Rozdział 69

4.9K 121 27
                                        

Otworzyłam oczy i usiadłam gwałtownie. Rozejrzałam się po sali w jakiej leżałam, no tak szpital. Nacisnęłam guzik wołający pielęgniarkę i po chwili zjawiła się.

-Jak się pani czuje? - zapytała z uśmiechem.

-Bardzo dobrze, czy mogę porozmawiać z lekarzem? - zapytałam od razu posyłając jej uprzejmy uśmiech, który odwzajemniła.

-Oczywiście - odpowiedziała i już jej nie było.

Wstałam z łóżka i odpięłam całą maszynerię od mojego serca przez co zaczęła pikać. Po chwili wszedł do środka lekarz i jak zobaczył co robię chciał mnie powstrzymać.

-Co pani wyrabia? - zapytał podchodząc do mnie wyłączając piszczący sprzęt za co byłam mu wdzięczna.

-Panie doktorze co mi jest? - zapytałam poważnie patrząc na niego.

-Miała pani w nocy bardzo mocny atak serca - powiedział, a ja zamarłam.

-Miałam zawał? - zapytałam bojąc się odpowiedzi.

-Mało brakowało, a miałaby pani - powiedział zapisując coś.

-To co mi jest? - zapytałam zniecierpliwiona.

-Ma pani nerwicę serca - powiedział, a ja pobladłam.

-Co to takiego? - zapytałam przerażona.

-Nerwica serca to swego rodzaju zaburzenie, które ściśle wiążę się ze stresem. Objawy tej dolegliwości dotyczą przede wszystkim serca, które w wyniku silnego stresu może zacząć źle funkcjonować, jednak budowa serca i naczyń pozostaje bez zmian - powiedział poważnie, a ja przełknęłam ślinę.

-Czyli to wszystko ze stresu? - zapytałam niedowierzając.

-Tak, przepiszę pani leki uspokajające i antydepresanty - powiedział uśmiechając się. - Oczywiście radziłbym zostać parę dni na obserwacji - dodał, ale ja przecząco pokręciłam głową.

-Dziękuję panie doktorze - powiedziałam uśmiechając się i podałam mu rękę.

-Życzę dużo zdrowia i mało stresu - powiedział na odchodne, a ja jeszcze raz podziękowałam.

Jeszce tylko uregulowałam rachunek na recepcji i kupiłam leki w szpitalnej aptece. Wsiadłam do auta i popatrzyłam na telefon, który pokazywał, że jest 4:30 w nocy i ruszyłam z powrotem do domu.

Kiedy dojechałam zostawiłam już samochód na podjeździe, dzisiaj pojadę nim do pracy. Dylan się chyba nie obrazi. Weszłam do środka i ruszyłam do sypialni.

Szybko się umyłam i ubrałam na siebie te same rurki i niebieską koszulę. Uczesałam włosy w wysokiego kucyka i wzięłam balerinki, bo nie było mowy o szpilkach przy przestrzelone nodze.

Zeszłam na dół i wzięłam stertę już nie za dobrych naleśników i wyszłam z nimi na dwór. Wyrzuciłam je za ogrodzenie, przynajmniej jakieś zwierzęta sobie je zjedzą.

Wróciłam do środka po płaszcz i torebkę. Wyszłam na zewnątrz i wsiadłam do Audi. Odjechałam do pracy. Dzisiaj będę trochę wcześniej, ale co tam.

Wjechałam na parking i zamknęłam samochód z klucza i ruszyłam w stronę windy. Kiedy dojechałam na odpowiednie piętro weszłam do mojego biura i popatrzyłam na horyzont. Słońca jeszcze nie było widać, a LA rozświetlały jeszcze lampy uliczne.

Usiadłam za biurkiem i odpaliłam tableta. Weszłam na projekt hotelu w Teksasie i zajęłam się już detalami, mam nadzieję, że dzisiaj skończę już ten hotel. Tak jak powiedziałam tak też zrobiłam. Zadowolona z siebie odłożyłam tableta, przedtem wysyłając kopie na e-maila specjalistów czy wyrażają zgodę na taki wystrój.

Don't LieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz