Księga Pierwszego. Adrien Bonnet. Jeden. [Część druga].

55 9 2
                                    

Broń dłoni służy, a dopóty broń działa, dopóki się nie rozkruszy,

Słuchać się musi swego pana.

Zaskoczony swoim stanem, kaszlnął tylko i powodził wzrokiem po pozostałej czwórce, która grała w karty. Zaintrygowany ciszą, która ich otaczała, niepewnie usiadł obok Toma, za co został obdarzony krótkim spojrzeniem przez Luizę. Niepewny kolejnych czynów, wziął głęboki wdech i rozluźnił się, opierając o ramię przyjaciela.

– Zatem – podjął Knight, kierując swoje słowa w stronę Leo – ty i Adrien zabiliście kolejnych pięciu Szaleńców?

Chłopak nie odpowiedział, tylko wyrzucił przed siebie asa. Kiedy nikt nie podjął następnego ruchu, westchnął i wyrzucił na środek koła wszystko, co miał. Następnie, bardzo powoli i z zamyślonym wyrazem twarzy, pochylił się i złapał palcami włosy, aby zacząć za nie ciągnąć. Kiedy po pokoju rozległ się cichy szloch, jasne było, że pośród tych pięciu Szaleńców był mu ktoś bliski.

– Musiałem zabić własną siostrę – oświadczył cicho, powoli, drżącym głosem. Tonem jakby miał zaraz strzelić sobie w głowę. – Zabiłem ją. Zamordowałem.

Nic nie mówiąc, Aleksander westchnął i odrzuciwszy swoje karty, przyciągnął chłopaka. Obejmując go, wzdrygnął się, kiedy młodszy również go otoczył rękoma. W milczeniu czekał, aż ten się uspokoi, chociaż odrobinę, jednak kiedy Leo wziął głęboki wdech z zamiarem krzyknięcia, szatyn zatkał mu usta. Luiza, Tom oraz Adrien automatycznie wstali, otaczając dwójkę żołnierzy. Szepcząc ciche słowa. Jako towarzysza mając pochodnię, która rozświetlała pomieszczenie zmarłego Szóstego Głównego Dowodzącego.

A kiedy de Angelo kaszlnął i wyjąkał coś niezrozumiałego, Luiza zaśmiała się cicho, tym samym obejmując go i dając wolność Aleksowi. Głaszcząc włosy młodszego, opowiadała mu historie, które przeżyła, nim on dołączył. Wyjawiała sekrety, których nikt poza ich piątką nigdy nie usłyszał.

Adrien tylko przyglądał się temu, wtulony w ramię Toma. Obserwował, co dzieje się z ludźmi, którzy muszą pozostać bezlitośni dla tłumu, a w cieniu płaczą. Pochylił głowę, nie chcąc widzieć zaczerwienionych oczu Leo i zacisnął zęby. Pamiętał jego szok, kiedy stanął przed ciemnowłosą dziewczyną. Pamiętał jej słowa, które przekazała bratu. Pamiętał jej szeroki uśmiech...

I huk, który się rozległ, niszcząc ciszę oraz ostatnie iskierki wiary de Angelo. I ciało, które upadło na ziemię. Bez życia. Bez śmiechu. Bez kolejnych łez, jakie pojawiły się na jej twarzy. Zająwszy się swoim przydziałem, nie miał na tyle wyrzutów sumienia. Nie posiadał w sobie tyle emocji, aby czuć cokolwiek. Po prostu nacisnął spust. Patrzył w ich oczy pełne bólu i strachu. Patrzył w rozszerzone źrenice. Ślinę spływającą z brody. Łzy oraz krzyki tak głośnie, że brzmiały niemal jak błaganie. Nie, zaraz. To były błagania. O życie w strachu przed śmiercią.

Nie był wtedy zdolny nic z siebie wykrzesać, jednak kiedy Leo zaczął płakać, sam to odczuł. Odczuł ból, kiedy tylko się zorientował, co zrobił. Odczuł gniew, ponieważ musiał to zrobić. Odczuł niepewność, ponieważ... Sam nie wiedział dlaczego.

I odczuł przerażenie, ponieważ miało być już tak zawsze.

Jednak nie płakał. Nie jąkał się. Wewnątrz chaos, którego nie dało się opanować, natomiast na zewnątrz spokój. Tylko wargi wykrzywione. Tylko na to miał siłę.

Broń dłoni służy, a dopóty broń działa, dopóki się nie rozkruszy, słuchać się musi swego pana – wyrecytował. – Jesteśmy bronią i zabijamy. Przyjaciół, rodzinę. Leo, Aleks mówił, że nie interesuje nikogo, czy zginął nam ktoś bliski. Jesteśmy na siebie obojętni. Na tych, których kochamy. Dlaczego płaczesz, skoro jest ona w lepszym miejscu? Dlaczego płaczesz, skoro i tak byś jej więcej nie zobaczył? – podjął. Wpatrywał się w te rozszerzone oczy. Wpatrywał się w ból, który za nimi był. – My teraz jesteśmy twoją rodziną. My cię ochronimy, ponieważ nikt inny tego nie zrobi.

Lotnicy; Krokiem w przód zaczniemy naszą wolność[SnK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz