Rozdział 61

5.1K 111 9
                                    

Siedzę w helikopterze rozglądając się dookoła. Lecimy już w stronę lotniska. Wszystko co dobre nie trwa wiecznie, prawda?

Podziwiałam piękne widoki z nieba i uśmiechałam się smutno, teraz wracamy do rzeczywistości.

Te 2 tygodnie czułam się jak w raju, nurkowaliśmy, kochaliśmy się, ale też i pieprzyliśmy. Czuję się całkowicie zresetowana, tak jakbym potrzebowała takiego odpoczynku. Przy jego boku...

Popatrzyłam na moją lewą rękę i zobaczyłam na niej obrączkę. Przejechałam po niej delikatnie opuszkiem palca, a jak odsłoniłam pierścionek srebro odbiło mi się w oczy, w ciągu dalszym nie byłam w stranie uwierzyć, że jestem mężatką.

Nawet nie wiem kiedy byliśmy już na lotnisku, próbowałam ukryć to, że jest mi smutno, ale nie za bardzo mi to wychodziło. Vin złapał mnie za żuchwę i kazał spojrzeć w oczy, co niechętnie wykonałam.

-Co jest maleńka? - zapytał przekrzywiając głowę lekko w prawo, zawsze tak robił jak go coś zastanawiało.

-Nic nic, chodź już, bo samolot poleci bez nas - powiedziałam ciągnąc go w stronę samolotu, a on się tylko zaśmiał. - No co? - zapytałam.

-Ten samolot nigdzie nie poleci bez nas - szepnął i lekko ugryzł płatek mojego ucha, na co sapnęłam, ale bez dalszych przekonywań ruszyliśmy w stronę samolotu. Złapałam się poręczy i zaczęłam wchodzić po schodach, ale czułam cały czas wzrok Vin'a na mnie.

-Możesz uprzejmie nie wypalać dziury w mojej dupie? - zapytałam odwracając się napięcie.

-Nie mogę, jesteś moja, więc oglądam to co moje - dodał z łobuzerskim uśmiechem kładąc dłoń na moim pośladku, a na moje policzki wpłynął rumieniec.

Prychnęłam i odwróciłam się, wiedząc że i tak nic nie wskórałam. Przywitałam się ze stewardessą i ruszyłam do środka samolotu.

Usiadłam na fotelu i zapięłam pasy, a w tym samym momencie Vin usiadł obok mnie i wykonał takie same czynności.

Popatrzyłam na okno i ostatni raz popatrzyłam się za okno, które pokazywało bajeczny krajobraz Seszeli. Poczułam jak samolot zaczął kołować, a mi uśmiech całkowicie zleciał z twarzy, już nigdy nie zobaczę tak pięknego widoku.

-Nie martw się - usłyszałam nad moim uchem, a po karku przebiegł mi prąd. - Jeszcze tutaj wrócimy - powiedział, a ja popatrzyłam w jego oczy.

Potrząsnęłam głową i spojrzałam znowu za okno, byliśmy już na pasie startowym. Kiedy byliśmy już w powietrzu i mogliśmy odpiąć pasy, Vin wbił mi się w usta i jego dłonie od razu poleciay na mój tyłek.

-Słuchaj - powiedziałam w przerwie między pocałunkami. - Jak tak często będziesz mnie ruchał, to bardzo szybko ci się znudzę - dodałam, a on zaprzestał swoich ruchów i popatrzył na mnie lodowatym wzrokiem, którego się przestraszyłam.

-Nigdy się tobą nie znudzę, rozumiesz? - zapytał poważnie, a ja przytaknęłam przełykając ślinę. - Jak nie chcesz, to wystarczy powiedzieć - dodał i pomógł mi wstać. Wykonałam to co chciał i poszłam do sypialni. Ja na prawdę nie chciałam, żeby tak wyszło. Zamknęłam za sobą cichutko drzwi i usiadła na łóżku.

Otworzyłam szeroko oczy i dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że wracamy. Kurwa my wracamy do LA, do domu. Do Cat, Will'a, Andy'ego, Ethan'a, Grayson'a, Dylan'a, Mike'a. Złapałam się za głowę, szarpiąc za włosy. Kurwa jak ja im spojrzę w oczy?!

Nie wiem czy ja bym wybaczyła komuś coś takiego, przecież ja uciekłam jak tchórz i zostawiłam moją przyjaciółkę ze stanem lękowym i to wszystko przeze mnie, to wszystko to moja wina. Zostawiłam ją w cierpieniu, a sama hulałam po Amsterdamie popalając jointy.

Don't LieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz