Księga Lotników. Jeden.[Część druga].

110 8 0
                                    

– Gówno mnie to interesuje, Libra – oświadcza, machając ręką i powracając do zapisywania notatek. – Macie mieć narodowe mundury, ta wariatka ma się do jutra do mnie nie zbliżać, Jaeger skończyć pieprzyć o tytanach, a wraz z Arlertem oraz Frostem dać spokój na temat opisywania oceanu. Kirschtein nie zakładać się z Carter, a kapral niech lepiej zamknie swoją wygadaną jadaczkę, ponieważ zaczyna mi działać na nerwy. Jeśli młoda Ackerman nadal będzie się patrzeć w Jaegera jak w obrazek, razem z Carter dostanie specjalny poranny trening – kończąc wymieniać swoje uwagi, stawia kropkę za zakończonym zdaniu.

– Wkurzasz się, że go lubi? – Starając się nie uśmiechnąć, jedynie siada z powrotem na łóżko i zagląda jej do papierów, którymi dostaje w potylicę. – Za co to?!

– Młoda Ackerman uważa, że próbuję przyciągnąć uwagę Jaegera, przez co nie spuszcza z niego oka – odpowiada, prostując się i przecierając twarz dłonią. – Mnie to wisi, czy go kocha, nienawidzi, czy jest jej, do cholery, neutralny, ale jak znowu zobaczę takie spojrzenie w moją stronę, to moja cierpliwość się skończy.

– Hę?

– To spojrzenie to coś, à la spojrzenie Bena, kiedy ktoś mu próbuje podpieprzyć kawę – uświadamia chłopaka, wracając do zapisywania kolejnych informacji, przy których pomogła jej Anabel oraz Arlert. – Swoją drogą, Libra, możesz mi powiedzieć, na cholerę Hange wysłała tego całego jej podwładnego?

– Co? Ah! Tak, skoro już normalnie funkcjonujesz, przenosimy się do zamku zwiadowców. – Rozkładając się na łóżku, przy nogach Corvus, chłopak wzdycha lekko. – Brakowało mi tych luksusów.

– Kopnięcia w łeb? – Unosząc lekko nogę, trąca palcami, ukrytymi za skarpetką, brzuch zastępcy. – Poza tym nie łżyj mi w oczy, tylko mów co się tu odpierdala, ponieważ jestem pewna, że to twoja sprawka. Patrząc już na ten raport, można wywnioskować, że coś się święci.

– Jesteś niemiła, Dem. – Podnosząc się do pozycji siedzącej, ciemnowłosy odgarnia kłaki do tyłu. Powodując tym samym większy chaos na głowie, niż miał wcześniej, nieufnie, acz z uśmiechem, przygląda się towarzyszce. – Swoją drogą, wolałem odpieprzyć to przedstawienie, niż później ganiać cię po całych murach, kiedy ty byś szukała tego tytana, co go odkryli.

– I tak dostałam dużo informacji – przyznaje, odkładając zeszyt na bok. – To ci muszę przyznać. Jedynie nie rozumiem tego, dlaczego postanowiłeś od samego początku robić ze mnie idiotkę i kazać gadać kapitanowi te wszystkie bzdury. Teraz na nowo będę musiała...

– Wolałabyś rozwiązać to agresją? – warczy, przymrużając oczy. Zaciekawiona tym Demetria, tylko uśmiecha się lekko i przeczesuje włosy przyjaciela.

– Punkt dla ciebie, Libra. A teraz idź coś zjeść. Zbliża się pora kolacji – proponując to, rozciąga się leniwie, nie dostrzegając zamyślonego wzroku Ezry, który spoczywa na pewnym miejscu na jej ciele. – Libra, masz pięć sekund przewagi – dodaje, spoglądając na dłoń chłopaka spoczywającą na jej lewej piersi. – Trzy sekundy.

– Sprawdzałem, czy serce ci bije – usprawiedliwia się, posłusznie znikając za drzwiami. – Przyniosę ci coś do jedzenia.

– Oderwę ci racą łeb.

Znudzenie. Strach. Determinacja. Przemyślenia. Spokój.

Wmawiając sobie te słowa, nastolatka rozkłada się na łóżku pokoju, w którym łaskawie zostawiono ją samą. Zastanawiając się nad kolejnym ruchem ze strony tych osób, musi brać pod uwagę to, iż oni mają odmienną tradycję oraz zachowanie, a co za tym idzie – również będą stosowali nieznane im sztuczki.

Lotnicy; Krokiem w przód zaczniemy naszą wolność[SnK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz