Rozdział 103

8.7K 178 196
                                    

Nie, to nie może być prawdą! Wybiegłam z damskiej toalety gdzie zobaczyłam jak Vin, mój Vin doszedł w jakiejś blond ździrze.

Minęłam Ariane, która była zaskoczona, tym że już wychodzę z imprezy. Zabrałam kluczyki do samochodu i w jak najszybszym tempie opuściłam klub.

Jak zbiegałam ze schodów potknęłam się i złamałam szpilkę. Przeklnęłam w myślach i zdjęłam przeklęte buty.

Wyszłam na powietrze i dopiero teraz doszło do mnie to co widziałam. Do moich oczu doleciały łzy, a ja się załamałam. Kurwa, dlaczego ja?

Po drugiej stronie ulicy zobaczyłam samochód, do którego miałam kluczyki.

Ruszyłam bez zastanowienia do samochodu nie rozglądając się dookoła co było moim błędem... a może zbawieniem?

Spojrzałam w lewo skąd wydobywał się dźwięk klaksonu, a potem uderzenie.

Wstałam gwałtownie, a maszyna bardzo szybko pikała. Spojrzałam na maszynę i zobaczyłam, że miałam bardzo wysokie ciśnienie.

Kiedy pikanie się unormowała usłyszałam jak na korytarzu ktoś się kłócił. Nie miałam najmniejszej ochoty wstawać i robić sztucznego tłoku, ale usłyszałam w kłótni głos Calum'a i Henry'ego.

W ślimaczym tempie wstałam z łóżka, swoją drogą nie wiem jak się tutaj znalazłam, ale mniejsza o to.

Zaczęłam ciągnąć stojak na kroplówkę w stronę drzwi, a głosy się nasiliły.

-Gówno może zrobić twój prawnik, bo jest twoim bratem - warknął wujek, a ktoś mu coś odpowiedział w tak samo miły sposób.

Otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz. Rozejrzałam się po jego całej długości i zobaczyłam, że koło świeżo wymienionych szklanych drzwi stał Calum i Wujek bardzo się z kimś kłócąc, ale nie mogłam dostrzec, kto jest po drugiej stronie, przez wysokie sylwetki mężczyzn z mojej rodziny.

-Tutaj może wejść tylko najbliższa rodzina - warknął Calum, a ja usłyszałam prychnięcie z drugiej strony. Tak bardzo dobrze znane mi prychniecie, to Vin.

W tym właśnie momencie stojak zaskrzypiał zwracając uwagę mężczyzn.

Kiedy dostrzegłam Vin'a, który wypalał we mnie dziurę tymi cholernymi zimnymi oczami wszystko wróciło. Poczułam podwójny cios, który tak bardzo bolał.

Całujący się Vin z tą dziewczyną, to jak ją posuwał w kiblu i jak mu było dobrze.

Czas zaczął wolniej płynąć, a ja czułam jak zaczęłam się topić w jego oczach, które tak bardzo kochałam. Jak można być tak głupim i się zakochać?

Bardzo mało brakuje do utracenia całego szczęścia... a może ja go nigdy nie zastałam? Może nigdy nie czułam jak to jest być szczęśliwą?

Organizm tracił połączenie z mózgiem, chciałam wykrzyczeć Vin'owi co mi zrobił, ale tylko traciłam na sile. Każdy oddech zabierał mi siłę, wiec w końcu przestałam oddychać. Klatka piersiowa wydala upiorny dźwięk, a ja poczułam pierwszy raz ból nie do opisania.

Patrzyłam w oczy Vin'a, które mnie pompowały do środka. Czułam się jakbym wylądowała właśnie w tych oczach na lodowej górze, a tak na prawdę z niej spadała. Leciałam bardzo długo i czułam jak zbliżał się mój koniec. Podobno ludzie przed śmiercią widzą takie coś, czy to jest właśnie to? Czy to oznacza ostatecznie mój koniec? Tak się kończy moja historia?

•Calum•

Biegłem ile sił w nogach do dziewczyny, która upadła na podłogę z impetem.

Widziałem w jej oczach strach przepełniony z bólem.

Upadłem na kolana i starałem się ocucić dziewczynę, ale ona wpadła tylko w drgawki. Z ręki gdzie miała pod pietą kroplówkę lata się krew, a dziewczyna była cała blada jak lalka z porcelany.

Słyszałem jak natrętni nieznajomi dla mnie i Henryk'a domagali się wpuszczenia do środka.

Po chwili obok mnie znalazła się jakaś pani doktor i przejęła dziewczynę, która cały czas miała drgawki.

Wstałem z podłogi i zmierzwiłem włosy, które przypadkiem pomoczyłem krwią dziewczyny. Został jej podany tlen i zaczęli ją reanimować.

-Migotanie komór - zawołała doktor i zaczął uciskać klatkę piersiową dziewczyny, a pielęgniarka podawała tlen. -Dalej dziewczyno - warknęła i złapał za sprzęt do defibrylacji. Strzeliła w nią, a jej delikatne ciało podskoczyło do góry. I tak pare razy. Czas leciał tak wolno, że myślałem że trwa to już paręnaście godzin.

Nagle lekarka przestała i spojrzał na swój zegarek.

-Zgon 9.48 - powiedziała wstając i przykryła twarz dziewczyny gazą.

Popatrzyłem szeroko otwartymi oczami na kobietę, który zniknęła za drzwiami pokoju lekarskiego.

Spojrzałem na drzwi i zobaczyłem jak dobrze zbudowany mężczyzna upada na kolana i zaczyna płakać.

Spojrzałem na jego brata i przyglądał się zwłokom dziewczyny, licząc na to że poruszy palcem, ale tak się nie stało.

Popatrzyłem na ojca i ten widok złamał mi serce. Henryk schował twarz w dłonie i żałośnie szlochał.

Ja bezdusznie patrzyłem na to jak pielęgniarka układa Sheile na łóżku i przykrywa ją cienkim prześcieradłem.

Podążam tępym wzrokiem za łóżkiem, które wywozi nieżywą dziewczynę i siadam na plastikowym prześle. Miała jeszcze tyle przed sobą. Była taka młoda.

Ostatni raz spojrzałem na szklane drzwi, w których ryczy mężczyzna, a koło niego klęka brat.

Nie wiedziałem co powinienem zrobić, wiec oddaliłem się z oddziału zostawiając ojca w rozsypce, a dwóch nieznajomych minąłem posyłając im obojętny wyraz twarzy.

To przez niego Sheila nie żyje. Wykrzyczała przez sen, może i przez koszmar, że nie chce go znać.

W przypływie złości odwróciłem się napięcie i po chwili moja pieść obiła mordę tego skurwiela.

-Przez ciebie ona nie żyje - syknąłem i odszedłem szybkim krokiem, zostawiając go i jego pojebanego braciszka.

Skurwysyny nie powinny istnieć w jej życiu.

~~~~~~~~~

The end? I think so...

Dziekuje za tak piękne odebranie mojej pierwszej książki, która zdobyła aż tyle rozdziałów.

🖤🤍Dziękuje czytelniku za dotarcie aż do końca historii Vin'a i Sheili🤍🖤

Don't LieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz