Rozdział 36

6.5K 165 9
                                    

Zimna woda lała mi się po rękach, przez co poczułam znowu pieczenie, ale to było nic w porównaniu do cięć.

Umyłam włosy malinowym żelem i nasmarowałam ciało balsamem, a większe nacięcia polałam wodą utlenioną. Chciałam mieć pewność, że nie miałam w nich zakażenia.

Wyszłam z łazienki z suchymi włosami i wybrałam jakieś czarne ubrania z Tommy'ego Hilfinger'a do tego jeszcze założyłam buty z tej samej marki i zeszłam na dół. Przy stole siedzieli wszyscy wyczekując mnie, a gdy już się pojawiłam każdy spojrzał na mój policzek.

-Co chcecie wiedzieć? - zapytałam, gdy usiadłam na moim miejscu.

-Wszystko - odezwał się Mike przyglądając się mi uważnie.

-To było tak... - zaczęłam opowiadać, oczywiście pominęłam temat młynu, po prostu powiedziałam, że przywiązali mnie do krzesła.

-I tak oto tu jestem - skończyłam mów monolog, a wszyscy siedzieli zamyśleni.

Pozadawali jakieś pytania, na które podpowiadałam i byłam wolna, więc poszłam do mojego pokoju i ubrałam jakieś sportowe ciuchy, ruszyłam na siłownie, która była pusta, jak zawsze.

Nie wiem dlaczego, ale cieszyłam się z tego "porwania", dlatego że nie musiałam spać i nie miałam koszmarów. Jestem podupcona, wiem.

Trening zajął mi jakieś 2 godziny. Zmęczona wróciłam do pokoju i weszłam do łazienki w celu szybkiego prysznica. Zdjęłam już koszulkę, ale Oni tam byli. Stali koło jacuzzi i patrzyli na mnie tym obrzydliwym wzrokiem.

-Zobacz jaka jesteś brzydka, zdziro. Ojciec na pewno by cie teraz wyrżnął za wsze czasy - wysyczała matka, a ojciec się zaśmiał. - Jesteś nic nie wartą szmatą, brzydką, grubą i oszpeconą, jeżeli myślisz, że kiedykolwiek ktoś ciebie zachce? Jesteś w ogromnym błędzie - dodała z parszywym uśmieszkiem.

-A Vin? - zapytałam ją kąśliwie.

-Co ja? - zapytał za mną mężczyzna, a matka z ojcem zniknęli.

Szybko podniosłam koszulką i zakryłam nią moje ohydne ciało, niestety matka miała rację. Nikt nie pokocha takiego ohydztwa jakim jestem.

-Nic - odpowiedziałam od razu patrząc w jego oczy.

-Z kim rozmawiałaś? - zapytał podejrzliwie.

Nie mogę mu powiedzieć prawdy, bo mnie wyśle do psychiatryka.

-Z nikim - zaprzeczyłam. - Musiało ci się wydawać - dodałam uśmiechając się.

-No dobrze, jak się umyjesz to przyjdź do mojego biura - poprosił i wszedł, zostawiając mnie roztrzęsioną.

Weszłam pod prysznic. Może powinnam powiedzieć o tym Vin'owi? Może by mi pomógł?
Nie, prędzej by mnie zabił niż miałby się użerać z wariatką.

Ubrałam na siebie te same ubrania, co wcześniej i ruszyłam do biura Vin'a. Zapukałam cicho i po chwili weszłam do środka. Mężczyzna stał do mnie tyłem i wpatrywał się w krajobraz za oknem.

-Podejdź - powiedział, a ja wykonałam jego polecenie.

-Jesteś na siłach porozmawiać z tymi, którzy cię porwali? - zapytał prosto z mostu, a mnie lekko zatkało.

-Tak, mogę - odpowiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi, żeby zejść do pomieszczenia gdzie było dwóch mężczyzn.

Poczułam jak Vin pociągnął mnie z powrotem, aż wpadłam na jego klatkę piersiową. Złapał mnie za brodę i nakierował do góry, żebym spojrzała w jego niebieskie oczy.

-Wszystko dobrze, maleńka? - zapytał.

-Tak - odpowiedziałam i zadrżałam na jego twardy głos. Złapał mnie za pośladki i podrzucił do góry, żebym mogła oprzeć się o jego biodrach.

Nasze usta idealnie ze sobą współgrały, Vin oczywiście dominował, ale starałam się odebrać mu ten immunitet.

-Leć maleńka - powiedział kiedy odłożył mnie na ziemię i lekko uszczypnął mnie w pośladek, na co posłam mu zabójczy wzrok, a on tylko się uśmiechnął.

Po 5 minutach stałam w drzwiach i otworzyłam je, a w moje uszy uderzył głośny krzyk, podeszłam do Dylan'a, który był cały we krwi tych idiotów.

-Ooo, widzę że księżniczka zaszczyciła nas swoją obecnością - odezwał się pierwszy z okropnym uśmiechem. Dylan już ruszył w stronę pierwszego, ale położyłam mu rękę na ramieniu dając mu do zrozumienia, że sama się tym zajmę.

Podeszłam do wyszczerzonego mężczyzny, który nie miał już wielu zębów i zajebałam mu prawego sierpowiego. Podeszłam do krzesła i usiadłam na nim patrząc na te pokraki, a Dylan oparł się o krzesło uśmiechając się w diabelski sposób.

-No chłopcy, czemu nie chcecie współpracować? - zapytałam uśmiechając się tak samo jak Dylan.

-Pierdol się - wysyczał drugi plując w moją stronę krwią, a ja patrząc na niego wyciągnęłam rękę do Dylan'a, a on położył mi na nim kawał metalu. Odbezpieczony. Po chwili z brzucha drugiego zaczęła wylewać się krew, a po pokoju rozległ się ryk bólu.

-Słuchaj kurwa - powiedziałam patrząc na drugiego - Zaraz się wykrwawisz, jak masz na imię i nazwisko? - zapytałam.

-Matthew Collins - odpowiedział kaszląc krwią.

-Bądź chodź trochę milszy, jak chcesz żeby twoja żonka i synek nie dostali twojej głowy w paczce - warknęłam. - Wolisz być skremowany czy zostać zeżartym przez robaki? - zapytałam poważnie.

-Skremowany - odpowiedział.

-A ty? - zapytałam. - Imię, nazwisko i sposób bycia zakopanym - dopełniłam.

- Carl Berns, skremowany - odpowiedział ze skruchą.

-I co? Nie można było tak od razu? Nie cierpielibyście tak, a teraz do zobaczenia w piekle - pomachałam do nich i wykonałam dwa ostateczne strzały.

Don't LieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz