Dział szósty - bieg: Księga Lotników. Jeden.

60 7 10
                                    

Stojąc pośród ostatnich blasków słońca, gdzieś z boku tego wielkiego przedsięwzięcia zostają wymienione ostatnie uściski. Pośród chaosu zostają wymienione ostatnie prośby. Pośród ciężkich wdechów, dwójka Midorian otacza się ramionami, jednak to właśnie ten młodszy rangą nie chce puścić starszej. Zastępca z trudem odsuwa się od dowódcy i salutując się płynnie, zaciska jednocześnie zęby, odczuwając chłód w organizmie.

Ponownie go zostawia. Jego mały skarb, jego mała siostra, która się nim opiekowała. Która dała mu rodzinę i dwustronną umowę. Która dała mu tyle cierpienia, ale pomimo niego, on nadal chce mieć ją przy sobie.

– Przeżyj, Demetrio.

– Opiekuj się nimi, Ezra.

Dwa wymienione między sobą zdania nie odzwierciedlają jednak tego bólu w ich umysłach oraz sercach. Kiedy dociera do nich, że naprawdę, po raz kolejny, to może być ich ostatnie spotkanie, dłonie odnajdują się, a palce splatają ze sobą. Oczy wędrują w stronę zielonych dolin oraz gór, które są oddalone o dziesiątki metrów oraz kilometrów.

– Tak bardzo za tym tęskniłem.

– Jestem rad, widząc ponownie obraz z góry.

Wdech, puszczenie dłoni. Oboje spoglądają na siebie, a następnie zastępca odsuwa się całkowicie na bok, podczas gdy dowódca wraca do tych, którzy sterują operacją. Stając obok niskiego mężczyzny, ze zdumieniem przygląda się zbiorowisku na dole. Nie dostrzega tego, że to, co jej drogie, już zeszło z murów i powraca do pokoju, gdzie znajduje się Carter. Zgodnie z jej prośbą, zaopiekuje się nią. Zgodnie z jej poleceniem, odnajdzie pianistkę. Zgodnie z jej rozkazem, przeżyje.

– Co to i dlaczego oni tak wrzeszczą? – rzuca ciemnowłosa, odgarniając włosy do tyłu. Po ścięciu ich dopiero wtedy się zorientowała, że nie ma już możliwości zepchnięcia ich w kucyk czy kok. – To irytujące.

– To odprawa – oświadcza ze spokojem, ukradkiem na nią spoglądając. Analizując to, co może zwiastować niebywale poważna mina. Levi zastanawia się przez kolejne sekundy nad jej zmienną osobą oraz nad zupełnie nowym zachowaniem, jakim ich uraczyła w nocy. – A co, dzieciaku, nigdy jej nie widziałaś?

– W Midorium nie ma odpraw, tylko grafik ze zmianami oddziałów – informuje go, marszcząc brwi. – Podczas kiedy oni się drą, moglibyśmy już dawno wyruszyć.

– Ktoś musi przetransportować konie na drugą stronę. – Pstrykając ją w nos, trzyma się jednak na pewnej odległości. Mając na uwadze prośbę Casimira odnośnie do stanu Demetrii, który waha się między Pierwszy a Drugim Stopniem Szaleństwa, poprawia dodatkowo swój żabot, aby w ten sposób zająć czymś dłoń, w którą go ugryzła, a na której nadal znajdują się ślady jej zębów.

– Irytujące – rzuca dziewczyna z brązowymi, spiętymi w kok, włosami. Ilustrując wszystko wzorkiem piwnych oczu, teraz mających barwę samego słońca, które powoli znika za horyzontem, aby dać im upragnioną noc, dumnie się prostuje, natomiast przez jej głowę przemyka myśl „zrobię to dla Chiny". – Kiedy wyruszamy, dowódco? – dodaje po angielsku, aby chciwy słuch nieproszonych nie przejął tego pytania.

– Spokojnie, Anabel – odpowiada, całując ją w czoło. – Zaczekajmy i patrzmy na ich grę. To może być miła odmiana odnośnie do walk w Midorium.

Midorium już nie ma, dowódco, myśli, kiwając głową i wychodząc z tłumu. Spoglądając na zachwyconych nastolatków, dla których ta misja może być ostatnią, zaciska dłonie w pięści, przypominając sobie dzisiejsze pytania Demetrii skierowane do Chiny.

– Jak się nazywasz?

– China Carter.

– Gdzie zostałaś przydzielona i co się później stało?

Lotnicy; Krokiem w przód zaczniemy naszą wolność[SnK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz