Rozdział 15

7.7K 167 5
                                        

-Wstawaj zdziro - wstałam od razu, pobudzona krzykiem. - Gdzie byłaś do chuja? - zapytał mój ojciec.

Wróciłam później, bo bawiłam się z Ben'em w jego domu, a mama zapomniała mnie odebrać.

W moich oczach zaświeciły się łzy strachu przed następnym poczynaniem ojca.

-Bawiłam się z kolegą - powiedziałam cichutko.

-Czy ty bawiłaś się z młodym Johnson'em? - zapytał podejrzliwie, a ja mu nie odpowiedziałam co było ogromnym błędem.

-Ty głupia cipo - pierwsze uderzenie - Ile razu ci mówiłem żebyś nie spotykała się z tym bachorem? - drugie uderzenie - No ile?! - trzecie uderzenie. Moja twarz była cała we łzach strachu i bólu.

-Zasłużyłaś na karę - powiedział po czym wyciągnął scyzoryk z jego kieszeni i zaczął zdejmować moją koszulkę, krzyczałam, piszczałam za co dostawałam uderzenia.

Nie mogłam już wytrzymać tego bólu, więc dałam mu zrobić sobie kolejną szramę na moich żebrach, zaraz obok tej dużej z poprzedniego tygodnia.

Zawyłam z bólu jak poczułam zimne ostrze przecinające moją skórę. Kolejny cios za krzyk, i kolejny i tak dopóki nie straciłam przytomności.

W taki sposób nauczyłam się kłamać, żeby nie obrywać. Lepsze piękne kłamstwo niż bolesna prawda...

Otworzyłam gwałtownie oczy, chcąc utwierdzić się w tym, że to był tylko koszmar, ale to nie była prawda, to były wspomnienia.

Poruszyłam się niespokojnie przez co poczułam jakbym spadła z wieżowca. Te środki przeciw bólowe w ogóle nie działają. Westchnęłam cicho poprzez ból jaki był spowodowany niesprawnymi kończynami.

Usłyszałam jak coś w rogu się poruszyło i prawie dostałam zawału jak przede mną wyrosła sylwetka mężczyzny. Ariana miała rację, ale nie wiedziałam, że przyjdą tak szybko.

Sylwetka była coraz bliżej mnie, a ja wiedziałam, że bez sensu jest już udawać, że śpię. Patrzyłam na tą osobę moim zimnym wzrokiem. Nie wiem czy chłopak się wystraszył, ale odsunął się trochę ode mnie i ruszył w stronę drzwi, dziwne. Ale po chwili pojawił się w drzwiach znowu tym razem włączając główne światło i nie był sam.

Światło oślepiło mnie na chwilę, ale na szczęście na krótko. Byłam w stanie dostrzec, że są to bliźniacy. Wysocy, przystojni i bardzo umięśnieni.

Zza nich wychyliła się Ariana, która szybko podbiegła w moją stronę odpinając kajdanki.

Pomogła mi wstać i posadziła mnie na krześle. Odeszła kilka kroków ode mnie i pozwoliła bliźniakom podejść w moją stronę.

Podchodząc w moją stronę chcieli wywołać u mnie postrach, ale coś im się kurwa nie udało.

Siedziałam spokojnie spoglądając a to na jednego, a to na drugiego, wyraz mojej twarzy nie zmienił się nawet jak dzieliły nas centymetry.

-Kim jesteś? - zapytał ten po prawej, z mojej strony wyszło tylko milczenie.

-Kim jesteś? - zapytał drugi, a ja dalej milczałam jak posąg. Widziałam jak na ich twarzach powoli pojawiało się zdenerwowanie.

-Słuchaj - powiedział pierwszy łapiąc mnie za żuchwę, tak że nasze twarze dzieliły już tylko centymetry - Nie mamy zamiaru się bawić z tobą w kotka i myszkę, więc albo odpowiadasz, albo nie będziemy tak mili - dodał z jadem.

Popatrzyłam na drugiego, który miał taki sam wyraz twarzy jak cała nasza 3, potem popatrzyłam do tyłu gdzie stała Ariana, która cała trzęsła się ze strachu.

Jej usta uformowały się w słowo "proszę", więc nie miałam zamiaru dalej milczeć. Drugi bliźniak popatrzył się na Arianę złowrogim wzrokiem, przez co dziewczyna spuściła wzrok na swoje ręce.

-To jak będzie? - zapytał.

-Cheryl - odpowiedziałam zachrypniętym głosem, bo pierwszy raz coś powiedziałam od dłuższego czasu, a w ustach miałam pustynię.

Ariana po tym jak usłyszała mój głos podeszła do łóżka i wzięła małą butelkę z wodą. Odkręciła ją i podała mi ją, żebym się napiła.

Bliźniak który patrzył mi głęboko w oczy uśmiechnął się złowieszczo.

-Nie można było tak od razu? - zapytał retorycznie i odsunął się ode mnie.

-Jak masz na nazwisko?

-Smith - odpowiedziałam.

-Co robiłaś koło magazynów? - zapytał drugi, więc na niego spojrzałam.

-Szukałam tam mojego wisiorka - odpowiedziałam.

-Po ciemku? - zapytał chłopak z kpiną.

-Zależało mi na tej biżuterii - odpowiedziałam spokojnie dalej nie zmieniając mimiki.

-I co, znalazłaś ją? - zapytał z uśmiechem.

-Nie - zaprzeczyłam.

-Nie kłam, wiemy po co tam byłaś - powiedział znowu nachylając się nade mną. - Nasłał cię Gonzalez - dodał pewny, okey czyli idą na blef, pachnie to niezłą amatorszczyzną.

-Nie kłamię, nie znam nikogo o nazwisku Gonzalez - powiedziałam pewnie. Widziałam na twarzy bliźniaków zamyślenie.

-Uważasz nas za idiotów? - zapytał drugi, a prawy kącik lewej strony poleciał w górę.

-Ty głupia szmato - warknął pierwszy i po chwili poczułam mocne uderzenie w prawy policzek.

Głowa polceciała mi lekko w lewo, ale po sekundzie wróciła na swoje miejsce. Uśmiechnęłam się diabelko na co mężczyzna aż poczerwieniał ze złości.

-Musisz być krótko w tej branży - przyznałam.

-Czyli przyznajesz się do tego, że jesteś pracownicą Gonzaleza? - zapytał drugi, a ja spojrzałam na Arianę, która nerwowo przejechała dłonią po swoich czerwonych włosach.

-Nie - sprostowałam. -Przyznaje, że twój bliźniak jest chujowy w tym co robi - dodałam i wyszczerzyłam się ukazując zęby, po których spływała krew.

Sekundę po moich słowach poczułam jak pierwszy bliźniak rzucił się na mnie z pięściami, ale drugi go ode mnie odciągnął.

-Przykuj są z powrotem - powiedział i zaczął kierować się w stronę drzwi ciągnąc brata, który w dalszym czasie się szamotał.

Jak drzwi zamknęły się z impetem, Ariana podbiegła do mnie i przytuliłam.

-Masz piękne imię - powiedziała i uśmiechnęła się w moją stronę. - Nie powinnaś mu pyskować - przyznała łapiąc mnie za lewą dłoń i skuwając ją. -Ale i tak ciesze się, że juz przeprowadziłaś tą rozmowę, bo przynajmniej będziesz mogła wyjść z tej obskurnej piwnicy - zaćwierkała radośnie Ariana.

-Musisz jeszcze chwilę poczekać, aż porozmawiają z innymi i wreszcie będziesz miała widok na świat, mamy pokoje obok siebie - zaczęła gadać jak najęta, a ja wreszcie się uśmiechnęłam w jej stronę.

Jej oczy były rozmiarów spodków, pewnie dlatego, że wreszcie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Wpadła mi w ramiona przytulając mocno. Kurwa boli, nie powiem że nie bo bym skłamała.

-Masz taki piękny uśmiech - powiedziała po chwili.

Przypięła mnie już z powrotem i chciała wychodzić, ale zatrzymałam ją.

-Dziękuję, Ariana - powiedziałam najłagodniej jak umiałam, a dziewczyna odwróciła się do mnie niedowierzając, że się do niej odezwałam. Podbiegła do mnie i przytuliła już kolejny raz tego dnia.

-To ja ci dziękuję, Cheryl - powiedziała uśmiechnięta i odczepiła się ode mnie. Na jej usteczkach pojawił się gigantyczny uśmiech - Możesz do mnie mówić "Cat", taką mam ksywkę - wytłumaczyła i zamknęła za sobą drzwi, a ja przywitałam się znowu z ciemnością.

Don't LieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz