Rozdział 95

4.1K 87 20
                                    

Jeżdżę po mieście kilka dobrych godzin dopinając imprezę urodzinową Vin'a na ostatni guzik. Właściwie to jest już bardzo późno, a ja stoję przed ogromnym murem i patrzę na niego. Potrząsnęłam dłonią i wstrząsnęłam spray'em. Rozpyliłam zawartość pisząc na murze.

Kiedy skończyłam odsunęłam się trochę i popatrzyłam na końcowy wygląd. Było pięknie.

KOCHAM CIĘ V.

Ten napis opisywał wszystkie emocje jakie czułam. Miłość zawładnęła moim ciałem i tak na prawdę zdałam sobie z tego sprawę jak on zniknął z moim sercem. Wyrzuciłam puste opakowanie po spray'u i zaczęłam wracać do samochodu.

Odpaliłam Jaguara i odjechałam. Zdjęłam kominiarkę z głowy i odrzuciłam ją na siedzenie pasażera. Zobaczyłam, że Vin znowu do mnie dzwonił, więc odebrałam.

-Słucham? - powiedziałam włączając migacz i skręciłam w prawo.

-Gdzie jesteś maleńka? - zapytał, a ja się uśmiechnęłam.

-Już wracam, będę za jakieś 30 minut - powiedziałam i wrzuciłam następny bieg.

-Ale gdzie jesteś? - zapytał twardo, a ja tylko westchnęłam.

-Wiem, że teraz trzymasz w dłoni telefon i patrzysz na GPS'a Jaguara - powiedziałam wyciszając go. -Nie martw się, kocham cię bardzo - przyznałam i znowu się uśmiechnęłam.

-Ja ciebie też maleńka - powiedział i rozłączył się.

W drodze powrotnej cały czas myślałam o naszych wakacjach. Wróciłam wspomnieniami do naszych bajecznych wakacji. Jak mam być szczera znowu miałam ochotę zaszyć się w tym raju i odpocząć. Nie chce martwić Vin'a, ale czasami na prawdę się źle czuje i dopiero teraz zdaje sobie sprawę z tego, że jestem chora. Mam chore serce, jeden z najważniejszych organów.

Westchnęłam tylko i wróciłam do wspomnień z Seszeli, byliśmy tam na początku września, a jest dopiero listopad, a ja jestem kurewsko zmęczona tym wszystkim. Możecie wziąć mnie za leniwego człowieka, ale tak nie jest.

W ciągu tego krótkiego czas zdążyli mi wykryć nerwice serca, miałam zawał serca i mój mąż wraz z przyjaciółmi zapadli się pod ziemię. Przygryzłam wargę i gwałtownie skręciłam w przeciwną stronę.

Stanęłam na poboczu i napisałam do Vin'a:

Kochanie, przepraszam ale muszę jeszcze coś załatwić, idź spać. Kocham cię.

Wyślij.

Znowu wróciłam do ruchu i zajechałam w tak dobrze znane mi miejsce. Wzięłam wdech tego zatrutego powietrza i zamknęłam samochód. Weszłam bramą do parku i ruszyłam na mostek. Puściłam nogi w dół i patrzyłam w spokojną taflę wody.

Oparłam czoło o drewnianą belkę i przymknęłam oczy biorąc duży oddech. Do czego to wszystko prowadzi?

Sprawa z ojcem całkowicie nie daje mi spokoju, uwolniłam się od niego, myślałam, że się cieszy, że wreszcie zniknęłam z jego życia, a on mnie szuka, żeby znowu pozbawiać mnie chęci do życia. Przygryzłam wargę i zacisnęłam oczy, wracając do wspomnień.

Nieudana akcja na komisariacie, wypuszczony za kaucją winny człowiek, nagana od szefa, zawsze to ja czułam bardziej niż ojciec, bo swoją złość przenosił na mnie. Z każdym uderzeniem było tylko coraz gorzej i gorzej.

Na samo wspomnienie uśmiechu na jego twarzy zapadała mi się klatka piersiowa, a po policzku popłynęła mi samotna łza. Jestem przyzwyczajona do kłamania, moje kłamstwa wyglądają perfekcyjnie, ale nie umiem mówić prawdy.

Don't LieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz