Księga Demetrii. Trzy. [Część druga].

44 9 2
                                    

– Atsushi nie robił problemów? – pytam, trzymając w dłoniach kubek z kawą, którą raczył się podzielić kapral. W odpowiedzi ten rzuca mi długie spojrzenie pełne zirytowania.

– Ten smarkacz zwiał już dwa razy – odpowiada, poprawiając koc, który przyniosłam. – Żandarmi się na niego skarżyli.

– To mnie mało interesuje – przyznaję. – Jak przyszedłeś, ile cię trzymał? – dodaję zaciekawiona, na co dostaję pstryczka w nos. Prychając, łapię się za obolałe miejsce, aby westchnąć i przejść do właściwego tematu. – Kto usłyszał o Syriuszu? – Widząc jego uniesioną brew znad kubka, macham leniwie ręką, dokańczając pytanie. – Mur Syriusza, moje Szaleństwo. Ilu usłyszało o tym?

– Cały mój skład, okularnica i kilku jej ludzi – rzuca, jakby to nie miało znaczenia. – Opowiedział o tym, czym się stałaś, Corvus – dodaje, spoglądając na mnie. Wpatrując się teraz w kubek, nostalgicznie się uśmiecham na wspomnienie tego dnia. Dnia, w którym było mi już wszystko jedno, ponieważ również to wszystko straciłam.

Oprócz władzy nie posiadałam już nic, aż do momentu, w którym oświadczyłam, iż aktualny skład jest ostatnim. Bez matki, bez brata i bez opiekuna byłam jedynie przerażoną dziewczynką, dzielnie trzymającą się czyjejś niewidzialnej ręki, która należała – jak się później okazało – do Ezry.

Marszczę brwi. Opiekun? Chodzi o Marissę?, zastanawiam się, czując na sobie wzrok kaprala. Kiedy na mojej głowie pojawia się dłoń i czochra mi włosy, krzywię się lekko i odwracam do Levia, patrząc na niego, jak na idiotę. Otwierając usta, aby spytać, po co to zrobił, natychmiast je zamykam, stwierdzając, że lepszym pytaniem będzie, czy spytać się go o podziemie teraz, czy kiedy dowiem się czegoś więcej.

Jednak, znając do pewnego stopnia jego inteligencję, i tak już pewnie zorientował się, że mam jakieś informacje i tylko czeka, aż się z nimi ujawnię.

– To było fajne – przyznaję w końcu, zabierając głos i wywołując tym przewrócenie oczu u kaprala. – Dowódca Hange by powiedziała, że się o mnie troszczysz, jak brat. – Mrużąc oczy, dostrzegam, jak kącik jego ust drgnął, słysząc ostatnie słowo. – Jesteś świadom, że już coś wiem, prawda?

– Gdybym jej nie posiadał, nie siedziałbym tu z tobą i nie słuchał twojego marudzenia – odparowuje spokojnie, wbijając kobaltowe spojrzenie w ścianę. – Co dokładnie wiesz? I kogo mam uciszyć?

– Strata bliskich jest najbardziej bolesna – rzucam cicho, bawiąc się kubkiem i zaciągając tym wspaniałym, acz słabym, aromatem. – Przywiązujesz się do nich, ponieważ takie jest prawo. Twój umysł zaczyna postrzegać nieznajomych jako osoby, które musisz chronić za wszelką cenę, a kiedy już przychodzi moment, w którym je tracisz, stajesz się słaby. Serce zaczyna ci mocniej bić, robisz się blady, masz ochotę zemdleć, ponieważ nagle pikanie zanika. Przez twój umysł przelewają się obrazy szczęścia, a ty natychmiast pojmujesz, że nic już nie zrobisz. I czujesz nienawiść – opowiadam lekko, bazując na własnej osobie, na co on mi pozwala. – To czułeś po stracie Farlana i Isabel?

– Corvus – zaczyna powoli i chyba porzuca swój pomysł, ponieważ zamyka jedynie usta – dokładnie to czułem.

Rozmowę mogę uznać za zakończoną?, myślę, wypijając kolejny łyk. Jednak kiedy żadne z nas nie wstaje, tylko siedzi, wspominając ostatnie godziny oraz słowa w siebie rzucone, mimowolnie się uśmiecham. Czy kiedy odejdę, również to będziesz czuć?, zastanawiam się, wpatrując w Levia. Czy jeśli Radni naprawdę mnie zabiją, zapłaczesz za mną?

Kręcąc głową, natychmiast stwierdzam, że to niemożliwe. Mimo tego, że w jakiś sposób się dogadujemy, nie ma takiej siły, która kazałaby jednemu płakać za drugim. I aby odrzucić te myśli, skupiam się teraz na ciszy, jaka panuje, a jaką rzadko posiadałam w Midorium. Jakiej już nie odzyskam, pomimo chęci. Wypadałoby również zorientować się, czy ktoś popłynął sprawdzić, jak się ma nasza była utopia, która miała być kiedyś dla ludzi rajem wolnym od olbrzymów.

Lotnicy; Krokiem w przód zaczniemy naszą wolność[SnK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz