Rozdział 28

6.5K 184 36
                                    

Dzisiaj są urodziny Andy'ego, był na mnie trochę zły za to co zadziało się tydzień temu, ale po dniu mu przeszło. Jest 1:30, a ja robię tort dla Andy'ego. Jestem nienormalna, wiem.

Po cichu puściłam z telefonu piosenkę Chady - Żyć aż do bólu, miała taki piękny przekaz, a najbardziej satysfakcjonowało to że nikt nie rozumiał tekstu z domowników, bo był po polsku.

Znam polski od mojej kuzynki, która pochodziła z polski. Miałyśmy praktycznie zerowy kontakt, ale polski znałam tak dobrze jak angielski, którym posługuje się na codzień.

Zaczęłam formować ciasto i zalałam je do forem. Miałam fajny pomysł, żeby zrobić tort kokosowo - malinowy. Nie dodawałam do mojego wypieku mleka, bo bym w ogóle nie mogła go tknąć.

Robiłam to pierdolone ciasto 3 godziny. 3 godziny! Ale za to jestem bardzo zadowolona z tego jak on wyglądał, miał 3 piętra i był posypany wiórkami pomarańczy. Teraz jedno wielkie pytanie, co ja mam zrobić z tym kurewsko dużym tortem?

Lodówka odpada, bo ktoś na pewno zamoczyłby w nim paluchy przed wieczorem, garaż też, ciasto pachniałoby tylko spalinami. Wiem! Vin miał taką lodówkę, w której trzymał whisky i ma idealne wymiary.

Weszłam do biura Vin'a, na pewno nie będzie zadowolony z tego, że byłam w jego biurze, no ale jak mu napiszę, że to dla Andy'ego na pewno zrozumie. Prawda?

Położyłam ciasto na biurku i otworzyłam lodówkę, w której było whisky i lód. Wyciągnęłam te produkty, łącznie z półkami i włożyłam do środka ciasto. Uśmiechnęłam się jak zobaczyłam, że zmieściło się tam idealnie. Teraz tylko wziąć alkohol oraz lód do lodówki i sprawa załatwiona.

Mam nadzieję, że się nie gniewasz, że tu byłam, ale gdzieś musiałam schować tort dla Andy'ego i sądzę, że to najodpowiedniejsze miejsce w domu. Twoje whisky i lód jest w głównej lodówce.

Sheila

I wyszłam zostawiając ciasto w bezpiecznym miejscu. Zeszłam na dół do kuchni gdzie schowałam whisky i lód do zamrażalnika. Teraz muszę już tylko posprzątać, zajmie mi to trochę.

Kiedy już posprzątałam, zaczęłam na nowo gotować, postanowiłam zrobić urodzinowe pancakes z jabłkami, zrobię do tego jeszcze jakiś mus owocowy, więc poszłam do ogrodu po owoce, jak nazbierałam już wystaczającą ilość najróżniejszych ruszyłam z powrotem do domu, ale zobaczyłam kogoś w oknie, to był Vin.

Stał w oknie cały czas się na mnie patrząc, a ja nie wiedziałam co zrobić, więc stanęłam w miejscu i też na niego patrzyłam, poczułam wibracje w kieszeni moich spodni. Sprawdziłam kto do mnie napisał, okazało się, że to był Vin.

Vin: Co ty robisz?

Sheila: Poszłam na chwilę do ogródka po owoce

Kiedy wysłałam tą wiadomość podniosłam miskę z owocami, na potwierdzenie. Nie dostałam już odpowiedzi, a Vin zniknął, więc ja też wróciłam do środka.

Ruszyłam do kuchni z zamiarem zrobienia sosu owocowego, ale przy wyspie stał Vin dokładnie przypatrując się mi.

Był już ubrany, a jego włosy jak zwykle były w nieładzie, a oczy niebieskie bez zmian, cały czas tak samo lodowate.

W ręce trzymał jakąś kartkę, a ja rozpoznałam pismo, to była moja kartka. Przełknęłam ślinę caly czas stojąc w tym samym miejscu gdzie zobaczyłam białowłosego.

-Czemu nie śpisz? - zapytał podchodząc do mnie.

-Robiłam tort dla Andy'ego - odpowiedziałam, ale odpowiedź go chyba nie usatysfakcjonowała.

-Codziennie robisz torty? - zapytał z kpiną, a mnie całkowicie zbił z tropu, przeszły mnie znienawidzone ciarki. Co ja złego robiłam? Przeszkadzałam komuś spać?

-Obudziłam cie? - zapytałam zamiepokojona, a on tylko westchnął, odłożył miskę z owocami na blat, a mnie złapał za biodra i posadził na wyspie kuchennej.

Kurwa, on mnie zaraz zabije. Jak nic, będę martwa i nikt nie przyjdzie na mój pogrzeb. Opuściłam wzrok, kontem oka zobaczyłam jak podniósł rękę, więc automatycznie zamknęłam oczy czekając na cios, ale nic takiego się nie zdarzyło.

Otworzyłam oczy i spojrzałam w jego oczy, gdzie malowało się zaskoczenie, które wreszcie przebiło się przez zimno, które wiecznie panowało w jego oczach.

-Nie bój się mnie - powiedział i wypalał dziurę w moich oczach.

Nagle jego dłonie znalazły się po obu stronach moich bioder, a mężczyzna wślizgnął się między moje nogi. Dłońmi powędrował do mojej talii przyciągając mnie bliżej siebie.

Położyłam dłonie na jego twardej klatce piersiowej kiedy zobaczyłam jak niebezpiecznie zaczął się do mnie przybliżać. Kiedy dzieliły nas niecałe milimetry wyszeptał:

„Nigdy nikt cię nie skrzywdzi, maleńka"

I po złączył nasze usta.

Don't LieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz