to jakiś żart?

610 26 11
                                    

3tygodnie później dzień zabiegu.

*Kuba*
Wiedziałem przed salą 10 minut temu zaczął sie zabieg serduszka Łucji. Strasznie się o nią bałem no ale musiałem sie trzymać. Przeglądałem portale zaczynając od instagrama kończąc na twiterze. Zdążyłem wypić trzy kawy i jeszcze nic nie wiedziałem. Nie wiedząc kiedy przysnąłem, obudziła mnie lekarka.
K: dzień dobry co z nimi?
L: no wszystko dobrze. Zabieg sie powiódł tak jak było to zaplanowane więc zostało nam sie cieszyć.
K: dobrze a czy mogę do niej wejść?
L: niestety nie.
K: dlaczego?
L: pacjentka poprosiła aby wpuścić tylko pana Wawrzyniaka może pan go wezwać?
K: to jakiś żart dlaczego akurat on?
L: wiem tylko tyle. Jeśli chce pan jej coś przekazać to dam panu kartkę i potem przekaże.
K: dobrze.

Martynka dlaczego akurat Łukasz ? Przecież wiesz, że jestem z tobą próbuje cie wspierać. Siedze przed salą od początku. Proszę pozwól mi wejść

Kubuś❤

K: proszę.
L: dobrze już tam ide.

W sali.
L: Pani Martyno
M: tak?
L: Pan Jakub prosił aby to przekazać.
M: mogę?
L: proszę gdyby coś niech pani woła.
M: dobrze.

*Martyna*
Lekarka wyszła z sali a ja przeczytałam kartkę od taty Łucji. Pewnie zastanawiacie sie dlaczego chciałam aby wszedł Łukasz. Otóż ten zabieg nie powiódł sie dobrze. Gdybym powiedziała to Kubie to nie wiem co by sie stało a tak to no...
Podczas badań wyszło coś jeszcze i dowiedziałam sie, że porodu nie przeżyje Łucja albo ja szanse są pół na pół. Ale wracając chyba muszę to powiedzieć Kubańczykowi.

Zawołałam pielęgniarkę.
P: cos sie stało?
M: może pani zawołać Kubę?
P: dobrze już ide.

Nim sie obejrzałam do sali wszedł Flas
K: hej dlaczego nie chciałaś, żebym wchodził?
M: Kuba nie powiodło się to po ich myśli.
K: czyli?
M: porodu może nie przeżyć Łucja chodź większe prawdopodobieństwo jest, że ja.
Chyba, że zdarzy sie cud i przeżyjemy obie.
K: no i tak będzie zrobię wszystko.
M: wole aby Łucja miała szczęśliwie życie.
K: ale bez ciebie nie będzie go miała.
M: zobaczymy.
K: dzwonić po wujka Łukasza?
M: no możesz.

rozmowa:
K: Łukasz przyjedziesz?
Ł: no jade a co?
K: jest prawdopodobieństwo że któraś z nich nie przeżyje.
Ł: a może sie zdarzyc, że dadzą rade obie?
K: jakaś szansa jest.
Ł: to w tą szanse trzeba wierzyć. Wgl byłem w sklepie i Karina na mnie naskoczyła.
K: w sensie jak?
Ł: zaczęła mnie wyzywać dała mi z liścia. I powiedziała że już sobie znalazłem pocieszenie, że niby twoją Martyne.
K: aha tak Karina jest jakaś zjebana.
Ł: no dobra kończe bo są zajebiste zakręty będę do 10 minut.
K: ok pa.
Ł: pa
Wszedłem do sali i usiadłem obok łóżka.
K: Łukasz za chwile będzie.
M: ok. Kuba musisz mi coś obiecać.
K: mów.
M: gdyby okazało sie, że to Łucja da rade zaopiekujesz sie nią jak najlepiej z chłopakami. Nie pozwolisz, żeby stała jej sie jakakolwiek krzywda dobrze?
K: Kochanie ale zapewnimy jej to razem. Uda nam sie.
M: a jeśli nie.
K: ale nie ma żadnego nie. O Łukasz przyszedł.
Ł: hejka
M: cześć Łuki siadaj.
K: siema. Gdzie masz Marka ?
Ł: został w domu nie wiem czemu.
M: też bym nie chciała jechać do osoby która może za niedługo umrzeć i zostanie tylko Łucjusia.
Ł: kurwa Martyna nie mów tak bo ja serio wyjde z siebie i stane obok.
M: wy serio uważacie, że obie z tego wyjdziemy?
Ł: tak wierzymy w to bo Łucja i ty jesteście silne.
M: chciałabym w to wierzyć tak jak wy.
K: no to zacznij.
M: postaram się.
Ł: kiedy wychodzisz?
M: do dwóch tygodni. Chyba, że... Coś jeszcze sie okaże.
Ł: okaże sie to, że dacie rade obie.
M: dziękuję Łukasz
Ł: spoko.
M: idźcie bo jest 22:00
Ł: na pewno?
M: tak.
K: ja zostane
M: jesteś pewien?
K: tak.
M: pa Łukasz. Dziękuje Kubuś.
Ł: pa.
K: wiesz, że cie kocham najbardziej na świecie.
M:ja ciebie też.

2 tygodnie później
Wyszłam ze szpitala, przyjechali po mnie Łukasz z Markiem bo Kuby nie było.
M: ej gdzie jest Kuba.
Ł: pojechał coś załatwić.
M: a co konkretniej.?
Mar: nie wiemy powiedział tyle, że to związane jest z tobą i małą.
M: ahaaa...

----------++++++--------++++++-----------
5miesięcy później
*Kuba*
Siedze z Łukaszem, Markiem i Oskarem przed salą porodową i czekamy. Chłopcy siedzą z nosami w telefonach a ja patrzę w sufit już od 2 godzin.

Przesiedzieliśmy jeszcze z 4 godziny i wyszła lekarka.
K: i jak pani doktor?
L: panie Jakubie córeczka jest zdrowa, a żona musi odpoczywać.
Po wypowiedzeniu tego ostatniego słowa z sali wybiegł drugi lekarz.
L1: co sie stało?
L2: szybko tracimy ją!!
K: ale jak to?
L2: musimy ją reanimować.
I pobiegli a ja zostałem sam.
Ł: Kubuś zobaczysz, że będziecie jeszcze w trójkę biegać po placach zabaw, będziecie widziec jak dorasta.
Witam jestem strasznym polsatem. czy udało im sie uratować Martyne.? Zobaczycie.
Papatki😥

Nadałaś sensu mojemu życiuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz