Rozdział 59

5.9K 134 23
                                        

Stoję przed lustrem wygładzając moją sukienkę. Okropnie się stresowałam, tym że może pójdzie coś nie tak, albo że to piękny sen. Ostatni raz popatrzyłam na siebie w obcisłej sukience i wyszłam z łazienki. Zeszłam na dół, w domu można było słychać tylko stukot moich szpilek.

Vin już pojechał, a po mnie miał podjechać jakiś samochód. Przed domem stało piękne białe Audi A6. Wsiadłam na tylne siedzenie i zobaczyłam karteczkę z napisem.

Mam nadzieje, że ci się spodobają. Twój Vin

W nogach siedzenia obok leżały róże. Sięgnęłam po nie i powąchałam, są śliczne.

Wyjechaliśmy z terenu hotelu i jechaliśmy w całkowicie nieznaną mi drogę. Po 20 minutach kierowca powiedział, że jesteśmy na miejscu. Wysiadł i otworzył mi drzwi. Wysiadłam z auta i popatrzyłam przed siebie.

Przede mną jest piękny czerwony dywan, a na końcu tego dywany czekał pastor i Vin, stali idealnie na tle zachodzącego słońca. Ruszyłam w ich kierunku starając się nie zabić w wysokich szpilkach.

Kiedy dotarłam do nich i stanęłam po lewej stronie, wsłuchiwałam się w mowę pastora, a Vin zaczął powtarzać jego słowa.

-Ja Vincent Brown biorę sobie Ciebie Sheilo Richardson za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cie nie opuszczę aż do śmierci. Tak nam dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci - przyrzekł i uśmiechnął się.

-Ja Sheila Richardson biorę sobie Ciebie Vincencie Brown za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cie nie opuszczę aż do śmierci. Tak nam dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci - przyrzekłam.

-Sheilo przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Dycha Świętego - powiedział i nasunął na mój serdeczny palec pierścionek.

-Vincencie przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego - powiedziałam i założyłam obrączkę na palec mojej miłości.

-Teraz Pan Młody może pocałować Panią Młodą - powiedział pastor uśmiechnięty.

Vin bez namysłu pocałował mnie w usta. Kiedy oderwaliśmy się pastora już nie było.

-Zatem żono, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zjesz ze mną kolacje? - zapytał uśmiechając się, ja pokiwałam głową i ruszyłam z nim do samochodu. Podróż zajęła nam krócej niż wcześniej. Wysiadłam z samochodu zaraz po Vin'ie, oczywiście otworzył mi drzwi jak prawdziwy gentleman.

Złapał mnie pod kolana i wniósł do domu, wniósł jak pannę młodą, którą na prawdę jestem. O kurwa...  

Kiedy postawił mnie na podłodze złączył nasze usta w namiętny pocałunek. Oderwałam się od niego jak zabrakło mi powietrza. Popatrzyłam na stół w salonie, był pełen pysznych potraw.

Vin odsunął mi krzesło żebym mogła usiąść, a sam usiadł na przeciwko mnie. Nałożyłam na mój talerz frytki i spaghetti. Jedliśmy rozmawiając na luźne tematy przy czym świetnie się bawiliśmy. Kiedy zjadłam już wszystko wstałam od stołu i powiedziałam Vin'owi że idę się odświeżyć. Czułam narastający stres w moim sercu i w głowie.

Umyłam włosy i ciało dokładnie. Ogoliłam się i wyszłam spod prysznica. Wysuszyłam włosy i weszłam do pokoju w szlafroku.

-Jak chcesz możesz pójść się umyć - powiedziałam uśmiechając się, mam nadzieję że nie widzi mojego zdenerwowania. 

Wstał z łóżka i podszedł w moją stronę, pocałował mnie przelotnie i ruszył do łazienki. Wykorzystałam ten fakt i sięgnęłam po czerwoną seksowną bieliznę. Szybko ją założyłam i przejrzałam się w lustrze. Kurwa przecież zanim on mnie rozbierze to ja zejdę na zawał. Westchnęłam tylko i zawiązałam mocniej pasek od szlafroka.

Don't LieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz