19.

1.5K 77 25
                                    

* Perspektywa Julki *

Zaciagnęłyśmy Maje do przedpokoju.
Spojrzała na Michała jakby chciała go zabić.

- A, więc... - zaczął Dezy.

- Po jutrze jest tak zwany IEM w Katowicach - dokończył za niego Remek.

- I? - zapytała.

- Chcielibyśmy, abyś pojechała tam z nami - odpowiedziałam na jej pytanie.

- Nie, nie ma mowy - westchnęła.

- Czemu? - teraz zapytała Ola.

- To nie dla mnie - machnęła ręką.

- Będzie spoko - odezwał się Michał.

- A ty po co się odzywasz, idioto? - skierowała się do niego.

- Bo mogę - odpowiedział wzruszając ramionami.

- Nie, bo ci nie pozwalam do siebie mówić - oznajmiła i zrobiła trumfialna minę.

- Aha - wywrócił oczami.

- Spitalaj od jednorożców! - krzyknęłam.

- Majkaaaa, proszę - powiedziała Alex i zrobiła słodkie oczy.

- Tylko, że... - przerwał Remek - Właśnie policzyłem siedzenia w aucie i ile jest osób i będzie problem, bo ty z Michałem się nie zmieścicie - dodał.

- Jak to? - zapytałam zdziwiona - Nas jest 6, a ty masz 6 siedzeń.

- Tak wiem, ale jedzie z nami Blow i Florian - odpowiedział.

- No, dzięki Remek za uratowanie - odezwała się uradowana Maja.

- Nie tak szybko, moja droga - zaśmiał się brunet.

- Cooo? - wypuściła pare z ust.

- Pojedziesz ze mną, moim autem - odpowiedział Multi.

- Tak- potwierdził Remi.

- No chyba was pojebało - odpowiedziała przerażona.

- Jak chcesz to zapytaj się Kamila czy z Tobą pojedzie - krzyknęłam wesoło.

- Co ja? - o wilku mowa.

- Bo... Maja jedzie z nami na meetUP - odpowiedzialam.

- I?

- No i Majka jest skazana na Michała.

Zobaczyłam złość w oczach jej chłopaka.

- Nie będzie jechała z tym debilem! - wybuchł.

- Kami... - spojrzała się na niego brunetka.

- Co?

- Nie denerwuj się, proszę - podeszła do niego i złapała go za rękę.

- A se kurwa jedź, ale ja nie pojadę! - krzyknął i wyszedł z mieszkania.

- Dobra, tego się nie spodziewałam - powiedziałam po chwili ciszy.

- Tja... - mruknęła brązowooka.

- To pakujcie się, mordy! - wykrzyknęłam szczęśliwa.

* Następny dzień. Sobota, godz. 6.30*

Obudził mnie mój znienawidzony przyjaciel. Nie wstając z łóżka, ruchem ręki wyłączyłam budzik. Na moje szczęście spadł na ziemię.

- Jeszcze 5 minut - mruknęłam spod poduszki.

Nagle mnie olśniło. Przecież jutro Iem!

Jak poparzona wyskoczyłam z łóżka.

Podeszłam do szafy i z niej wyciągnęłam żółtą koszulkę i żółte spodenki. Następnie skierowałam się do łazienki. Uczesałam się w koka, pomalowalam się i ubrałam rzeczy wymienione powyżej.

Miłość zmienia wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz