Rozdział 58

5.6K 122 33
                                    

Obudziłam się o 4 przez koszmar, ale po tym jak zorientowałam się, gdzie jestem i z kim szeroki uśmiech wpłynął mi na twarz. Popatrzyłam na moją lewą dłoń gdzie widniał piękny pierścionek, Vin wczoraj powiedział mi że to prawdziwe diamenty. Pewnie był okropnie drogi, ale bardzo mi się podobał i pasował jak ulał.

Pierścionek był srebrny, a przez cały jego obwód wiły się malutkie diamenciki, które połyskiwały w blasku księżyca. 

Wstałam bezszelestnie z łóżka i pocałowałam Vin'a w czoło. Wyglądał tak spokojnie. Weszłam do łazienki i nalałam wody do jacuzzi. Po paru minutach było już jej wystarczająco dużo, więc weszłam do środka. Rozluźniłam się i popatrzyłam na cudowny pierścionek. Słońce, które powoli wychylało się zza oceanu zaczęło wszystko oświetlać.

Umyłam włosy malinowym żelem, a ciało umyłam żelem o zapachu mango. Wyszłam w wanny i rozczesałam włosy. Założyłam na siebie czarne shorty i hiszpankę (koszulkę bez ramiączek). Umyłam zęby i założyłam z powrotem pierścionek. Wyszłam z łazienki chcąc przejść bezszelestnie, ale nie udało mi się bo Vin leżał na łóżku z otwartymi oczami.

-Dzień dobry - powiedziałam i usiadłam łącząc nasze usta w pocałunek.

-Dzień dobry, maleńka - powiedział zachrypniętym głosem. -Gotowa na dzisiejszy dzień? - zapytał, a ja popatrzyłam na niego.

-A jaki jest ten dzisiejszy dzień? - zapytałam, a on zarzucił kosmyk włosów za ucho.

-Dzisiaj bierzemy ślub - powiedział, a ja gwałtownie się od niego odsunęłam. Co?!

-Co?! - krzyknęłam i wyprostowałam się.

-Wczoraj przecież zgodziłaś się zostać moją żoną - powiedział siadając i przypatrując się mi.

-No tak, ale nie sądziłam, że chcesz tak szybko wziąć ślub - powiedziałam plącząc się we własnych słowach.

-Przez ten cały czas jak mnie nie było załatwiałem wszystko i konsula na wyspie - powiedział z uśmiechem. -Także od dzisiaj będziesz Panią Brown - dodał uśmiechając się szerzej i wbił się w moje usta. Czułam, że to wszystko dzieje się za szybko, ale przecież go kocham. Prawda?

Oddałam pocałunek i wplątałam ręce w jego włosy pociągając za nie. Zamruczał mi do ust na co się uśmiechnęłam.

-Ale ja nie mam odpowiedniego stroju - powiedziałam po chwili, a Vin wstał i ruszył do garderoby, więc poszłam za nim. Wyciągnął z jakiś pokrowców garnitur i białą obcisłą sukienkę, która sięgała mi przed kolano.

-Podoba ci się? - zapytał, a ja potwierdziłam uśmiechając się.

-Jest śliczna - powiedziałam i przytuliłam mężczyznę.

-Kiedy jest ceremonia? - dopytałam.

-O 6, akurat na zachód słońca - odpowiedział. - To co? Jedziemy na śniadanie? - zapytał, a ja popatrzyłam na zegar.

-Przecież jeszcze nie ma 6 - powiedziałam marszcząc nos.

-Ale zanim się przyszykuję i zanim dojedziemy będzie - powiedział i wszedł do łazienki, a ja wróciłam do sypialni i położyłam się na łóżku. Ślub. To słowo odbijało mi się po głowie echem. Mam dopiero 18 lat, czy jestem gotowa na ślub? Odpowiedź brzmi „oczywiście, że nie".

Ale jestem w stanie zrobić to dla Vin'a. Dla mnie to tylko formalność, ale on chce mieć pewność, że nigdzie mu już nie ucieknę. Na jego miejscu zrobiłabym pewnie to samo.

-O czym myślisz? - zapytał kiedy położył się obok mnie.

-Myślę, że jesteś szalony - powiedziałam i spojrzałam w jego oczy, a potem na pierścionek.

-Tylko na twoim punkcie - powiedział wstając i puścił mi oczko, na co się zarumieniłam. -A teraz chodź - powiedział podając mi dłoń, którą od razu przyjęłam. Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy do restauracji. Oparłam głowę o ramię Vin'a uśmiechając się.

-Mam wielkie szczęście - powiedział, a ja popatrzyłam na niego.

-A to niby dlaczego?

-Bo mam cudowną wścibską narzeczoną - powiedział z uśmiechem.

-Przepraszam bardzo, dlaczego niby "wścibską" - zapytałam oburzona, a on jeszcze bardziej się zaśmiał.

-Bo gdybyś nie była wścibska nigdy bym ciebie nie poznał. Gdybyś nie wściubiła nosa w nie swoje sprawy nie byłoby nas tutaj. Gdybyś nie pobiła Dylan'a i jakbyś nie wykiwała Grayson'a i Ethan'a. Nie wyobrażam sobie tego - powiedział i złączył nasze usta.

Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do restauracji. Ma racje, gdyby nie te wszystkie zbiegi okoliczności nie było by nas tutaj. Gdybym nie uciekła w popłochu z domu przed ojcem, nie spotkałabym Vincent'a. Odgoniłam wspomnienia jak najdalej potrafiłam i skupiłam się na teraźniejszości. 

Jak na razie zapowiadała się najładniejsza pogoda, bo niebo było bezchmurne, a słońce dawało o sobie znać.

Poczułam pocałunek na ustach, więc popatrzyłam w tamtą stronę. Tonie był Vin, to był Ben. Otworzyłam szeroko oczy szybko wstając i przytuliłam go.

-Boże co ty tutaj robisz? - zapytałam uśmiechnięta.

-Przyleciałem na wczasy, ty pewnie tak samo - powiedział uśmiechnięty.

-Co u ciebie w ogóle słuchać? - zapytałam uśmiechając się szeroko.

-Po staremu, dostałem się na tą uczelnie co chciałem i będę studiował prawo - powiedział dumny, a ja mu pogratulowałam. Zobaczyłam za plecami chłopaka Vin'a, który szedł do nas jak burza.

-Ben poznaj Vin'a. Vin poznaj Ben'a - powiedziałam po chwili nie chcąc żeby Vin zaczął prać Ben'a.

-Ben, przyjaciel Sheili - powiedział i wyciągnął rękę w stronę Vin'a, on ją złapał i mocno uścisnął, za mocno.

-Vin, mąż Sheili - powiedział twardo, a Ben popatrzył na mnie zaskoczony.

-Tak, od dzisiaj będzie to mój mąż - powiedziałam uśmiechając się niepewnie pokazując dłoń.

-No to gratulację - powiedział zmieszany i odszedł w ekspresowym tempie zostawiając nas samych. Odprowadziłam go wzrokiem do wyjścia z restauracji i spojrzałam na mężczyznę. 

-Vin, spokojnie on jest dla mnie jak brat, poza tym ma dziewczynę - wymyśliłam pierwszą lepszą wymówkę i szybko pocałowałam go w usta. - A poza tym to ciebie kocham i z tobą biorę ślub, panie zazdrośniku - powiedziałam uśmiechając się. Wstałam od stołu i ruszyłam nabrać sobie jedzenia.

Wzięłam jeszcze nam picie i wróciłam do stolika. Położyłam Vin'owi szklankę gazowanej wody, za co mi podziękował.

-Po co tutaj była w ogóle Jessica? - zapytałam nagle.

-Miała mi pomóc zorganizować zaręczyny i ślub - powiedział od razu i nabrał jedzenia do ust, a ja zaczęłam kroić mojego naleśnika.

-Jak się czuje Cat? - zapytałam nagle i zrobiło mi się głupio, że dopiero teraz zadałam to pytanie.

-Nie najlepiej, ale obiecałem jej że cię znajdę, więc ona obiecała, że dla ciebie będzie chodziła na terapię - powiedział, a na moje usta wpłynął uśmiech.

-Sheila, wiesz że jakby co to możesz mi powiedzieć o tym wszystkim, nie naciskam bo wiem, że to jest bolesne dla ciebie i nieprzyjemne. Ale wiedz, że ja zawszę będę po to by to wysłuchać - powiedział, a mi się zrobiło ciepło na sercu, pokiwałam głową i lekko się uśmiechnęłam.

-Nie przeszkadza ci różnica wieku między nami? - zapytałam w końcu, bo zawsze mnie to ciekawiło. - Oczywiście mi to nie przeszkadza - od razu sprostowałam.

-Jak tobie nie przeszkadza, że żenisz się ze starym koniem, mi nie przeszkadza że jestem z piękną, młodą kobietą - powiedział i uśmiechnął się.

-Jesteś zajebiście przystojny i czuję że z rokiem na rok, będziesz jeszcze przystojniejszy. Wy mężczyźni macie łatwo, jesteście jak wino im starsze tym lepsze, a u nas? Zaraz zaczną pojawiać się zmarszczki, dramat - powiedziałam i machnęłam ręką.

-Dla mnie zawsze będziesz piękna i młoda - powiedział i pocałował mnie.

Don't LieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz