42. To Koniec Naszej Współpracy

345 7 6
                                    

*Martyna*
Wracamy do domu. Było pięknie, ale trzeba wracać.
- przyjedziemy tu jeszcze?
- tak.
To jest takie oderwanie się od wszystkich. Tak bym bez tego miejsca zwariował.
- aha.
- spodobało się pani?
- yhym
Po chwili byliśmy na miejscu.
Ogarnęliśmy się i pojechaliśmy do pracy.
Taa
- Martyna, Piotrek do mnie
- fiu fiu.
Poszliśmy za nim.
- gdzie byliście?
- nad jeziorem
- cieszyliśmy się sobą.
- no to teraz was naprawdę zwalniam
- Doktorku?
- dzieciaki a telefon istnieje.
Zadzwonić trzeba, że nie przyjdziecie.
To ok.
- Wiktor sam wiesz co się stało.
- wiem i naprawdę współczuje.
- to tak no. Może trochę litości
- nie.
Bo musicie się nauczyć.
Teraz niestety to koniec naszej spółpracy.
Oddajcie klucze do szafki.
Oddaliśmy.
Wyszliśmy z gabinetu.
- pa. Miłej pracy.
- a wy?
- nas już tu nie będzie.
Pa
- co?
Poszliśmy do auta.
Piotrek otworzył mi drzwi.
- a nie mówiłam
- phy. Jeszcze za nami zatęskni.
Zaczęliśmy się śmiać.
Wsiedliśmy.
Zapieliśmy pasy.
- ile mu dajemy?.
- tydzień, dwa
Zaczęliśmy się śmiać.
Pojechaliśmy na kawę.
- wiesz my się chyba nie wyrobimy z tym ślubem
- no nie ma szans.
- trzeba pogadać z księdzem
- to zaraz pojedziemy.
- yhym.
Pocałowaliśmy się.
Wypiliśmy kawę.
Pojechaliśmy do księdza.
- co sprowadza moich narzeczonych?
- jednak miesiąc to za mało.
- no, ale będziecie mieli dziecko
- no właśnie już nie.
- Matko boska.
Wytarłam łze, która spłynęła mi mimowolnie.
Piotrek mnie przytulił.
- to jaki wam dzień odpowiada?
- tak jakoś za trzy miesiące
- no to we wrześniu
22 wam odpowiada?
- tak.
Dziękujemy.
Wróciliśmy do domu.
A tam cała gromada z bazy.
- a wam co?
- zwolnił was?
- no.
- i co? Nie zamierzacie się bronić?
- próbowaliśmy, ale on nie chciał słuchać.
I tak po tygodniu przyjdzie do nas.
- no tylko, że już szuka nowych osób do pracy.
- trudno
Weszliśmy do domu.
Piotrek ściągnął mi kurtkę.
- mamy z nim pogadać?
- jak chcecie.
My nie zamierzamy.
Chcecie kawy?
- tak.
Zrobiłam.
- a jakby przyszedł do was i odwołał to wszystko
- ta jasne.
Teraz przyjdzie i powie.
Wracajcie do pracy.
- no nie
- no właśnie.
Pijemy kawę.
Po godzinie poszli.
- Martynka co ty taka smutna?
- bo to przeze mnie prawda?
- nie.
Nie smuć się.
Kochanie.
Przytulił mnie mocno.
*Piotrek*
- nie płacz...
Zobaczysz, że nie długo przyjdzie.
Przyszli rodzice.
- hejka!!
- cześć
- czemu Martyna płacze?
- coś jej zaś zrobił?
- nie ja
Wiktor nas zwolnił.
- zrobił to?
- tak.
- ja z nim porozmawiam.
- nie trzeba...
I tak to nic nie zmieni.
Poszedł.
Mama Przytuliła Martynke.
- już koniec. Weź głęboki oddech i nie płacz.
Nalałem wody.
- masz napij się.
Napiła się.
- no uśmiechnij się.
Poszła do łazienki.
- ten Wiktor nie wie jak Martyna przeżywa i jeszcze was zwolnił
- no nie wie.
Przyszła już uśmiechnieta.
Przyjechał tata.
Nic nie załatwił
Trudno

~ Odmienić Los ~ Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz