Księga Demetrii. Pięć. [Część druga].

76 7 4
                                    

– Czy to przypadkiem nie podchodzi pod napaść?

Zaciekawiona poczynaniami zwiadowczyni, jedynie siedzę na krześle w ręczniku i z wyciągniętą ręką przypatruję się, jak kobieta robi lekkie nacięcia na moim ramieniu, niedaleko tej paskudnej rany, po której została blada blizna. Zapisując coś w swoim notatniku, kompletnie ignoruje moją osobę, nadal znęcając się nad moją ręką.

– Czy jeśli ją odetnę – zaczyna, sięgając po coś do torby ustawionej za krzesłem – to odrośnie? – kończy, ukazując mi wielki, wielki nóż.

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, rozlega się pukanie, po którym Hange wyraża zgodę na wejście. Patrząc na nią z uniesioną brwią, wzdycham w końcu i spoglądam na Erena, który, stojąc w progu, zamyka za sobą drzwi.

– Kapitan Levi przekazuje... Proszę pozwolić, że zacytuję – chrząka cicho, przyglądając się nam bez cienia zażenowania – „powiedz tej smarkuli i okularnicy, że mają natychmiast zejść na dół, inaczej sam po nie pójdę. Mają ostatnie pięć minut".

Hange parska śmiechem, natomiast na mojej twarzy unosi się tylko kącik ust.

– Robię małe badania – odpowiada zafascynowana kobieta.

– Próbuje uciąć mi rękę – wyjaśniam, z zaciekawieniem przyglądając się chłopakowi. Normalny nastolatek w jego wieku próbowałby zaglądać mi pod ręcznik, ewentualnie się rumienić, a ten, jak stoi, tak stoi, z rękoma z tyłu. – Czy twoje hormony w ogóle zaczęły działać? – pytam, nim dałam radę ugryźć się w język. – Wybacz, zignoruj to pytanie.

Kiwając głową, zwraca się do okularnicy.

– Dowódco Hange – zaczyna niepewnie, chyba sobie uzmysławiając, że jest zapewne na straconej pozycji – dlaczego pani próbuje pozbawić dowódcę Corvus ręki?

– Skoro odrośnie, to dlaczego nie mam próbować? – rzuca, wyciągając do mnie dłoń. – Dawaj.

– Od... rośnie? – powtarza, wytrzeszczając oczy.

– Eren – mówię, podnosząc się z krzesła – idź natychmiast po kapitana Levia. Niech ją zabierze, zanim wytnie mi macicę.

Moimi słowami najprawdopodobniej daję jej nowy pomysł, ponieważ uśmiecha się szeroko. Nieco przerażona tą kobietą, zwracam się głośniej do chłopaka.

– Idź po niego! Szybko! Ratuj moje narządy!

Pojmując mój strach, kiwa głową i wychodzi na korytarz. Nie racząc nawet zamknąć drzwi, pędzi na dół, a kroki jego butów odbijają się po deskach schodów, które słychać tutaj. Przełykając głośno ślinę, przytrzymuję ręcznik jedną dłonią, natomiast drugą podnoszę ów krzesło za oparcie, koniecznie chcąc się przed nią obronić. Jeśli teraz pozwolę, aby odcięła mi rękę, to ten cholerny pedant zacznie się rzucać, że jest brudno, a ja będę potrzebowała kolejnej kąpieli.

– Jestem pewna, że moja ofiara składająca się z... Proszę się odsunąć – oświadczam ostro, zaciskając palce na drewnie. – Ta ręka jest mi potrzebna, a nie jestem pewna, czy z obecnym stanem psychicznym dam radę ją zregenerować.

– Rozumiem – przytakuje, podkładając dłoń pod brodę. – Zatem, aby zmniejszyć straty, zobaczymy, czy twoja dłoń odrośnie! – oświadcza wesoło.

– Ezra! Levi! – krzyczę głośno, odsuwając się pod ścianę. – Do cholery jasnej, ja chcę żyć!

– Wątpię, aby z twoim rozumowaniem pożyjesz długo – stwierdza długowłosy, stając w progu za kapralem. – Eren, ja się z nią policzę później. Ty tu zostań i dopilnuj, aby przypadkiem nic sobie nie zrobiła.

Lotnicy; Krokiem w przód zaczniemy naszą wolność[SnK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz