Stoję pod domem Collins'ów i zadzwoniłam w dzwonek. Odsunęłam się pare kroków do tyłu i czekałam aż ktoś łaskawie otworzy mi drzwi. Byłam ubrana w stylowy damski kombinezon, szpilki, włosy upięte wysoko tak jak zawsze i na mojej twarzy gościł piękny staranny makijaż.
Po jakimś czasie drzwi otworzyła mi kobieta z przekrwionymi oczami, popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem i przeskanowała mnie wzrokiem.
-Kim pani jest? - zapytała się po chwili.
-Najszczersze kondolencje - powiedziałam i podałam jej urnę.
Na mojej twarzy był lód, który straszył kobietę, ale kobieta wzięła naczynie i patrzyła na nie otępiała.
Odwróciłam się poprawiając okulary na nosie, idąc w stronę Vin'a siedzącego w samochodzie. Za mną rozległ się krzyk i ogromny płacz.
Otworzyłam drzwi i wsiadłam do Van'a, ostatni raz spoglądając na kobietę, która klęczała na werandzie trzymając prochy jej męża i ojca jej jedynego dziecka.
Może płakała ze szczęścia, że wreszcie będzie miała spokój, albo płacze rozpaczając nad "mężczyzną jej życia", który ją napierdalał każdego dnia.
To był dobry przyjaciel mojego ojca, cudowny Pan Collins, który w taki sam sposób traktował mnie jak ojciec. Rozpoznałam jego parszywy uśmiech dopiero pare sekund przed tym jak wpakowałam mu kulkę w łeb.
Jechałam z Vin'em do domu i przeglądałam widok za oknem, słoneczna Kalifornia jest piękna, ale można mieć jej po jakimś czasie dość.
Popatrzyłam na Vin'a, który był skupiony na drodze. Jego białe włosy jak zawsze były w nieładzie, zimne niebieskie oczy, w których uwielbiam się zatapiać, czuje jakby za tymi górami lodu coś było, coś co tylko ja mogę znaleść.
-Czemu to zrobiłaś? - zapytał odrywając na chwile wzrok od jezdni.
-Wydaje mi się to uczciwe wobec kobiet, które żyją całe życie w stresie, czy ich mąż wróci, czy nie. A czy jak nie to czy kiedykolwiek dowiedzą się prawdy. Pomimo że są tyranami dalej stoją przy nich niezależnie co by się stało, niezależnie od tego jak długo ją napierdalał, za coś na co nie miała wpływu - skończyłam moją wypowiedź, ale dopiero jak skończyłam to mówić zdałam sobie sprawę, co powiedziałam.
Szybko odwróciłam wzrok i szyba wydawała mi się w chuj ciekawa, wszystko było ciekawsze niż lodowate oczy, które wypalały we mnie dziurę. Po paru sekundach auto zatrzymało się na poboczu, a ja przełknęłam ślinę, kurwa.
-Sheila, skąd to wiesz? - zapytał się, łapiąc mnie za żuchwę każąc spojrzeć mi w jego oczy.
-Kobieca intuicja - odpowiedziałam, a on tylko pokręcił głową w ogóle nie wierząc mi w to co powiedziałam, kurwa sama bym w takie coś nie uwierzyła.
-Sheila, czy ktoś ciebie skrzywdził? - zapytał łagodnie, a mi krew odpłynęła z twarzy. Ja pierdole.
-Nie, nikt mnie nigdy nie skrzywdził, sam bardzo dobrze wiesz, że to nie możliwe, bo mój ojciec jest policjantem - odpowiedziałam i zajebiście wybrnęłam z tej sytuacji. - Skąd w ogóle ten pomysł? - zapytałam, żeby oczyścić się jak łza, ale nie dostałam odpowiedzi, ruszyliśmy w dalszą drogę.
To prawda co powiedziałam, ojciec jest policjantem, ale nawet jakbym chciała zgłosić to, że ojciec mnie napierdala i gwałci to gdzie? Na policję gdzie on sam pracuje? Na komisariacie ma nieskazitelną reputacje cudownego ojca i pewnie teraz się chwali, że wyjechałam na studia.
W domu byliśmy pod wieczór, jak weszliśmy do domu od razu poczułam zapach pieczonego indyka, istne delicje. Vin poszedł na górę, a ja ruszyłam do kuchni skąd wydobywał się piękny zapach. W kuchni była Cat z Will'em u boku, który obmacywał ją pod koszulką i całował jej szyję.
-Błagam was, już dużo razy widziałam jak uprawialiście sex, wystarczy mi - powiedziałam siadając przy stoliku.
Gołąbeczki odwróciły się w moją stronę, Cat była czerwona jak burak, a Will uśmiechał się łobuzersko w moją stronę.
Wieczór odbył się w cudownej atmosferze, śmialiśmy się, błaznowaliśmy i oglądaliśmy śmieszne filmy. W końcu o 23 udałam się do mojego pokoju i wzięłam szybki, zimny prysznic.
Ubrałam na siebie dresy i trochę przydużą koszulkę, wychodząc z garderoby prawie dostałam zawału jak na moim łóżku siedział Vin wgapiając się we mnie dziwnym wzrokiem.
Czułam, że coś jest nie tak, ale nie wiedziałam co. Podszedł do mnie szybkim i pewnym krokiem. Złapał mnie za tyłek i podsadził tak żebym mogła wskoczyć na jego biodra i zaczął mnie zachłannie całować, to był namiętny pocałunek, a ja niestety wiedziałam jak to się może skończyć.
Vin położył mnie na łóżku i włożył mi ręce pod koszulkę, a mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Nie chce. Vin zaczął całować moją szyję, a ja już wiedziałam, co chce zrobić.
-Vin, ale ja mam okres - odpowiedziałam jak robił mi mokrą dróżkę na szyi.
-Ale mi to nie przeszkadza, mówiłem ci że nie boję się krwi - odpowiedział, a mnie zaskoczyła jego odpowiedź, myślałam że przestanie, ale on przyspieszył.
O nie nie nie, ja na prawdę nie chcę, poczułam jak zaczęło mi brakować powietrza, on mi to zrobi, on mi to na prawdę to zrobi, a ja mu tak ufałam.
-Nie chcę - powiedziałam jak najciszej, na prawdę nie chciałam, już prawię zdjął mi koszulkę, gdy nagle z mojego gardła wydobył się krzyk:
-NIE!! - wydarłam się zaczynając się trząść i nie mogąc już zupełnie złapać. Ku mojemu zdziwieniu Vin, szybko przestał, naciągnął moją koszulkę i pociągnął mnie na swoje kolana, w ciągu dalszym nie mogłam oddychać, on chciał mi zrobić krzywdę.
-Ciii - wyszeptał mi do ucha starając się mnie uspokoić, ale słabo mu to wychodziło, w ciągu dalszy wierciłam się nie chcąc żeby zrobił mi krzywdę, ale on mnie nie puszczał. Trzymał mnie szczelnie w ramionach, a ja nie mogłam się wydostać.
-Wdech i wydech, wdech i wydech - instruował mnie co trochę pomagało.
Za jakieś 10 minut uspokoiłam się i już normalnie oddychałam. Vin mnie puścił, a ja odsunęłam się od niego, dlaczego on chciał mnie skrzywdzić?
Podniósł rękę i zamachnął się, ale nie poczułam uderzenia, więc otworzyła rękę, okazało się, że on tylko poprawiał swoje włosy.
-Nigdy bym ciebie nie skrzywdził, maleńka - powiedział łagodnie patrząc na mnie w ciemności i tak czułam jego zimno bijące na kilometr. - A wiesz dlaczego to zrobiłam? Bo chciałem mieć pewność - dodał i przybliżył się w moją stronę.
-Sheila, kto się nad tobą znęcał? - zapytał.
Poczułam jak serce zaczęło mi bić 4 razy szybciej, nie wiedziałam co odpowiedzieć, ale na szczęście uratował mnie huk z dołu.
Zbiegliśmy szybko na dół i zobaczyliśmy pijanych bliźniaków, którzy się bili Vin podszedł do nich szybko rozdzielając ich.
-Co tu się kurwa dzieje? - zapytał zły patrząc na braci.
-Jesteś pojebany - powiedział Ethan w stronę Grayson'a, a on ruszył w stronę brata, żeby mu zajebać w mordę, ale go zatrzymałam.
Popatrzył na mnie z mordem w oczach, ale jak posłałam mu niemalże błagalne spojrzenie, przemilczał słowa brata i ruszył do góry zataczając się, ja zrobiłam to samo, ale do moich uszu dotarło jeszcze jedno zdanie, które zmroziło mi krew w żyłach:
-Wrócimy do tej rozmowy - powiedział Vin poważnym tonem, a ja uciekłam do mojej sypialni.
CZYTASZ
Don't Lie
RomanceOna zna się na kłamstwie perfekcyjnie. Ona jest kobietą z piekła. On nienawidzi kłamstw. On jest mężczyzną z piekła.