończę, czekając na jego reakcję. – Oczywiście nic nie jest za darmo, więc na zachętę przyniosłam mapy z prawdopodobną lokalizacją brzegu oraz rozrysowaniem mniej więcej odległości, jaka dzieli mur Maria od ów oceanu i nie tylko to. Jestem pewna, że może się to wam przydać – dodaję jeszcze.

– Jesteś dość pewna swoich słów – zauważa, sięgając po mapę. Dokładnie ilustrując ją wzrokiem jasnych, uważnych oczu, kiwa do siebie głową, jakby odpowiadał na niezadane pytanie. – Z tego, co zauważyłem, posiadasz jednak pewną obawę.

– Przed Radnymi – przyznaję. – Jesteś pewnie ciekaw, dlaczego o tym opowiadam – rzucam, a na jego kiwnięcie głową, kontynuuję, uśmiechając się. – Ja mam świadomość tego, że wasze słowa są dla nich bezwartościowe, jeśli chodzi o Midorian. Nawet jeślibym zabiła kogoś z was, a wy powiedzielibyście im o tym, zostalibyście zignorowani, ponieważ to ja aktualnie jestem z nas wszystkich, tutaj, w tym murze, obecnych, najwyższa stopniem. Radni będą sądzić mnie po moich słowach, po moich gestach, po moich działaniach, zatem wy jesteście jedynie nędznymi robakami, które nie znaczą dla nich nic, dopóki nie zawrzecie traktatu.

– Rozumiem, jednak, jak wspominałem, to niedługo może się skończyć – oświadcza, bez jakichkolwiek złośliwości, a raczej... ze strachem. – Dla ludzkości następują wielkie zmiany, a jeśli odzyskamy mur Maria, wtedy trzeba będzie jedynie pozbyć się tytanów i zacząć na nowo. Wracając do ciebie, radziłbym ci uważać na żandarmów. Nie podoba im się fakt, że znowu przegrali ze zwiadowcami.

– Nawet jeśli teraz podlegają nowej królowej? Nawet jeśli teraz jest lepiej? – rzucam. – Dlaczego mi o tym mówisz, wąsaczu?

– Stwierdziłem, że to może być zabawne, jeśli zawrzemy sojusz – odpowiada, jednak w jego słowach słyszę kłamstwo. Nie mówi wszystkiego. – Jesteście nieznaną nam cywilizacją, pochodzicie zza murów, a to dla samej ludności już wielki szok, zatem jedynie niewielka ilość żołnierzy o tym wie. Wiem również, że jesteś na tyle niebezpieczna, aby ogłosić to wszystkim. Zaś, jeślibyśmy was zaatakowali, zabiłabyś nas bez wahania.

– Jesteś bystry, jak na staruszka – zauważam spokojnie.

– Nie jestem aż taki stary. – Śmieje się, lecz natychmiast poważnieje. – To bardziej coś, czego Erwin nadal szuka. Zarówno ty, jak i on macie w sobie coś, posprawia, że przyciągacie się nawzajem. I to coś czuję również ja. Powiedz mi, dziecko – pochyla się do przodu – naprawdę jesteś mordercą?

– Dlaczego miałabym kłamać w tej sprawie? – podejmuję ostro i wzdycham. – Mam za sobą pięć lat dowództwa nad niemal całym Midorium. Razem ze mną jest jeszcze czwórka – trójka, poprawiam się w myślach – ludzi. Oddaliśmy siebie, aby społeczeństwo mogło żyć bez świadomości, że to oni są mordercami. Uwierz mi, manipulacja nimi, kiedy tak bardzo się boją, kiedy tak bardzo pragną, aby to był jedynie sen, jest nadzwyczaj łatwa. Przecież każdy pragnie tylko spokojnego i łatwego życia, mam rację?

– Całkowitą – przyznaje. – Jestem dość zdziwiony twoimi słowami. Dotąd nie uważałem, że naprawdę byłabyś, do czego takiego zdolna. W każdym razie, w tak wielkim zakresie.

Lotnicy; Krokiem w przód zaczniemy naszą wolność[SnK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz