Nie spal kuchni

529 18 9
                                    

*Łukasz*
Już jutro święta, więc trzeba zrobić jedzenie ubrać choinkę i wszystkie rzeczy tego typu. Pewnie jesteście ciekawi co z moją kuzynką. Gdy policjanci wyprowadzali ją wtedy z domu powiedziała, że podała Łucji tą truciznę. Śledztwo  wykazało, że Kaśka miała wspólników jakich? Otóż moją byłą Karinę i ojca  Martyny, nie wiem skąd sie znali ale ważne, że siedzą w areszcie. 25 stycznia jest rozprawa sądowa przeciwko nim. Temu potworowi zostaną postawione zarzuty wielokrotnego zlecania gwałtu i próba zabójstwa czyli wsadzą go na dobre 25 lat. Karine na jakieś 10 i Kaśkę tak samo. Ale wracając dopiero wstałem bo jest 7:30 ubrałem sie ,umyłem i zszedłem na dół.

Ł: hejo
Mart: hej Łukaś.
K: siema.
Mar: hej foczko..
Ł: gdzie malutka panna Flas?
Mart: śpi na kanapie tylko uważaj bo tatuś zrobił obstawę z poduszek.
K: kochanie dbam o bezpieczeństwo naszej córeczki.
Mart: wiem i za tą opiekuńczość cie kocham.
Mar: wyniose choinke z piwnicy i ją przyozdobie.
Ł: spoko.
Mart: Łuki pomożesz mi w kuchni?
Ł: oczywiście, a Kuba co?
Mart: Kubuś też nam pomoże ale tylko troche bo bedzie zajmował sie Łucją. Ale zrobi to jak da mi buziaka.
K: z przyjemnością 

*Martyna*
Zrobił tak jak chciałam czyli podszedł do mnie i namiętnie pocałował.

K: dobrze?
Mart: przy tobie zawsze zajebiście. 
K: ciesze sie

Kuba wziął telefon i usiadł na kanapie obok Łusi. Marek skręcał choinke, a ja z foką byłam w kuchni gdzie kroiliśmy wawrzywa (to jest napisane spejcalnie bo Wawrzyniak to wawrzywo) na sałatkę. Po godzinie sałatka była gotowa i zabieraliśmy sie za ciasta i reszte potraw świątecznych, wyszłam z kuchni do salonu a tam widok chwytający za serce. Kuba leżał lekko przytulony do Łucji a ona trzymała go tak jakby za rękę tą swoją maluteńką rączką.

Mart: Łuki patrz jak słodko.
Ł: Łucja to połączenie ciebie i Kuby.
Mart: ciesze sie, że tak sie to wszystko potoczyło. Gdybym wtedy nie zadzwoniła do Kuby to ojciec mógłby dalej nasyłać na mnie swoich kolegów.
Mar: najważniejsze jest to, że ich już nie ma.
Ł: Marek ma racje.
Mar: ale oni słodko wyglądają.
Mart: no. Łukasz co tak śmierdzi?
Ł: o kurwa ciasto sie pali.
Mart: mówiłam ci debilu nie spal kuchni.
Łukaś poleciał do kuchni jak poparzony by uratować sytuacje. W tym samym momencie Łucja zaczęła sie przebudzać nie to co tatuś. Wiedziałam, że będzie głodna więc podeszłam jak najciszej do kanapy, wzięłam małą na ręce i poszłam do sypialni. Nakarmiłam ją i po zejściu na dół położyłam obok Kuby tak jak wcześniej.

Ł: uratowałem ciasto i kuchnie.
Mart: to dobrze.
Mar: no właśnie.
Mar: a jakie jedzenie w ogóle  będzie?
Ł: ciasta, sałatki, karp, zupa ta czerwona. Pierogi i coś jeszcze zrobimy.
Mart: no. Kuba miał nam pomóc a co robi.?
K: no Już wstaje.
Mart: to ty spałeś czy udawałeś?
K: teraz sie obudziłem i ciężko mi było otworzyć oczy bo mnie tak nakurwiają.
Mart: pokaż.
Podeszłam do niego, i usiadłam na jego kolanach.
Mart: ile patrzyłeś w telefon dzisiaj?
K: no około sześciu godzin. W sensie sześć godzin przed pójściem spać.
Mart: Kuba no i teraz są tego rezultaty. Łukasz!?
Ł: no?
Mart: podaj mi krople do oczu. Pobawię sie w lekarkę.
K: hehe
Ł: proszę.
Mart: dziękuje. Otwórz te oczy i nie mrugaj.
K: dobrze.
Zakropliłam te śliczne oczka i dałam mu słodkiego buziaka w usta.
K: kocham cie .
Mart: ja ciebie też. Połóż sie i nie otwierają oczu przez chwile.
K: oki ale miałem wam pomóc.
Mart: no ale stało się to co sie stało i nie dasz rady.
K: no dobra.

Wróciłam do kuchni i stwierdziłam, że tyle jedzenia co jest wystarczy.

Mart: chłopcy wydaje mi sie, że tyle jedzenia co jest wystarczy. Bo żadne z nas nie je dużo.
K: no
Ł: racja
Mar: też tak myślę. Kubuś dalej cie bolą te oczka?
K: mniej ale jednak bolą.
Mart: chłopcy ja biorę Łucję i Kubę do studia bo widzicie co z nim jest.
Mar: spoko my oglądniemy jakiś film
Ł: a jedzenie potem damy do lodówki.
Mart: ok Chodź Kuba.

Wziełam małą na ręce, Kuba mnie objął jedną ręką a drugą trzymał sie ściany.
Weszliśmy do studia a on sie od razu położył na łóżko.
Mart: Kubuś idź sie prześpij jeszcze z godzinę.
K: ale chce z wami.
Mart: spoko pójdziemy z tobą. Ale jeśli jeszcze raz usłysze, że siedziałeś wgapiony w telefon przez więcej niż trzy godziny to po prostu ci ten telefon wezme.
K: dobrze przepraszam kochanie to był ostatni raz.
Mart: mam nadzieje.
K: która jest godzina?
Mart: 19:40
K: a Łusia kiedy będzie jeść?
Mart: no za dwie godziny na pewno.
K: a okey. Śpimy tu czy na górze?
Mart: tutaj.
K: w sumie mała tutaj ma łóżeczko to możemy tu.
Mart: dobra nie gadaj już tylko daj Łucję do jej łóżka.
Wykonał to o co go poprosiłam przykrył ją kocykiem i wrócił do mnie na łóżko. Przytulił sie i zaczął głaskać po głowie.
K: nie spodziewałem sie, że na swojej drodze spotkam miłość życia z którą będę miał wspaniałą córkę i z którą sie ożenie. Kocham was najbardziej na świecie.
Mart: my ciebie też.
Po tej wymianie zdań zasnęliśmy na jakieś dwie godziny bo Łucja nas obudziła swoim cichym płaczem.

Nadałaś sensu mojemu życiuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz