Jak mnie nazwałeś?

472 17 35
                                    

*Martyna*
Wstałam o 8:35, chłopców pewnie męczy kac... Aha miałam racje.

K: daj mi coś na ból głowy.-jęknął Kuba.
M: może jakieś proszę na wstępie.
K: pierdol sie.
M: okey jesteś na kacu wiec to zrozumiem.

Przyniosłam mu tabletki i szklankę wody.

M: wypij może ci przejdzie.
K: tsaa.

Łucja sie obudziła, więc nakarmiłam ją i poszłam się ubrać.

(Włosy uczesałam tak jak na zdjęciu)Postawiłam na taki makijaż

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(Włosy uczesałam tak jak na zdjęciu)
Postawiłam na taki makijaż

(Włosy uczesałam tak jak na zdjęciu)Postawiłam na taki makijaż

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Łusia międzyczasie bawiła sie grzechotką na łóżku.
Gdy wszystko skończyłam, wzięłam tą łobuziarkę na ręce i zeszłam na śniadanie.

Ł: hej
Mar: hejołka.
M: siema.
K: jak ty sie ubrałaś.!?
M: o co ci chodzi?
K: wyglądasz jak...
M: powiedz co o mnie myślisz.!
K: jak jakaś lafirynda.

Łzy napłynęły mi do oczu, jak on mógł tak powiedzieć.

Ł: ty gnoju coś powiedział.?!
K: pierdol sie.
M: co ci do chuja jest?
K: Jezu co ja w tobie widziałem... Rozwiódłbym sie z tobą gdyby nie te dwa bachory.
M: sam marzyłeś o dwójce.
K: no z inną tak.
M: Marek weź Łucje błagam.
Mar: daj ją.

Położyłam mu ją na ręce a sama pobiegłam do łazienki zamykając drzwi na klucz. Usiadłam pod drzwiami i dałam upust łzom... Dlaczego on tak powiedział. Rok małżeństwa, Łucja, teraz prawdopodobnie Nikodem. Przypomniałam sobie gdzie Łukasz trzymał żyletki, wzięłam jedną i przyłożyłam do ręki robiąc ślad przypominający literę K. Polała sie krew wiec zabandarzowałam to i płakałam dalej... Po paru minutach usłyszałam kroki jednak przy wejściu do pomieszczenia w którym byłam ucichły.

K: Martynka otwórz przepraszam.-mówił Kuba szlochając.
M: po co?!
K: chce ci wyjaśnić moje zachowanie.

Otworzyłam mu te przeklęte drzwi, wpadł do środka z prędkością światła.

K: Łukasz z Markiem i Łucją poszli na spacer.
M: wiem i co?
K: skarbie przepraszam za to co mówiłem.
M: czemu... Czemu to powiedziałeś?
K: Gdy jestem na kacu coś mi odpierdala. zachowuje sie jak nie ja.
M: powiedziałeś że gdyby nie dzieci to byś sie ze mną rozwiódł.
K: w życiu bym tego nie zrobił. Ja cie kocham jak nigdy nikogo.
M: ja ciebie tez, nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.

Gdy to wypowiedziałam złożył namiętny pocałunek na moich ustach.

K: Kotek?
M: niom?
K: poszukamy jakiś rzeczy dla małego?
M: eee ale będzie musiał mieć pokój z Łucją.
K: czemu ?
M: no przecież wszystkie pokoje są zajęte.
K: aaaa bo ty nie wiesz.
M: czego?
K: przecież obok łazienki są jeszcze dwa pokoje
M: ale fajnie.
K: to co ja sie ubiore i pojedziemy.
M: Kubuś najpierw to mnie zawieziesz do ginekologa.
K: a no tak spoko.

Po 50 minutach Bubuś był gotowy, jednak ostatnie chwile kaca gdzieś dają sie we znaki.

M: Kochanie na pewno dasz rade prowadzić?
K: spokojnie dam rade. Co ci sie stało w rękę?
M: nieważne.
K: skarbie pokaż proszę.

Odwinęłam bandarz z ręki a w oczach Kubańczyka można było dostrzec zbierające sie łzy.

M: misiek nie płacz.-powiedziałam łamiącym sie głosem.
K: to... To przeze mnie?
M: nie przez ciebie
K: kiedy to zrobiłaś?-zapytał z troską.
M: dziś rano.
K: czyli jednak przeze mnie.
M: zrobiłam to pod wpływem emocji po prostu zabolało mnie to co powiedziałeś.
K: ja sam nie wiedziałem co mówię, dopiero Łukasz mi przywalił z liścia i zacząłem rozumieć co zrobiłem.
M: pewnie cie zabolało bo mój braciszek ma niezłą siłę.
K: uderzył cie?
M: nie. Po prostu wiem jak ostatnio podniósł mnie i Marka naraz.
K: no to nieźle. Jesteśmy już.
M: super, tam po drugiej stronie jest MacDonald mógłbyś ?
K: dla dwóch słodziaków wszystko.

On skierował sie w stronę jedzonka a ja weszłam do budynku w którym znajdowała sie lekarka.

Po około pół godziny wyszłam a Kubuś czekał w aucie z żarełkiem (XD~).

K: wcinaj.-powiedział z uśmiechem Kubuś.
M: za 9 miesięcy zabierasz mnie na siłownie.
K: no jak chcesz. Co tam u lekarza.
M: narazie zajebiście. Kubuuuś?
K: sądząc po twoich oczkach chcesz na zakupy?
M: no tak
K: masz do wydania 15 tysięcy.
M: to przepraszam my jedziemy do normalnej galerii czy kurde do Gucci?
K: gdzie chcesz. Ja proponuje Gucciego.
M: no dobra...

ileś godzin później:
nasze zakupy skończyły sie tak:
Kuba kupił sobie pasek, portfel i torbę ja wybrałam dwa paski, torebke, portfel i w Adidasie bluzę dla siebie i Kubusia.

M: gwiazdy Gucci to my.-parsknęłam śmiechem.
K: no raczej.
M: Kubuusiek nagramy coś razem?
K: nie głupi pomysł... Ale nie dziś
M: spoczko.
K: Martynka, jeszcze raz cie przepraszam za to co rano odjebałem.- w jego oczach znów można było dostrzec łzy.
M: ale ja ci już wybaczyłam, bo wiedziałam że na kacu możesz robić różne rzeczy.
K: nawet nie wiesz jak się cieszę.-złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.

Wróciliśmy do domu,  wzięłam Łucję i razem z Kubą zeszliśmy do studia gdzie dałam małej jeść i zasnęła.  A my dokończyliśmy oglądanie zdjęć. Poszliśmy spać po północy.

___,_,_,_,_,,_,_,__,,_,_,_,_,_,_,,_,_,_,,_
Siema małolaciki! Xdd
Mam nadzieje, że wam sie rozdział spodoba, co myślicie o tym naszym Kubusiu? Taki trochę mistrz dram.

Papatki❤😗

Nadałaś sensu mojemu życiuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz