Najlepsze kliniki kardiologiczne świata.
Wyszukaj.
Wcisnęłam Enter i wyskoczyło mi mnóstwo klinik, ale najlepsza prywatna jest w Berlinie, gdzie pracuje moja ciocia, matka Karoliny.
Nie byłam w stanie wytrzymać bólu fizycznego jak i zarazem psychicznego, wiec sięgnęłam po kolejną tabletkę przeciwbólową.
Połknęłam ją resztką śliny i sprawdziłam czas odlotu samolotu. Lot jest o 7.30 rano, czyli za jakieś 4 godziny. 12 godzin w samolocie, ehhh. Ale kiedyś trzeba zadbać o zdrowie, prawda?
Wysprzątałam już syf tytoniu po naszej nocnej palarni z Ethan'em i wyczyściłam wyszukiwanie w jego przeglądarce.
Wskoczyłam pod prysznic i zaczęłam mocno szorować moje ciało omijając żebra, które są w złym stanie. Uparcie starałam się wymyć zapach tytoniu, ale w dalszym ciągu go czułam. Umyłam zęby, na których był ochydnym osad i wysuszyłam włosy.
Zrobiłam dzienny makijaż i śpiewam włosy w niechlujnego koka. Mam przyjęcie do szpitala na godzinę 20 tamtego czasu lokalnego, będę przed czasem, ale trudno.
Wzięłam tylko torebkę nie mając sił pakować się i tak cały pobyt będę tam w piżamie, wiec nie widziałam powodu zabierania jakiś rzeczy.
Przejechałam jeszcze tylko błyszczykiem po ustach i ruszyłam do garderoby. Założyłam na siebie szare body, które miało długi rękaw i czarne dresy, a na stopy zarzuciłam białe skarpety i Jordany.
Zeszłam na dół i wzięłam torebkę. Popatrzyłam na półmisek z owocami i zrobiło mi się nie dobrze. Tytoń jest jednak okropny.
Zagryzłam wargę i wróciłam na górę. Otworzyłam drzwi do biura Vin'a i zaczęłam pisać, krótkie treściwe listy do domowników, tłumacząc, że muszę coś załatwić i że wrócę za 2 tygodnie. Mężowi miałam ochotę nawet napisać wypowiedzenie z pracy, ale powstrzymałam się i napisałam mu tylko żeby zastanowił się nad swoim zachowaniem.
Zaadresowałam wszystkie listy do poszczególnych osób i położyłam je pod danymi drzwiami.
Teraz już na spokojnie mogłam wyjść z domu. Zamknęłam za sobą drzwi i zaczęłam schodzić po schodach. Ruszyłam po żwirze i zaczęłam się przyglądać moim butom i zaciągać się czystym powietrzem.
Przed wyjściem wysłałam jeszcze wiadomość do Karoliny, że nie będzie ze mną kontaktu przez 2 tygodnie. Wiadomość była nie przeczytana, wiec rano ją odczyta.
Kiedy doszłam do bramy wyszłam furtką obok i zamknęłam ją za sobą. 4 goryli, którzy pilnowali wyjścia popatrzyli na mnie i wyprostowali się.
-Dzień dobry, pani Brown - powiedział najwyższy, a ja się mu przyjrzałam. Czyli Vin już przestawił mnie personelowi, którego w ogóle nie znałam.
-Dzień dobry - powiedziała reszta, a ja przyjrzałam się ich twarzom, które były oświecone chłodnym listopadowym słońcem.
-Dzień dobry - przyznałam, ale nie wysilałam się na uśmiech, przynajmniej powiedziałam to miłym głosem.
-Nie jest pani zimno? - zapytał trzeci, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że drżałam. W końcu jak debil wyszłam tylko w długim rekawie na 7 stopni, a oni byli w kurtkach.
-Nie, miłego dnia- odpowiedziałam i ruszyłam. Czułam za sobą ich czujny wzrok, wiec przyspieszyłam kroku.
-Pani Brown - powiedział jeden, a ja odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na tego najwyższego, który stał ode mnie może z 2 metry. -Proszę niech pani wróci do środka i ubierze się cieplej - zażądał, a ja dopiero teraz zrozumiałam.
-Jeżeli mój mąż kazał wam mnie kontrolować, to proszę mu przekazać, żeby się lepiej zajął sobą, a mnie zostawił wreszcie w spokoju, bo to jego zachowanie jest karygodne, a nie moje - powiedziałam twardym głosem nieznoszącym sprzeciwu. Ochroniarz popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem, ale zamilknął na chwilę.
-A gdzie się pani wybiera? - zapytał 2, a ja westchnęłam ciężko i popatrzyłam na niego z politowaniem.
-Na grzyby - odpowiedziałam i ruszyłam powolnym krokiem, w stronę głównej drogi, gdzie już czekała na mnie taksówka.
Oczywiście odprowadzili mnie wzrokiem i wrócił pod dom, kiedy odjechałam w pojeździe.
Podałam kierowcy adres firmy Vin'a i zamknęłam oczy odchylając się do tyłu. Wypuściłam cicho powietrze i przetarłam oczy.
Pod biurowcem byliśmy po 40 minutach, zapłaciłam kierowcy odpowiednią sumę i wysiadałam ze środka.
Pierwszy raz wchodzę do firmy w nieeleganckim stroju i czuje się jak kocmołuch. Winda otworzyła się, a ja weszłam do środka.
Kiedy jeżdżąca puszka otworzyła się na 40 pietrze wysiadłam ze środka i weszłam do mojego pokoju.
Pogrzebałam trochę i znalazłam to czego szukałam. Złapałam za długopis i zaczęłam uzupełniać formularz.
Kiedy skończyłam otworzyłam drzwi do biura, pożal się Boże, prezesa i położyłam ja jego biurku wniosek o urlop.
Położyłam obok mój długopis i wyszłam na korytarz. Zamknęłam moją kartą magnetyczną drzwi do naszych biur i schowałam ją na dno torebki.
Zjechałam na parter i wyszłam z biurowca. Ku mojemu zdziwieniu ciągle przed biurem stała ta sama taksówka, wiec wsiadłam do środka i poprosiłam na lotnisko.
Na miejscu byłam po 15 minutach, wysiadłam uprzednio płacąc i skierowałam się do butki, z którą linią samolotową miałam lecieć.
Wypełniłam wszystkie formalności i zapłaciłam gotówką. Ziewnęłam i zabrałam bilet, żegnając się z miłym facetem.
Minęłam oddawanie walizek, gdzie była ogromna kolejka i od razu ruszyłam do bramek.
Przeszłam w 20 minut przez bramki i spojrzałam na mój zegarek. Mam samolot za godzinę, szmat czasu.
Kupiłam sobie książkę i usiadłam na krzesełku przed moim gate'm. Kiedy na tablicy wyświetlił się Check-in wstałam i podałam moją kartę pokładową stewardessie.
Przeszłam przez rękaw i weszłam do samolotu. 23 E. Jak znalazłam swoje miejsce usiadłam i od razu zapięłam pas.
Kiedy wszyscy już zajęli miejsca, zrobiłam rozeznanie. Przede mną siedziała rodzina Niemców z 2-4 letnim dzieckiem, a za mną siedzieli ich kumple. Krzyczą do siebie przez cały samolot, a mnie chce chuj strzelić.
Siedzi za mną smarkacz 10-12 letni, który napierdala nogami w moje krzesło, a obok mnie siedzi spaślak, który patrzy na mnie jakby miał mnie wyruchać na wózku stewardess.
Coś czuje że to będzie długa podróż.

CZYTASZ
Don't Lie
RomanceOna zna się na kłamstwie perfekcyjnie. Ona jest kobietą z piekła. On nienawidzi kłamstw. On jest mężczyzną z piekła.