5

618 12 6
                                    

*Piotrek*
Pojechaliśmy do mojego domu.
- no to wsiadaj
- ym.
- nie bój się. Będę jechał ostrożnie.
Martynka raz się żyje.
- ok
Pomogłem jej wsiąść i Wsiadłem za nią.
Ubrałem kask mi i Martynie.
- trzymaj moje ręce
- ok
Chwyciła.
- jedziemy
Ruszyłem. Chwyciła mnie mocno.
- nie bój się
Przejechaliśmy całą Warszawę i zatrzymaliśmy Się przy sklepie.
- specjalnie dla nich
- no. Śmiali się z mojej królewny to niech teraz patrzą
Zszedłem z motoru.
Ściągnąłem Martyne.
Próbowała ściągnąć kask.
Zacząłem się śmiać.
- utknełam
- Martynka
Ściągnąłem jej
Zaczęliśmy się śmiać.
Ściągnąłem kask.
- patrzcie to Martyna
- i co strasznie było
- nie
Pocałowaliśmy się.
- pamiętaj. Ze mną nic ci nie grozi.
Uśmiechnęła się.
Zadzwonił mój telefon.
- ekhem
Odebrałem
- dzień dobry szefie
- dzień dobry słucham
- musi Pan szybko przyjechać do biura.
- coś się stało?
- jest sterta do podpisu.
- no dobrze. Godzinka dwie i jestem
- dobrze dowidzenia
- dowidzenia
Rozłączyłem się.
- co tam?
- muszę jechać do biura ojca. Znaczy mojego.
- pff.
- a ty jedziesz ze mną
Patrzy się na mnie z niedowierzaniem.
Wróciliśmy do mojego domu.
- muszę się przebrać.
Rozgość się.
- ok
Poszedłem się przebrać w garnitur.
Uczesałem się.
Wypsikałem się perfumami.
- Martynka Zawiążesz?
- pewnie
Zawiązała mi krawat.
- zupełnie jak nie ty
- ta. Też tego nie cierpię
- ale musisz
- no musze bo tata wszystko na mnie przepisał a nie na moje rodzeństwo.
Wypłacam im 5 tysięcy co miesiąc i se żyją.
- aha
- dobra jedziemy.
- ok
Pojechaliśmy do biura.
- o matko. Ty tu pracujesz.
- sto razy więcej wolę Karetkę
Weszliśmy do środka.
- dzień dobry
- dzień dobry
Panie Strzelecki. Proszę podpisać.
- spokojnie.
Najpierw to musze przeczytać.
Dwie kawy do mnie do biura proszę.
- tak jest.
Poszedł.
- panie Strzelecki.
Zaczęliśmy się śmiać.
- to mnie zawsze rozwala.
Poszliśmy do biura.
- dzień dobry
- no witam witam.
To wszystko mam podpisać.
- tak
- zamordujecie mnie kiedyś.
Siadaj Martynka.
- ok
Usiadła.
- mogę iść?
- tak tak wolny jesteś.
Poszedł.
- a teraz bla bla bla bla
Podpisałem.
Ktoś puka.
- proszę
- przeniosłem kawę i coś słodkiego.
- dziękujemy.
Powiedz mi. Czemu tego jest tak dużo?
- nie wiem
- ojciec nie miał innego zawodu do wybrania
Zaczęliśmy się śmiać
- dzisiaj niestety musi Pani sobie odpuść.
- podpisuj szybko i dopiero zacznę.
To był dopiero początek
- co jest w tej kawie?
-. Nic. Przyrzekam
- spokojnie on Żartuje.
Co nie panie Strzelecki?
- tak żartuje.
Klapnij sobie koło Kubickiej.
- po nazwisku to po wiesz po czym
- pani mi się rozkręca
Usiadł.
- Ratownik medyczny i jakiś tam szefunio.
- zdecydowanie Ratownik medyczny.
- ty ile tu jesteś?
- szczerze?
Wtedy kiedy po mnie dzwonią.
Podpisywanie tegi wszystkiego zajęło mi 3 godziny.
Ratunku!!

~ Odmienić Los ~ Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz