Księga Lotników. Trzy. [Część pierwsza].

84 7 4
                                    

– Libra, upewniłeś się, że nikt się nie obudzi?

Ciche pytanie na tle nocnych gwiazd zadane zastępcy. Jego kiwnięcie głową i sprawdzenie sprzętu linkowego, aby się upewnić, że wszystko jest na swoim miejscu.

– Uśpienie kaprala było nie lada wyzwaniem, ale sądzę, że się nie obudzi do naszego powrotu – przytakuje, spoglądając na nią. Beznamiętna mimika, prosta postawa. Brak błysku w oku, który wcześniej widział. – Ze zwiadowcami było prościej. Tudzież znowu kapitan Hange była nieco wrogo nastawiona, kiedy podawałem jej herbatę.

– Rozumiem – szepcze, spoglądając na niebo. – Mała zmiana planów. Czy akta zwiadowców znajdują się gdzieś w obrębie muru Siny?

– Z tego, co wywnioskowałem, to bardzo możliwe – przyznaje Casimir, rozciągając się powoli. Z zaciekawieniem przypatruje się dowódcy. – A coś się stało?

– Dobrze. Zatem ja i Carter idziemy na Stohess, a Libra i Frost Utopię. Gdyby mnie i Chiny nie było do wschodu słońca, macie powiedzieć, że poszłyśmy trenować. Jeśli będą wątpić, niech pójdą do miejsca, gdzie trenowałam z Jaegerem – oświadcza, nie patrząc na żadne z nich. Ze wzrokiem utkwionym w ciemnym lesie, dopiero teraz zdaje sobie sprawę, jak ten czas szybko minął. Ukradkowo przenosi wzrok ciemnych oczu na piątkę swoich towarzyszy i ze zdumieniem zastanawia się, kiedy chłopcy tak szybko urośli. – Nic specjalnego, po prostu chcę...

– Demetrio, wątpię, aby to był dobry pomysł – oświadcza Libra. Jego cichy głos roznosi się wokół całej szóstki. Pod ciemnym niebem, na którym wesoło migają gwiazdy, lotnicy stoją naprzeciwko siebie, pewni, że ich dowódca postradała zmysły. Plan obmyślony na zmrużenie oka. Brak jakichkolwiek sensownych argumentów, a argument mówiący o ich bezpieczeństwie będzie tylko kolejnym czynnikiem, którego ludzie zza Murów użyją przeciwko nim. – Nie mówię już o tym, że dalej jesteś w jakimś stopniu szalona, ale o logice tego świata.

– Co masz na myśli? – Zaciekawiona jego słowami, opiera dłonie na biodrach. – Rozłożenie bomb ma na celu zastraszenie ich oraz ewentualne przetrzymanie w razie zabrania nam naszych...

– Gówno prawda – stwierdza. – Demetrio, tutaj takie zastraszanie nie podziała. No dobrze, podziała, ale skutek będzie odwrotny do zamierzonego. Nie dość, że stracimy to, o co walczyliśmy, kiedy ciebie nie było, to w dodatku musielibyśmy się tłumaczyć z powodu twojego zachowania – zarzuca jej.

Dowódca, myśli. Lekkomyślna i popierdolona dziewczyna, której nie mogę do końca odzyskać. Siostra, która pomogła mi, kiedy byłem potrzebujący. Karciła mnie i zmuszała do walki. Była mentorem i ochroną. Jest Szaleńcem.

– Mówisz, że się mylę? – zadając to pytanie, dziewczyna bierze głęboki wdech. – Libra, powiedz mi zatem, co innego nam zostało, jak nie zastraszanie ich? Nie wiem co, nas czeka, kiedy będziemy opuszczali to miejsce. Mogą nas, zwłaszcza mnie, ubezwłasnowolnić i stawić przed ich sądem. Wtedy nie będę mogła was ochraniać, a doskonale wiesz, jak działa u mnie proces amunicji – dodaje. – Podejrzewam, że Trillian również to odkrył – zauważa, spoglądając na blondyna. – Daj mi dobry argument, dla którego nie mamy tego robić.

– Daj mi dobry argument, dla którego mielibyśmy to zrobić – warczy, wychodząc jej naprzeciw. – Zwiadowców uśpiliśmy tylko dlatego, aby wpoić do twojego szalonego mózgu, że twoje metody się zmieniły. Ty się zmieniłaś i tego nawet nie zauważasz. Przewyższasz nasze bezpieczeństwo niż swoje idee. – Prychnięcie ze strony ciemnowłosego jest dla dziewczyny znakiem na nadchodzącą walkę. – Ta noc jest ostatnimi godzinami do podjęcia decyzji. Chcę ci tylko uświadomić jedną rzecz.

Zmuszając ją do oparcia plecami o drzwi, patrzy na Demetrię z góry. Oddychając ciężko, bojąc się. Wyczuwając jej bezwzględność, jaką się odznaczała w Midorium.

Lotnicy; Krokiem w przód zaczniemy naszą wolność[SnK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz