Po kilku minutach Vin odciągnął mnie od siebie i zaczął wypytywać.
-Nic ci nie jest? Nic ci nie zrobił? Nic poza tym co wcześniej?
-Boże jak dobrze, że tutaj jesteś - powiedziałam i przytuliłam go mocno. - Nawet nie wiesz jak się cieszę - szepnęłam i oparłam czoło o jego tors.
-To ja się cieszę, bardzo się cieszę - odszepnął i złączył nasze usta.
Całowaliśmy się czule, ale nagle poczułam jak zleciałam z impetem na podłogę i jak Bob zasadził mi porządnego sierpowego uszkadzając mi szczękę i nos, dostałam jeszcze jedno uderzenie tylko że w drugą stronę, przez co moja twarz odleciała w bok.
Po chwili zobaczyłam jak Vin złapał Bob'a i zaczął go napierdalać. Starłam szybko krew z nosa i wstałam, oczywiście chwiejąc się przy okazji.
-Vin nie warto, na prawdę nie warto - powiedziałam i położyłam rękę na jego ramieniu.
-Ty dziwko, jesteś nic nie warta, tak jak mówił twój ojciec - wrzasnął, a Vin wpadł z amok i znowu zaczął wymierzać mu uderzenia.
-Kochanie, błagam cie, już dość - błagałam go starając się go odciągnąć, ale to nic nie dało. - Vin! - krzyknęłam chcąc opanować mężczyznę, ale to nic nie dawało.
Wyplułam krew z buzi i złapałam go za twarz i wbiłam się w usta, na szczęście to zadziałało. Oderwał się ode mnie szybko i złapał delikatnie moją twarz w swoje duże dłonie na co się uśmiechnęłam.
-Chodźmy stąd - powiedziałam i pociągnęłam go do wyjścia. Podjechały schody, a ja wyszłam pierwsza oczywiście kulejąc, ale nie trwało to długo, bo Vin podniósł mnie w stylu panny młodej, na co się zaśmiałam przypominając sobie jak wnosił mnie w domu na Seszelach.
Wsadził mnie do pomarańczowego Audi Dylan'a, a sam szybko obszedł samochód i wsiadł na miejscu kierowcy. Popatrzyłam na moją prawą dłoń i zdałam sobie sprawę jak bardzo brakowało mi obrączki.
-Zajedziemy do banku? - zapytałam, a Vin popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem.
-Po co?
-Musiałam zostawić tam obrączkę - powiedziałam i przejechałam po bladym śladzie gdzie powinna być obrączka.
-Oczywiście - powiedział i ruszyliśmy w kierunku banku.
Po 15 minutach Vin zaparkował pod bankiem i kazał mi zostać w samochodzie, a ja tylko pokiwałam głową. Staliśmy w tym samym miejscu gdzie McLaren stał czekając na mnie. Po chwili w samochodzie pojawił się Vin i kazał mi wyciągnąć rękę.
-I że cie nie opuszczę aż do śmierci - powiedział na co się zaśmiałam. - Jestem z ciebie cholernie dumny - dodał czym mnie zaskoczył.
-Czemu niby? Zrobiłam to co musiałam - powiedziałam patrząc w jego oczy.
-No właśnie zrobiłaś więcej niż ktokolwiek mógł pomyśleć. Mogłaś zginąć, a i tak się nie bałaś - powiedział i delikatnie przejechał dłonią po moim policzku.
-Nie wybaczyłabym jakby coś się im stało - powiedziałam bardziej do siebie, ale Vin to usłyszał.
-I dlatego ciebie kocham, za twoją dobroduszność, skromność i tajemniczość - powiedział i pocałował mnie w usta. - A teraz śpij, chociaż nie wiem czy po tylu Red Bull'ach to jest możliwe, ale spróbuj - zachęcił mnie śmiejąc się, na co odpowiedziałam mu uśmiechem i zamknęłam oczy.
Poczułam jak wiatr muskał moje ciało więc otworzyłam oczy. Vin niósł mnie do domu.
-Pójdę dalej sama - szepnęłam, a on postawił mnie na podłodze. Na dworze było już ciemno i temperatura nie była zbytnio sprzyjająca. Weszliśmy do domu, a ja zerknęłam do lusterka w holu i przeraziłam się.
CZYTASZ
Don't Lie
RomanceOna zna się na kłamstwie perfekcyjnie. Ona jest kobietą z piekła. On nienawidzi kłamstw. On jest mężczyzną z piekła.