Księga Lotników. Dwanaście. [Część druga].

37 6 0
                                    

– Nie wrócisz, prawda? – pyta, przyglądając się jej zaczerwienionym policzkom. Z własnych odgarniając kolejne łzy, wyciąga do niej ramiona, domagając się przytulenia.

– Spróbuję wrócić – odpowiada jedynie – ale nic ci nie mogę obiecać. Przepraszam, że się do ciebie zbliżyłam. Że teraz musisz czuć znowu to wszystko.

– Dzięki tobie mam nowych przyjaciół – zauważa, wtulając się mocniej w dziewczynę. – Dzięki tobie odzyskałem na chwilę siostrę – dodaje z zaciśniętym gardłem. – Dzięki tobie znowu się mogłem uśmiechnąć.

I wybucha płaczem.

Będąc dzieckiem, które nigdy tak naprawdę nie miało dorosnąć. Dzieckiem, które żyjąc w podziemiach, miało zostać zabójcą, mordercą, gwałcicielem. Człowiekiem, czy też monstrum, które będzie jednym z czynników, jakie doprowadzą ten świat na dno.

Podobnie jak ona.

Jednak posiadając niemal dorosły umysł, zrozumiał konsekwencje swoich czynów. Zrozumiał, że godząc się na jej Szaleństwo, na pomysły, na desperacką próbę posiadania na nowo brata – zgodził się, odzyskując siostrę, którą za kilka godzin ponownie straci. I mimo tego paskudnego bólu...

... Oboje już nie trzymają łez, ponieważ wiedzą, że znowu stracą najważniejsze dla nich osoby. Znowu zostaną sami mimo tych wszystkich ludzi wokół. Zginając się w pół, Demetria mocniej przyciąga do siebie chłopca, starając się zagłuszyć własny płacz, jednakże słysząc jego proszący głos o to, aby została, z jej ust wydobywa się głośniejszy szloch, który natychmiast milknie.

– Nie odchodź.

Siostrzyczko, proszę, nie chcę zostać sam, przemyka mu przez głowę, gdy załzawionym wzrokiem wpatruje się w ścianę.

– Muszę.

Wybacz mi, bracie, że znów zostawiam cię na placu boju, myśli, zupełnie jakby w odpowiedzi na jego prośbę.

Jednak ze świadomością, że w tym świecie siła przyjaźni i miłości nie przetrwa, odsuwa od siebie na chwilę chłopca, przyglądając mu się uważnie. Wygląda jak Jonathan, kiedy mama umarła, przemyka jej przez głowę. Tak niewinny, tak samotny. Tak... młody.

Zatrzymany dla mnie w czasie, abym, gdy ponownie odejdę na wojnę, mogła widzieć go żywego. Mogła dotykać go ciepłego. Mogła słyszeć jego radosny głos.

– Przepraszam – udaje się jej wyszeptać, nim ponownie poczuła w ustach własne łzy, tuląc chłopca. – Przepraszam.

Pragnąc zostać z nim jak najdłużej, los odpowiedział na jej prośbę ze śmiechem ironii i dał jej jedynie ostatnie godziny, aby mogli się pożegnać...

I prawdopodobnie nigdy więcej nie zobaczyć.

Znowu nie będę mogła patrzeć, jak dorastasz, przemyka jej przez głowę, tym razem powstrzymując krzyk bezsilności i bez chęci wiedzy na to, co on musi czuć.

Jak bardzo musi czuć się zraniony?

– Nie chcę cię zostawiać ponownie. Nie ciebie.

Jednak moja wierność wobec Radnych jest aż nazbyt silna.

Dlatego, braciszku... przepraszam.

***

– Ackerman, Arlert – odzywa się miękko, widząc tę dwójkę siedzącą z szatynem – prosiłabym was o wyjście.

– Żebyś znowu mogła próbować zabić Erena? – pyta natychmiast dziewczyna, podnosząc się z miejsca. – Przekażę mu, co masz do powiedzenia.

Lotnicy; Krokiem w przód zaczniemy naszą wolność[SnK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz