*Martyna*
Dzisiaj idę z mamą Piotrka i Dominiką na zakupy. Szukamy sukni ślubnej.
- Martynka tylko uważaj na siebie
- dobrze
- nie martw się. Będzie pod naszą opieką
Dostałam buziaka.
- pa
- pa
Poszliśmy.
- to co idziemy na podbój sukienek.
- tak.
Poszliśmy do jednego salonu.
Przymierzyłam wszystkie sukienki.
- i co która?
- żadna mi nie odpowiada
A wam?
- wiesz
- szczerze proszę
- żadna
- dziękujemy
Jednak nic nie bierzemy.
- dobrze.
Przebrałam się w swoje ciuchy.
- dowidzenia
- dowidzenia.
Wyszliśmy z salonu.
- Martyna!!!.
**
*Dominika*
- Matko święta.
W Martyne auto wjechało.
Sprawdziłam czy oddycha.
Nie
- niech pani dzwoni po karetkę i Odrazu do Piotrka.
Dzwoni.
Reanimuje ją cały czas.
- dajesz. Masz dla kogo żyć.
Piotrek był ekspresowo.
- jak tam?
Martyna
- no Martyna.
Zmień mnie na trzy.
- raz, dwa, trzy.
Zmienił mnie.
*Piotrek*
- Martynka dajesz.
Nie możesz się poddać.
- wpadła mi pod koło
- jak wpadła.
Wyszliśmy tylko z salonu.
Wjechałeś durniu prosto w nią.
- spokojnie.
Wróciła do nas.
Przyjechała karetka i policja.
- i co wpadła?
Jeśli ona tego nie przeżyje to osobiście dopilnuje, żebyś poszedł za kratki.
- Piotrek jedziesz z nami.
- dobra
Pojechaliśmy do szpitala.
- Piotrek wiesz co ci powiem - wyszła Paulina
- wiem. Poroniła
- tak
Przykro mi
Łzy lecą mi mimowolnie.
- ale z nią wszystko dobrze?
- tak. Możesz do niej iść. Odpoczywa teraz.
- przynajmniej ona żyje.
Poszedłem do niej.
Śpi.
Pocałowałem ją w czoło.
- Piotrek co z nią?
- chodźcie
Wyszliśmy z sali.
- co z nią?
Czemu masz łzy w oczach?
- Z Martyną wszystko dobrze.
- a dziecko?
Znowu mi łzy lecą.
- chodź.
Mama mnie przytuliła.
- wszystko się ułoży.
Zobaczysz. Jeszcze będziecie mieli dzieci.
- ta.
Idź umyj twarz i idź do Martyny bo się obudziła.
- ok.
Poszedłem umyć twarz i do Martyny
- cześć Kochanie
- cześć Piotruś.
Co się stało?
- auto w ciebie wjechało.
- a co z dzieckiem?.
- Martynka nasze dziecko...
- no co?
- poroniłaś.
Łzy jej lecą
- Żartujesz?
- nie
Z tego bym nie żartował.
Przytuliliśmy się.
Po raz pierwszy widzę jak płaczesz.
- no widzisz.
- to przeze mnie?
- nie.
Wjechał w ciebie. Pijany był.
Jeszcze bardziej płacze.
Przytuliła się do mnie.
- już dobrze.
Wszystko się ułoży.
Jeszcze będziemy mieli naszego maluszka.
Pocałowałem ją w czoło.
- znaleźliście sukienkę? - próbuje zmienić temat.
- myślisz, że ci powiem?
- tak
- to się mylisz
- ej
Zaczęliśmy się śmiać.
- chodź umyjemy buzię
- ok.
Objąłem ją i powoli idziemy.
Wyszliśmy z sali.
- cześć
- cześć i pa
- ej.
Zaczęliśmy się śmiać.
Poszliśmy.
Umyła buzię.
Wracamy.
- znowu mi pacjentke kradniesz?
- z tego jestem słynny nie wiedziałeś tego
Zaczęliśmy się śmiać.
- już nie płacz. Oddaje.
Całą i zdrową.
Weszliśmy na salę.
- powiedziałeś?
- tak.
- potrzebujesz psychologa
- potrzebuje, ale soczek jabłkowy
Zaczęliśmy się śmiać.
Dałem jej soczek.
- dziękuję.
- ale tak na serio?
- nie potrzebuje bo to jest mój psycholog.
Przytuliliśmy sięTo co? Jednak sobie nie odpoczniemy
![](https://img.wattpad.com/cover/114537226-288-k918740.jpg)
CZYTASZ
~ Odmienić Los ~ Zakończone
FanfictionHistoria dziewczyny, która jednego dnia straciła wszystko i znalazła się na ulicy i chłopaka, ratownika medycznego, który żyje sobie Nie najgorzej. PS. Imiona z serialu na sygnale Zapraszamy do kontynuacji książki. "Odmienić los 2"