~B-day~

101 6 3
                                    

Wszyscy wyglądali jak po przejściu jakiegoś tajfunu...
Sylwester robi swoje.
Mam dziś urodziny, ale szczerze wątpię, że ktoś będzie o tym pamiętał. Stephan dziwnie się o te urodziny dopytywał, ale puki co śpi zalany. Twierdził twardo, że się nie upije... Rozkręcająca się impreza zweryfikowała jego plany. Ann nocowała u Richiego. Po jej powrocie dowiem się pewnie wielu rewelacji. Nawet boję się myśleć. Przez moją psiapsi bida Markus musiał zmienić pokój na mój i jej. Zamiana żon normalnie!
Ja akurat nie upiłam się jak dzika świnia i pamiętam wszystko. A szczególnie miły czas spędzony z Robertem. Znajomość wchodzi na wyższy level! Ciekawi mnie dzisiejszy konkurs... Jak oni wszyscy wypadną to ja nie wiem! Przecież łby im porozsadza! Ale tak kończą obchlajmordy...

Stephan
Ale się wczoraj zeszmaciłem...
Mam nadzieję, że Marie mnie takiego nie oglądała. Nie pamiętam za wiele z wczoraj. Jedynie wkurzającego Roberta zabawiającego Mar. Ciekawe jak trafiłem do pokoju?
Ale przy takim bólu głowy ostatnią rzeczą jaką chcę robić to bawić się w śledczego.

- Najlepszego Marie! - rzekł skacowany Markus.

- Dziękuję. Jak ty się czujesz?

- Jak luźna gumka od gaci...

- Ciekawe porównanie!

- Mar, plis nie krzycz... Moja głowa.. Auu

- Było tyle nie pić. Ciekawi mnie Twój wynik w konkursie - rzuciłam rozbawiona.

- Weź nawet nie przypominaj - popił wodą. - Horni nas pozabija...

- No marny wasz los.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Leniwie ruszyła by otworzyć.

- Wszystkiego najlepszego i spełnienia marzeń Marie! - był to nie kto inny jak Wąsaty. Podał mi kwiaty i przytulił.

- Dziękuję bardzo za ten miły gest.

- Jak samopoczucie?

- Ja mam się wyśmienicie - bo tak było. - Ale niektórzy nie mają tyle szczęścia... A ty jak tam po melanżu?

- Cały i zdrowy to się liczy. A tak serio to wszystko okey.

- Misie, ciszej bo odpadam - rzucił Eisei.

- A ten co? - na twarzy Roberta malował się zdziwienie.

- Ann go z pokoju wygryzła i wparował tutaj. Chrapał jak najęty!

- Oj no sorrka! Było nie dać Ann iść z Rychem...

- Rozumiem - wszystko to rozbawiło Rudzielca.

Czas na śniadanie. Zebraliśmy się z Markusem i udaliśmy na nie. Gdy przekroczyliśmy próg stołówki wszyscy zaczęli śpiewać mi sto lat. Czekał na mnie tort z liczbą 24 i mnóstwo prezentów. Na czele całej akcji stał Stephan.

- Wszystko najlepszego mała - przytulił mnie wyżej wspomniany Steph.

- Dziękuję.

- Sto lat sto lat niech żyje żyje nam! - zaczęli śpiewać na nowo. Sami wiecie jak chujowo jest tak stać jak ktoś Ci śpiewa sto lat...

- Otwórz prezenty! - rzucił ucieszony Consti.

- Już się za to biorę!

Od swojego teamu dostałam voucher do spa. Słoweńcy dostarczyli mi dużo słodyczy koszem z czekoladą i żelkami. Norwegowie obsypali mnie różami. Nawet Ruscy dali mi ich speciał - wódka! Od Polaków miałam na specjalne zamówienie oscypek, kocham ten ser. Inni też o mnie nie zapomnieli!
Było mi bardzo miło, ale jak nie patrzeć byłam takim rodzynkiem wśród samych chłopów.

- Jak się czujecie panowie?

- Szkoda gadać... Łeb mi pęka - odparł Pius.

- Poniosło mnie ciut - stwierdził Steph.

- Chyba ostro - popatrzyłam na niego z uśmiechem.

- A mi nic nie jest i będę dziś walczył - odparł dumnie Karl.

- Chociaż jeden mądry.

Zaczął się długo wyczekiwany noworoczny konkurs. Dołączyła do mnie wreszcie Ann. Czekałam na ten moment, bo ciekawa jestem jak jej noc minęła.

- No opowiadaj! - rzuciłam z ciekawskim spojrzeniem.

- Było grubo... Przyznam, że Freitag rucha jak petarda!

- Weź no już skończ. Jednak nie chcę słuchać.

- Ale był melanż... Ledwo żyję.

- A ja potrafiłam się bawić z kulturą.

- Czy ta kultura ma na imię Robert? - zaśmiała się dziko.

- Być może... W każdym razie było wspaniale.

- A seks był?

- Nie! Po prostu trochę tańców i rozmowa.

- Sztywno bejb - odparła markotnie.

Pierwsza seria zleciała nam na rozmowach, ale widziałam, że prowadzi Johansson. Nie powiem dumna byłam.

- Utrzymaj mi to Rudzielcu.

- Dla Ciebie wszystko mała - objął mnie czule. Hmm.. No relacja się rozwija jak już wspomniałam.

- Zmykaj i skup się na skoku.

- Ma się rozumieć! - zniknął.

Mam nadzieję, że podium się utrzyma. Robert pierwszy, a drugi Karl pasuje mi idealnie.
Druga seria zaczęła się od Klimova. Patrzyłam w skupieniu na wyczyny chłopaków. Niestety Pius nie dostał się dalej, a Steph jest puki co 25. Zdziwiło mnie to, że Markus w pierwszej dziesiątce po takim chlaniu... Weteran!

- Oo Rychu teraz! - z zamyślenia wyrwała mnie piszcząca Ann.

- To dmuchaj...

- Po konkursie bejb - spojrzała łobuzersko.

- Debilu pod narty!

- Oj no już dobra... Nie drzyj się.

Wreszcie dotarliśmy do wirtualnego podium. Kraft na podium będzie na bank tylko na którym miejscu. Karl sobie poradził, byłam mega szczęśliwa. A Robert właśnie wygrał konkurs!

**********************
Witam!
I
Zapraszam!

Love AgainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz