~Blonde~

78 4 0
                                    

Robert
Marie spadła mi z nieba.
Dawno nie byłem tak szczęśliwy!
Ta malutka blondynka odmieniła wszystko. Zależy mi na niej jak na nikim innym. A w moim życiu nie zawsze było kolorowo...
Choroba, która mogła przekreślić wszystko, moje załamanie i prawie depresja. A do tego wieczny brak ukochanej osoby. Samotność najzwyczajniej w świecie jest tragiczna. Wraca się do pustego domu i ta głucha cisza aż dzwoni w uszach. Życie samemu wygodne jest kilka miesięcy, a potem brakuje Ci tej drugiej osoby. Pragnie się bliskości, choćby zwykłego przytulenia...
Każdy inaczej tą samotność przechodzi.
Ja niestety byłem w rozsypce.
A wracając do chorób...
Miałem taką, której żaden lekarz nie mógł zdiagnozować.
Wszyscy się bali, a ja ledwo żyłem. Przed tą chorobą miałem zapalenie płuc, które ostro spustoszyło mój organizm.
Cud, że jeszcze tu jestem...
Teraz dzięki Marie znowu odżyłem! Jest wiecznie szczęśliwa, a przynajmniej nie widziałem jej smutnej. Zawsze wie jak pocieszyć. To 160 cm czystego szczęścia. Mojego blond włosego szczęścia...
Mar zna już moją historię od chorób aż po akcje reanimacje mojej kariery. Żałuję, że wtedy jej nie poznałem. Na pewno pozbierał bym się szybciej.

- Steph, głowa do góry! - próbował mnie pocieszyć Karl. On jedyny wiedział o mojej nieszczęśliwej miłości.

- Łatwo mówić... To nie Twoje blond włose marzenie zabrał jakiś Norweg.

- Marie widzi, że coś u ciebie nie gra. A co jeśli zapyta? Będziesz kłamał... Weź się w garść chociaż na pozór.

- Nie muszę wyrażać chęci rozmowy z nią na ten temat.

- Olewając jej dobre intencje sobie nie pomożesz - stwierdził i miał rację.

- Męczy mnie to już Karl...

- Stary, ułoży się na bank - słabe, ale to zawsze jakieś pocieszenie.

Stephan
Byłem w totalnej dupie.
Marie była szczęśliwa i mnie to cieszyło nie powiem, że nie.
Nie zamierzam jej tego szczęścia burzyć. Może Karl ma rację i wszystko się ułoży? Ile to może namieszać jedna malutka blondynka...

- O czym myślisz? - zwróciłam się do Roberta.

- W sumie to o wszystkim... Nie zawojuje w tym sezonie za wiele.

- Oj no nie trać wiary! Jeszcze nie raz w nim wygrasz. Jedno zwycięstwo już jest.

- Często miewam zawahania w stosunku do mojej kariery.

- To ich nie miej - uśmiechnęłam się. - Pamiętasz ostatnie igrzyska? Chyba nie miałeś na co narzekać...

- Ty zawsze wiesz co powiedzieć bym poczuł się lepiej.

- Kocham Cię - szepnęłam.

Zaczął się pierwszy konkurs w Predazzo. Dziś może Karl obejmie prowadzenie w generalce. Trener by chyba pękł z dumy... Z resztą ja też. Stephan mnie unika. Sama nie wiem o co mu chodzi, przecież ostatnio dobrze się bawiliśmy na mieście. Ale jego ciężko ogarnąć. Karl twierdzi, że nie wie, a Andi moja ostatnia nadzieja poszła w tan i nie wiele ogarnia. Także jego najbliższe otoczenie mnie nie ratuje. Skoki puki co były okey. Markus dał plamy, ale reszta trzymała się dobrze. Będę miała towarzysza ma drugą serię. Chciałam między seriami pogadać ze Stephanem, ale wielce biegał.

- Markus, a może ty wiesz co dzieje się ze Stephem?

- Nie bardzo. Karl mu tam asystuje, ale poza tym nic nie widziałem, nie słyszałem.

- Dzięki za info - chociaż wiem, że Karl coś jednak wie.

- Ciekawe czy uda się Karlowi zdobyć ten plastron lidera?

- Może... - moje myśli błądziły jednak wokół Stephana.

- Coś ty taka markotna? Zaraz ten Twój Alvaro będę.

- Będę dmuchać - oczy aż mi się zaświeciły. Kocham Roberta i wiem, że ten związek jest też bardzo ważny dla niego. Dawno nie byłam tak szczęśliwa.

Stephan po pierwszej serii był na podium, ale końcowo spadł na koniec drugiej dziesiątki. Było mi go żal, ale stwierdził, że chce być sam i zamknął się w pokoju. Udałam się do dwunastego dziś Roberta.

- Było dobrze Rudzielcu - wtuliłam się w niego.

- Jeżeli ty jesteś zadowolona to ja też.

- Dziś możemy się udać na to tiramisu, które proponowałeś na początku włoskiej przygody.

- A więc bądź gotowa na 19.

Stephan
Po dłuższej chwili postanowiłem jednak pogadać z Marie. Nie mogłem się tak od niej odsunąć, bo to mi serio nie pomaga. 19 to idealna pora by zabrać ją na balkon i tam w tej pięknej scenerii pogadać i sprawić by relacje znów były jak ostatnio. Zapukałem do jej pokoju. Drzwi otworzyła mi Ann i poinformowała mnie, że Mar wyszła gdzieś z Robertem...

***********************
Ahh ten Stephan nie ma łatwo.
Ale i dla niego będą jeszcze fajne momenty.

Love AgainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz