Rozdział 26

6.9K 154 10
                                    

Waśnie siedzę w BMW x8 i jadę z bliźniakami do centrum handlowego. Ethan nie był z tego faktu zadowolony, a wręcz protestował, ale jak to powiedział Vin nie miał nic do gadania, a Grayson przyjął tą informacje obojętnie.

Pod centrum handlowym byliśmy o 3. Wysiadłam z auta i rozejrzałam się za wejściem do centrum handlowego.

-Masz być tutaj o 5, jeżeli chociaż trochę się spóźnisz pojedziemy bez ciebie - warknął Ethan zamykając auto i ruszył do wejścia. Milutki, jak zawsze.

Grayson popatrzył na mnie ze współczuciem i ruszył za bratem życząc mi miłych zakupów i on też zniknął. Cóż czyli zostałam sama.

Weszłam do galerii i rozejrzałam się, zastanawiając co mogłabym kupić dla Andy'ego. Ulubioną marką ubrań chłopaka było Gucci, więc też skierowałam się do tego sklepu, który aż raził mnie bogactwem i wiedziałam, że ta wizyta na pewno zaboli mój portfel. No, ale co zrobić? Jak ma to mu sprawić przyjemność to kupię mu coś fajnego i co będę miała pewność, że będzie używał.

Po przekroczeniu sklepy od razu podszedł do mnie ekspedient i zapytał w czym może pomóc, a ja poprosiłam go o pokazanie męskich pasków jakie są na stanie. Pokazał mi wszystkie paski jakie były w sklepie, lecz mój wzrok przykuł jeden i to szczególnie.

Był to czarny pasek z wężem, który oplątuje pas i służy jako klamra. Był bardzo kreatywny z czego się cieszyłam, inni pewnie będą mieli lepsze i droższe prezenty, no ale mnie nie stać na takowe. Pomimo tego, że był to głupi pasek i tak wydałam na niego 300 dolarów.

Wyszłam ze sklepu z piękną torbą z Gucci i z chudszym portfelem, co prawda Vin dał mi kartę kredytową po to żebym zapłaciła za prezent, ale prędzej by mi ręka uschła niż bym zapłaciła za ten prezent z jego pieniędzy. Wystarczająco dużo już kupił mi.

Zakupy zajęły mi dokładnie pół godziny, więc postanowiłam zrobić sobie spacer. Założyłam na nos Ray Ban'y i ruszyłam powolnym krokiem w stronę jakiegoś parku.

Chodziłam po parku gdy nagle zobaczyłam jak jakiś facet zabiera kobiecie torebkę i zaczyna uciekać, a kobieta stoi zaskoczona. Nie ma takiej opcji, ruszyłam biegiem za mężczyzną. Może był większy ode mnie i miał dłuższe nogi, ale nie umiał ich używać.

Po chwili byłam już tak blisko mężczyzny, więc podłożyłam mu nogę, a on się wywrócił. Mięczak.

Sprzedałam mu prawego sierpowego na co jęknął z bólu, zabrałam torebkę i wróciłam do zapłakanej kobiety. Siedziała na ławce i potwornie ryczała.

-Przepraszam, proszę pani - powiedziałam najłagodniej jak umiałam i złapałam ją za ramię, na co ona się wzdrygnęła, ale popatrzyła na mnie.

W jej oczach wymalował się szok jak zobaczyła, że trzymałam jej torebkę. Oddałam jej torebkę, a ona mnie przytuliła, okey? To było dziwnę.

-Dziękuję - powiedziała po chwili.

-Proszę bardzo - odpowiedziałam i ruszyłam na dalszy spacer.

Dzisiaj był bardzo słoneczny i ciepły dzień, a ja męczyłam się cały czas w tych czarnych długich jeansach. Cat proponowała mi parę razy, żebym się przebrała w spódnicę, sukienkę czy chociażby shorty, ale ja nic sobie z jej słów nie robiłam, sorry ale za dużo mam brzydkich blizn, żeby bez zakrycia ich pokazać się na mieście i jeszcze w dodatku te moje ogromne uda. Nie ma opcji, do końca życia będę chodziła w czarnych rurkach.

O kurwa!

Jest za 15 piąta, więc szybkim tempem zaczęłam kierować się w stronę galerii. Po 10 minutach byłam już na parkingu i szukałam BMW, ale nigdzie nie mogłam go znaleść. Albo mnie tym razem oni wychujali, albo ja jestem jakaś niedojebana. Stałam w miejscu gdzie ostatni raz widziałam BMW, ale teraz na jego miejscu stoi Citroen Cactus.

Usłyszałam za sobą nadjeżdżający samochód, ale nie przejęłam się tym zbytnio, bo tutaj co chwilę jeździły auta. Ale jak usłyszałam trąbienie tuż za mną odwróciłam się i zobaczyłam rozbawionego Andy'ego za kierownicą niebieskiego Lamborghini Huracan z blachami "BOSS", to było w jego przypadku normalne i rozpoznawalne. Żeby nie był dociekliwy otworzyłam przednią klapę, włożyłam do środka prezent i moją torebkę.

-Co tam miałaś? To dla mnie? A może dla Cat? - zapytał podejrzliwie zerkając na mnie. Kurwa dopiero co wsiadłam, a on już obsypał mnie setką pytań.

-Jedź i tak nie dowiesz się co tam jest - powiedziałam patrząc na niego, a on tylko westchnął aktorsko i udał obrażonego, a ja już wiem, że jak wyjedzie na autostradę przejdzie mu ten mini foszek.

Tym razem też tak było cieszył się jak małe dziecko gdy wymijał auta, a ja się z niego śmiałam. Na jego liczniku najniższą prędkością było 200 km/h.

Poczułam jak skręcił w jakąś uliczkę i nie za bardzo wiedziałam co knuł, ale zaraz moje wątpliwości rozwiały się gdy zajechaliśmy na duży plac gdzie stał z Dylan fajką oparty o Audi Q9. Chwila chwilunia, o ja pierdole!!!

Wysiadłam z auta i w szybkości światła otwarłam bagażnik Lambo i wyciągnęłam moje rzeczy, patrząc na Andy'ego, który myślał, że zapomnę zabrać moich rzeczy i sobie poszpera. Zrobił minę obrażonego dziecka, a ja mu wykrzyczałam, że i tak się nie dowie co jest w środku, a on pokazał mi fuck'a i odjechał z piskiem opon, a Dylan patrzył na nas śmiejąc się, bardzo kurwa śmieszne.

-Cześć małolata - powiedział i uśmiechnął się, kołtuniąc mi włosy, uhh!

-Cześć dorosły - powiedziałam kąśliwie, ale zaraz potem mi przeszło jak odsunęłam się od niego i popatrzyłam na cudeńko jakim przyjechał.

Zdjęłam okulary przeciwsłoneczne i patrzyłam w szoku na przepiękne auto. Jakim cudem ten idiota ma to auto, skoro nie ma go jeszcze na rynku?!

-Skąd ty masz najnowsze Audi Q9?! - zapytałam z powrotem zakładając okulary, a on się uśmiechnął i wypuścił dym.

-Widzę, że mała dziewczynka interesuje się autkami - powiedział przesłodzonym głosem próbując mnie sprowokować.

-Po pierwsze: nie jestem małą dziewczynką - warknęłam. -Po drugie: tak - powiedziałam już milej.

-Udowodnij mi, że nie jesteś małą dziewczynką - powiedział po chwili i wyciągnął w moją stronę fajki, jebany. Nienawidzę palić papierosów, a zwłaszcza tych tradycyjnych.

-Sorry, ale ja tylko elektryki powiedziałam uśmiechając się. 1:0

-A z tym to nie ma problemu - powiedział z chytrym uśmiechem i otworzył przednie drzwi pasażera i wyciągnął smoka. 1:1, kurwa.

-Jaka moc? - zapytałam.

-32 - odpowiedział, a mi kamień spadł z serca, że nie 64. Oznaczałoby dla mnie zgon. Pamiętam jak Collins poczęstował mnie 64 mówiąc, że to 0. Kurwa prawie się udusiłam.

Na twarzy Dylana cały czas był ten jego perfidny uśmiech, potwierdzający że w jego oczach jestem małolatą.

-Pokazać ci jak się tego używa? - zapytał z kpiną w głosie.

Wzięłam dużego bucha po tym jak mi to powiedział, patrzyłam na jego minę która mu zżędła jak wydmuchałam mu dym prosto na twarz. Zaśmiałam się widząc po chwili widząc jego niemrawą minę.

-Dobra, ale to było nic - powiedział po chwili. - Skoro jesteś taka "dorosła" to pocałuj mnie - dodał znowu z tym perfidnym uśmiechem.

Don't LieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz