Księga Lotników. Dwanaście. [Część pierwsza].

32 6 0
                                    

– Skończ pieprzyć – rzuca, prostując się i ścierając strużkę krwi płynącą z rozciętej, dolnej wargi. – My jesteśmy bronią, a nie ludźmi. Ja jestem Szaleńcem, a to już wystarczający dowód na to, że nie jestem człowiekiem. Przyjmuję jakieś gówno, bez którego, nie dość, że bym was wszystkich zabiła, to jeszcze najprawdopodobniej, bez którego nie mogę funkcjonować, je...

– Mylisz się.

– Hę?

– Marissa w ostatnich zapiskach, które należały do jednych z pierwszych inżynierów oraz lekarzy, którzy zajmowali się lekiem dla Szaleńca, stwierdzili, że to jedynie choroba psychiczna, którą można wyleczyć – wyjaśnia jej ostrożnie, przypominając sobie stare notatki znalezione w niektórych bibliotekach na Alasce. Notatki, które swoim wiekiem ukazywały mądrość a zarazem jakieś połączenie między ich światem, a tym, który kiedyś istniał. – Ponadto, w informacjach, jakie zapisała Jennifer Catoc, istnieje możliwość, że przy naprawdę dobrym treningu i czasie, możesz to jakoś zatrzymać. Jednak do tego...

– Ja nie mam czasu.

Ten szept pełen drwiny oraz rozpaczy zamyka mu usta. Roześmiane jego słowami oczy, a następnie w sali rozlega się śmiech pełen żałości. Usta wykrzywiają się w grymasie bólu oraz smutku, który zmienia się stopniowo z żałosny śmiech bez cienia radości.

– Ja nie posiadam już czasu, Adrien! – Podnosi głos, starając się wstrzymać trzęsące się ciało. – Wnioskując po tym, co mi powiedziałeś, mogę śmiało przypuszczać, że kiedy złożę raport, umrę, tak jak Aleks! Radni mnie zabiją, a mają ku temu powody!

– Więc dlaczego ich nie okłamiesz!? – Sam zaczyna krzyczeć, odczuwając złość na jej postawę. Odczuwając złość na tak ogromną wierność do osób, które odebrały im najbliższych. – Dlaczego nie zawalczysz, mimo że masz jeszcze siły!?

– Jakie siły?! – wydziera mu się w twarz, robiąc trzy długie kroki do przodu i zmuszając go do odsunięcia się do tyłu. – Jestem Szaleńcem Stopnia Piątego...

– Skończ już o tym pieprzyć!

– Więc skończcie na siłę próbować mnie ratować! Nie rozumiecie, że to już koniec?! Koniec tego rozdziału! Koniec tej historii! Koniec wszystkiego, o co walczyliśmy, ponieważ tego już nie ma! Nie rozumiem nadal, po co dla mnie walczycie, mimo że jestem na przegranej pozycji!

– Jak mamy nie walczyć o kogoś, kto sam nie potrafi się zająć swoim oddziałem, a tym bardziej sobą!

I niemal od razu żałując tych słów, unika pięści lecącej na jego twarz. Obracając się wokół własnej osi, mija Corvus, kierując się na drugi koniec sali.

– Jak mamy nie walczyć o kogoś, kto, mimo że mówi o sobie „broń", jest człowiekiem?! Poświęciliśmy już wiele żyć, kazaliśmy umierać tylu niewinnym osobom, aby przyszłość, która miała być spokojem, pewnie nigdy nie nadejdzie! Dlaczego nie możesz zrozumieć faktu, że właśnie ty dla nas jesteś rodziną i nie chcemy cię teraz stracić?! Nie, kiedy w tobie jest ostatnia szansa na to, abyśmy mogli nadal patrzeć na słońce! Na gwiazdy! Nie chcemy stracić ani upodobnić się do tych, którzy żyli przed nami, a którzy również pochodzą stąd!

– Dlaczego ty masz taki ograniczony umysł i nie widzisz, że jestem zmęczona?! – Kaszle, biorąc wdechy. Powoli męcząc się tą kłótnią, w głowie pyta się szatyna, dlaczego tak o nią walczy. – Adrien, jestem Szaleńcem i w dupie mam, czy to choroba psychiczna! Ja ich widzę! Ja ich słyszę! Jeszcze trochę, a zacznę czuć i chociaż byście wstrzykiwali mi każdy możliwy środek, oni nie odejdą! Mój strach jest o wiele wyraźniejszy niż wasz, ponieważ każda osoba z przeszłości domaga się mojej uwagi, a ja jedyne, co mogę robić, to ją ignorować?! Dlaczego nie rozumiesz, że boję się od niedawna trzy razy mocniej każdego dnia i tylko cudem ostatnimi nocami nie miałam koszmarów!?

Lotnicy; Krokiem w przód zaczniemy naszą wolność[SnK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz