Przecież mówił pan...

550 23 8
                                    

*Martyna*
Obudziłam sie o 5:50 prosząc Boga w myślach abym mogła spojrzeć w te jej piękne oczka. Wiem, że brzmi to dziwnie ale jako jej mama nie mogę dopuścić do siebie tej myśli. Jejku moje przemyślenia zajęły mi 10 minut.
Kuba zaczął sie rozbudzać.

K: hej kochanie
M: hej
Ł: siema
K: ubierajacie sie jedziemy do szpitala.
M: dobra.
Ł: ok

Ubrałam czarne spodnie adidasa, czarną bluzkę z Gucci i bluzę Łukasza z Calvina Cleina. Włosy zostawiłam rozpuszczone a makijaż to tylko bezbarwna pomadka i tusz do rzęs.
Chłopcy czekali już przy drzwiach, ubrałam trampki i wsiedliśmy do auta.
Po 20 minutach jazdy wlecieliśmy do środka od razu na 2 piętro w sali gdzie wczoraj o mało nie zeszłam na zawał dziś pielęgniarka trzymała na rękach... Naszą Łucję.
K: widzicie to?
M: tak jakim cudem.
Ł: nie wiem ale trzeba sie dowiedzieć.

Wkroczyliśmy do środka gdzie przywitała nas ciepłym głosem lekarka. Nie powiem byłam lekko wkurzona bo w nocy dzwoni do mnie lekarz i mówi, że moja córka nie żyje a dziś pielęgniarka nosi ją na rękach.

K: Dz... Dzień dobry.
M: Dzień dobry
Ł: witam.
P: witam państwa w czym mogę pomóc.

M: jestem mamą Łucji a to jest jej tata i wujek.- wskazałam ręką na Kube i Łukasza stojących obok.

Ł: dziś w nocy jej mama dostała telefon od lekarza, że Łucja zmarła na skutek działania trucizny.

P: fakt Łucja została przywieziona z dużą gorączką spowodowaną działaniem trucizny
K: to dlaczego zostaliśmy poinformowani, że ona nie żyje.?

P: bo to była prawda akcja serca została zatrzymana z niewiadomych przyczyn. Reanimowaliśmy ją lecz nie przyniosło to skutków. Więc ten lekarz zadzwonił do państwa i powiedział to co powiedział. Wykonał telefon i poszedł do domu. Po jego wyjściu stał sie cud i mała zaczęła płakać i otwierać oczka. Ale i tak ta trucizna była podana. Na szczęście mieliśmy odtrutki więc po jej wybudzeniu podaliśmy ją od razu.

M: dobrze najważniejsze, że żyje i nas nie opuściła.

P: do 4 dni powinna zostać wypisana.

K: dobrze Dziękujemy.

P: proszę bardzo, Łucja do wujka pójdzie a państwa proszę o podpisanie kilku dokumentów.

M: dobrze

K: oczywiście.

Ł: idźcie a ja zostanę z małą.

Podpisaliśmy jakieś tam papiery i wróciliśmy na sale. Nurtowała mnie jedna rzecz kto podał Łucji tą jebaną truciznę.

M: kto był z Łucją trzy dni temu w domu?

Ł: Kaśka bo my wszyscy byliśmy w galerii.

M: czyli ona była sama z małą?

K: tak sama. Sugerujesz coś?

M: tak chce zasugerować, że ona była zazdrosna o to, że Kuba jest ze mną a nie z nią. Słyszałam kiedyś przypadkowo jak mówiła do swojej przyjaciółki słowa: ,, ta suka jest z nim w ciąży, jak tylko bachor sie urodzi a oni wezmą ślub to właśnie w tym dniu dosypiemy mu jakiejś trucizny załatwisz coś.''
I w ten oto sposób mamy całą układanke. Teraz tak idziemy z tym na policje czy zostawiamy to w spokoju?

Ł: idziemy na policje ona przecież chciała zabić Łucję a potem ciebie.

K: Łukasz ma racje jedziemy na policje.

M: dobra daj Łucję do łóżeczka.

Pożegnaliśmy sie z pielęgniarką i pojechaliśmy na komende.
Każdy z nas musiał odpowiedzieć na pytania. Podaliśmy im nasz adres i godziny w których Kaśka jest w domu. Dziś pewnie będą z Markiem bo obsługa powiedziala wszystkim o zaistniałej sytuacji.

Wróciliśmy do domu i umówiliśmy sie z policjantami, że my wejdziemy normalnie a oni później zapukają i wejdą coś tam mówiąc.

Nie myliłam sie to babsko tam siedziało.

Ka: hej gdzie mała?

M: w szpitalu.

Ł: ma zapalenie gardła.

K: do 4-5 dni może zostać wypisana.

Ka: co wy tak każdy po zdaniu mówicie?

Marek: no właśnie.

Wtem usłyszeliśmy pukanie do drzwi wejściowych. Pobiegłam otworzyć.

Panowie weszli i skierowali sie do wczesniej wyznaczonego przeze mnie terenu.

P1: witam komenda miejska w Szczecinie czy zastaliśmy panią Katarzynę Werniak?

Ka: tak to ja a o co chodzi?

P2: zostaje pani aresztowana w związku z zarzutem usiłowania zabójstwa nieletniej Łucji Flas..

Marek: Kasia czy ty to zrobiłaś?

Ka: tak zrobiłam to bo Kuba powinien być ze mną a nie z tą suką.

P1: dobra koniec tego gadania. Co ustaliliśmy dowiecie sie do dwóch dni.

Wszyscy : dobrze.

Policjanci wyprowadzili ją w kajdankach.

Marek: skąd podejrzenie, że to Ona zrobiła?

Ł: trucizna została podana trzy dni temu a wtedy my byliśmy wszyscy razem na zakupach. W domu z Łucją była tylko ona więc sam widzisz.

Marek: przepraszam.

Mart: Mareczku ale nie masz za co.. Grunt, że mała przeżyła i wszystko jest dobrze

K: no dokładnie.

Ł: właśnie chodź mały.
Oni poszli do sypialni a ja z Kubą stwierdziliśmy, że oglądamy Anabelle.

M: to co oglądamy?
K: Anabelle.
M: świetnie.

I oglądaliśmy do 1 w nocy.

Siemka to znowu ja spodziewaliście sie, że Łucja przeżyje.?? Albo tego, że za próbą otrucia córki Martyny i Kuby będzie stała Kasia?
No ja sie stałam czarodziejką z księżyca i Łucja przeżyła. Przepraszam za strach na jaki was naraziłam dobranoc😘❤

Nadałaś sensu mojemu życiuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz