Musisz to zrobić...

341 18 4
                                    

*Kuba*
Wróciłem do domu najszybciej jak się dało, jednak po drodze i tak ryczałem jak dziecko. Byłem na siebie wkurwiony za to czego się dopuściłem. Martyna mnie nie będzie chciała znać, ona tyle dla mnie znaczyła i dalej tak jest.
Wysiadłem z samochodu i wszedłem do domu. Poszedłem do salonu gdzie siedziała moja księżniczka cala zapłakana.

K: cześć
M: hej jednak wróciłeś
K: no tak
M: fajnie było u kolegi?.-zrobiła nacisk na ostatnie słowo.
K: no tak to spoko morda.
M: nie udawaj bo i tak wszystko wiem. Dobrze się ją ruchało?!
K: Martyna ja przepraszam
M: źle ci ze mną było?
K: nie ja Naprawdę nie wiem dlaczego się tak stało.
M: jeśli chodzi o nas to nie wiem co będzie dalej, co do mieszkania no to będziemy mieszkać razem a dalej się zobaczy.
K: dobrze ja naprawde nie wiem jak to się stało.
M: a co do mojej choroby to nie zamierzam się leczyć
K: musisz to zrobić
M: niby dlaczego
K: dla dzieci dla Łukasza, Marka, dla mnie, proszę skarbie zrób to.
M: nie wiem
K: proszę.
M:  zrobię to tylko dla dzieci i chłopaków ty jak się ogarniesz i zrozumiesz swój błąd to dołączysz do nich.
K: dobrze kocham cie.
M: jasne uwarzaj bo uwierze.
K: mowie prawdę. A tak ten w ogóle to kto ci powiedział.?
M: mhm moja zjebana przyjaciółka Ola wysłała mi zdjęcie czegoś czego nie chciałam widzieć.
K: aha. Ale ja sobie nie przypominam, żebym z nią szedł do łóżka po koncercie. Wypiłem jedną lampkę wina.
M: jedną?
K: tak jedną... O kurwa no jasne!
M: co?
K: nie nic dowiesz się w swoim czasie

*Kuba*
Ja jestem serio zjebany przecież ta psychopatka Ola mogła mi czegoś dosypac i temu wylądowałem z nią w łóżku. Dobra chuj muszę do niej jechać i to wyjaśnić. Co prawda potem to zrobiłem z własnej woli...

K: Młoda muszę jechać
M: gdzie?
K: no nieważne
M: tak kurwa jedź do tej zdziry i się z nią ruchaj!
K: nie

Wyszedlem z domu i wsiadłem do auta. Pojechalem do tej szmaty i kurwa wiedziałem, ze ta rozmowa będzie dziwna i trudna.
Będąc juz pod mieszkaniem Olki zacząłem walić w drzwi. W końcu mi szmata otworzyła, wszedlem do niej do domu jak do siebie trzasnąłem drzwiami i stanąłem w salonie z bardzo złowrogą miną.

O: Kubuś co jest?
K: ty się kurwa jeszcze pytasz!?
O: skarbie o co chodzi?
K: dosypałaś mi czegoś do wina!
O: skąd ten pomysł?
K: bo ja bym na zdrowych zmysłach nie zdradził Martyny
O: dobrze rozgryzłeś mnie tak dosypałam ci do wina jakiegoś gówna.
K: czemu ty dziwko to zrobiłaś?
O: zazdrościłam Martynie takiego życia, ze ma męża, brata i dzieciaki.
K: ty jebana idiotko chciałaś zniszczyć moje małżeństwo
O: chciałam być szczęśliwa.

Wyszedłem z jej mieszkania trzaskajac drzwiami. Wsiadlem do auta i pojechałem do sklepu. Tam poszedłem na dzial z napojami nie dla dzieci. Wysoko procentowe soczki. Miałem sięgnąć po jakąś tanią wódkę lecz powstrzymała mnie myśl o tym, ze w domu czeka na mnie moja mała księżniczka. Przeszedłem na dział ze słodyczami i wziąłem jakąś czekoladę. Zapłaciłem i wsiadlem spowrotem do samochodu.
Po dwudziestu minutach siedzenia w aucie ruszylem w stronę domu. Jednak po drodze była kwiaciarnia więc zatrzymałem się i kupilem jebańsko wielki bukiet kwiatów biało-różowych.
Zapłaciłem i pojechałem w końcu do domu.

Wszedłem do środka i zobaczyłem mojego skarba w salonie, oglądała the kissing both.

K: hej
M: tsa cześć
K: proszę to dla ciebie.- położyłem kwiaty na kanapę.
M: dzięki.
K: kochanie...
M: co ruchać ci się zachcialo?
K: kicia proszę wysłuchaj mnie
M: no to mow ja słucham.
K: Ja po koncercie nie zrobiłem tego świadomie.
M: że co proszę?
K: Ona mi czegoś dosypała
M: niby skąd to wiesz, przyznała ci się do tego?
K: tak
M: masz dowód?
K: nie ale tak naprawdę powiedziała.
M: wiesz co Kuba wstydził byś się kłamać.

Dziewczyna wstała i poszła na górę... Kurwa Flas debiulu coś ty narobił

Time skip: 2 tygodnie później
*Kuba*
Od dwóch tygodni nic sie nie zmieniło, Martyna się do mnie praktycznie nie oddzywa, dzieciaki są z nami w domu i naprawę takie nie oddzywanie się do siebie jest trudne, prawie trzy tygodnie bez przytulenia się do mojego skarba, bez całowania jej... A Łukasz i Marek? Oni byli u nas wczoraj i cały dzień przegadali z Martyną, ze mną zamienili tylko parę słów. Naprawdę to boli gdy ktoś kogo kochasz cię olewa. Aktualnie jest 11:38 a ja leże w łóżku, sam i myślę. Zastanawiacie się pewnie czemu o tej porze ja prawie śpie, otóż ryczałem całą noc bo mi smutno było. Około 1:40 byłem w łazience, a wychodząc zajrzałem do tego pokoju, w którym teraz śpi Martyna. Moja księżniczka leżała w łóżku i płakała, nie wchodzilem do środka bo i tak w odwiecie bym dostał słowo spierdalaj.

Leżałem i kurwa znowu ryczałem, aż do sypialni weszła Martyna.

M: masz zamiar cały dzień przeleżeć w tym syfie?
K: nie , juz wstaje. Skarbie?
M: co chcesz?
K: co mogę zrobić aby twój dzień był lepszy?
M: zrób obiad
K: dobrze

Wstałem z łóżka i poszedłem  do kuchni. Chuj z tym, ze byłem w samych bokserkach. Będąc w kuchni stwierdziłem, że zrobię pizzę.
Wyjąłem z lodówki wszystko co potrzebne i zacząłem przygotowywać jedzonko. Po dziesięciu minutach ujrzałem Martynkę z dzieciakami, tia zostaw człowieku otworzona Szafę a bluza od razu zniknie. Moja piękność była ubrana w jasno niebieskie spodenki dosyć krótkie, i moją czarną bluzę... Ciekawe co ma pod bluzą.

Wyjąłem z lodówki jogurt z jagodami i zaniosłem dziewczynie.

K: zjedz zanim będzie pizza.
M: muszę mamusiu?
K: tak musisz

Ona juz nic nie odpowiedziała tylko niechętnie zaczęła jeść.

~2,5 godziny później~
Zjedliśmy pizzę, dzieciaki zasnęły a ja z Martyną oglądamy transformersy.
W połowie filmu młoda zasnęła opierając się o moje ramie. Wziąłem ją delikatnie na ręce i poszedłem do sypialni. Położyłem ją na łóżko i pocałowałem w czoło.

K: śpij dobrze aniołku.

Wyszedłem z pokoju i wróciłem na dół gdzie spały maluchy. Położyłem się na kanapie i zasnąłem.

*Martyna*
Czułam jak Kuba niesie mnie do sypialni, całuje w czoło i wychodząc mówi "śpij dobrze aniołku" to było mega słodkie i może czas mu mu wybaczyć? Nie wiem zastanowie się. Obudziła mnie burza szalejąca na dworze, szczerze boje się burzy, mam 23 lata i się tego dalej boje fajnie co nie?
Naprawdę mega się bałam ale do Kuby nie pojde, chociaż może... A chuj raz sie żyje. Wyszłam z sypialni i zobaczyłam, że dzieciaki są w pokojach, a w salonie był włączony telewizor. Zeszłam na dół gdzie zobaczyłam, że na kanapie leżał Kuba. Podeszłam do niego i lekko go szturchnęłam.

M: Kuba?
K: ... Co?
M: bo... Bo ja się boje... Burzy
K: no to wskakuj.- chłopak przesunął się robiąc mi miejsce.

Położyłam sie obok niego i myślałam co bedzie dalej.

K: chcesz się przytulić?
M: nie wiem jeśli chcesz to sie przytul.

No i to zrobił, przytulił mnie i zaczął ręką błądzić po moich plecach.

K: co mam robić abyś była szczęśliwa?
M: ty nic, to ja jestem problemem dla ciebie, taka Ola by ci nie przeszkadzała.
K: nie jesteś żadnym problemem zrouzm.
M: jasne
K: przepraszam za to co ci zrobiłem, ale ona naprawde mi czegoś dosypała za pierwszym razem.
M: wierze ci, i ja tez przepraszam ze byłam taka suką.
K; nie byłaś a teraz przytul się i spimy bo ja nie spałem całą noc.
M: ja tez, ale jak dzieciaki sie obudzą?
K: będę słyszał, ty masz odpoczywać kiedy idziesz do lekarza?
M: w czwartek
K: nio to pójdę z tobą.
M: dobrze.-pocałowałam go i przytuliłam mocniej

Po chwili zasnęliśmy oboje...

No to ten witam w kolejnym rozdziale, jak widzicie nasza Martynka jest bardzo uległa i Kubie wybacza no ale tak to jest. Więc no czekajcie na kolejna część i komentujcie. Bajo

Nadałaś sensu mojemu życiuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz