Przebudziłam się następnego dnia trochę po 3 i zaczęłam się szykować do szkoły, motywuje mnie fakt, że zostały tylko 2 dni tej męczarni. Ostatnie 2 dni zapierdalania, na szczęście.
Dzisiaj założyłam czarne rurki, koszulkę na ramiączka i tym razem zieloną koszulę w kratę. W przedpokoju ubrałam buty, ale także usłyszałam jak ktoś kieruje się w moją stronę, to była Ellen.
-Wyglądasz jak zdzira - powiedziała z perfidnym uśmieszkiem, a we mnie się aż zagotowało. Nie skomentowałam tego "komplementu", zresztą jak zawsze.
-Popatrz na mnie gówniaro - warknęła łapiąc mnie za żuchwę zmuszając tym, żebym popatrzyła w jej oczy pełne nienawiści skierowaną w moją osobę.
Posłałam jej obojętne spojrzenie co jeszcze bardziej ją wyprowadziło z równowagi i już chwilę po tym dostałam siarczystego liścia i byłam pewna, że ten dźwięk obudził jeszcze większą zmorę - ojca.
Oczywiście się nie myliłam, bo zaraz obok nas stanął Joseph, potwór, 1,70 metrowe bydle wpatrywało się we mnie w znajomy sposób, a ja już wiedziałam, że po mnie.
----------------
Leże sparaliżowana na moim łóżku dając upływ smutku, mogę to robić tylko kiedy jestem całkowicie sama.
A kiedy smutek przejmuje władze nad moim ciałem nie ma odwrotu, mój mur znowu się burzy, a ja muszę wydostawać się z jego gruz.
Nie mogłam oddychać, jedyne co pamiętam to to, że straciłam przytomność. I chciałam już zostać w tym stanie na zawsze.
Obudziłam się jak było już ciemno. Postanowiłam jak najciszej pójść do kuchni i napić się wody kranowej by zaspokoić moje pragnienie. Nie miałam na nic siły.
Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc jak najszybciej skierowałam się do mojego pokoju, lecz zdążyłam zobaczyć jeszcze matkę, która miała ubraną na sobie kusą sukienkę, którą szybko mógł zdjąć jej klient.
Moje życie to jakiś pojebany dramat. Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy z mojego pokoju i wybiegłam z mieszkania, nie mając zamiaru dłużej słuchać jęków tej pizdy. Ciekawe jak to jest mieć normalną rodzinę, która ciebie kocha i nigdy nie zrobiła nic przeciwko twojej woli.
Nie wiedziałam gdzie się wybrać, więc ruszyłam przed siebie. Dlaczego moje życie jest jak jakiś jebany horror. Przycupnęłam na jakiejś ławce w parku próbując uspokoić mój oddech spowodowanym długim sprintem.
Rozejrzałam się po parku, bo poczułam jak ktoś intensywnie wypala we mnie dziurę. Spokojnie skanowałam park wzrokiem i zobaczyłam postać koło drzewa, ale udawałam jakbym jej nie zobaczyła i dalej się rozglądałam.
Dla wiarygodności tego, że nikogo nie zauważyłam lekko wzruszyłam ramionami.
Wstałam z ławki i zaczęłam kierować się w stronę parku obmyślając plan jak wykiwać tego kto mnie śledził.
Szłam spokojnie lecz nagle skręciłam w bardziej krętą ścieżkę. Usłyszałam jak ktoś skręcił za mną, więc najciszej jak się dało schowałam się za krzakiem róż przez co moje ręce były całe porozdzierane.
Niecałą sekundę później usłyszałam bieg w stronę gdzie jak się okazało "mężczyzna" ostatni raz mnie widział. Stanął w osłupieniu rozglądając się we wszystkie strony, przeklinając zarazem moją osobę.
Wyciągnął telefon, który rozjaśnił mu twarz i zobaczyłam przystojnego bruneta z czekoladowymi oczami, nie mogłam wyłapać większości niuansów w jego twarzy, bo przyłożył telefon do ucha zabierając całe światło, które wytwarzało urządzenie.
-Zgubiłem ją - usłyszałam mrożący krew w żyłach głos, ale nie wystraszyłam się, nauczyłam się żyć w wiecznym strachu.
-Nie wiem kurwa, rozpłynęła się w powietrzu - odwarknął.
-Dobra - odpowiedział po czym rozłączył się i schował telefon do kieszeni i wtedy wykorzystałam jego nieuwagę i rzuciłam się na niego.
Widać, że zaskoczyłam chłopaka, bo od razu stracił równowagę. Biedaczek.
Może był większy ode mnie i bardziej masywny, ale mało zwinny w porównaniu do mnie. Zadałam mu pierwszy cios co poskutkowało, że chłopak splunął krwią, ale też i wyciągnął nóż, który wbił mi w moją rękę, ale ja ani drgnęłam, dobrze zadziałała na mnie adrenalina.
Odwdzięczyłam mu się jednym z moich najmocniejszych uderzeń, które ogłuszyło go.
Dobra wiedziałam, że nie ma co walczyć z facetem, który ma nóż, więc wstałam łapiąc za krwawiącą rękę i zaczęłam uciekać.
Po chwili byłam już na głównej ulicy, więc założyłam kaptur i mocniej ścisnęłam ręką pulsującą ranę. Teraz poczułam ból przez co lekko wykrzywiłam usta.
Schowałam się koło kontenerów przed parkiem jak zobaczyłam, że koło ulicy stanął duży Van taki jak ten z wczoraj i do środka wbiegło kilku mężczyzn i paru zostało koło auta, więc zaczęłam się wycofywać w stronę ciemnej uliczki znajdującej się za kontenerami.
Usłyszałam za sobą jakieś krzyki, więc jeszcze bardziej przyspieszyłam. Po 15 minutach wyszłam na bardzo dobrze znaną mi uliczkę, stałam właśnie przed domem Ben'a, on jest moją ostatnią szansą.
CZYTASZ
Don't Lie
RomansaOna zna się na kłamstwie perfekcyjnie. Ona jest kobietą z piekła. On nienawidzi kłamstw. On jest mężczyzną z piekła.