Przenieśliśmy się do Lillehammer. Niebawem tu zamieszkam... Miasto bardzo mnie urzekło, choć nie widziałam za wiele. Skoki dopiero jutro, także dziś luz. Moja kadra jak zwykle w takie dni odda się grze w karty i śmieszkowaniu z memów. Robert coś dziś dla nas planuje, ale to niespodzianka. Byłam bardzo ciekawa tego co mnie czeka.
- Zabieram Cię na miasto kochanie. Chcę byś poznała trochę to miejsce.
- A więc prowadź - byłam ciekawa tej przygody.
- Najpierw powinnaś zobaczyć moje ulubione muzeum sztuki. To jedno z wiodących muzeów w kraju. Wiem, że ty też lubisz sztukę. Podczas jednych z igrzysk zimowych to muzeum było głównym forum kulturalnym.
Piękny budynek jakby z drewna, sama nie wiem. Drzwi były szklane, generalnie ciekawe miejsce. Weszliśmy do środka.
- Znajduje się tu około 1400 dzieł norweskich artystów.
- Uwielbiam takie miejsca - zaczęliśmy zwiedzać.
- Ten obraz jest moim zdaniem przepiękny - przystanęliśmy przy czymś dla mnie niezrozumiałym. Obraz przedstawiał jakby most jakby kładkę...
Potem widzieliśmy jakąś rzeźbę. Ta jakoś do mnie trafiała. Była z drewna i przedstawiała człowieka wielce zamyślonego. To dzieło skłoniło mnie do refleksji. Zawsze babcia powtarzała, że chodzę zamyślona - piękne czasy... Po muzeum zabrał mnie na jakiś stok narciarski. Można było tam pojeździć na nartach.
- Tu często bywałem po szkole. Kocham sporty zimowe pod każdą postacią. Do teraz spędzam tu sporo czasu. Niekiedy się tu wagarowało.
- Grunt, że chociaż aktywnie.
- Będziemy tu często bywać jeżeli oczywiście będziesz chciała.
- Pewnie! Nawet teraz możemy oddać się zabawie - tak też się stało.
Często się wywracałam, bo wyszłam z wprawy. Byliśmy niekiedy jak kulki ze śniegu. Fajnie się razem zjeżdżało. Po nartach oczywiście nie obyło się bez rzucania śnieżkami. Po tej atrakcji zabrał mnie na gorącą czekoladę.
- I jak wrażenia po tej części?
- Bardzo dobrze się bawię.
- A będzie tylko lepiej - zanurzył usta w napoju.
Po wspaniałej czekoladzie zawitaliśmy na skocznię, na której jutro będą skakać. W sumie tego się nie spodziewałam. Znam to miejsce ze skoków, nawet raz byłam tu na zawodach jeszcze jako widz.
- To tu się wszystko zaczęło. Tu oddałem swój pierwszy skok. To dla mnie bardzo wyjątkowa skocznia. To tu wróciłem do treningów po załamaniu. Tata mnie tu przywiózł i na nowo uświadomił jak kocham skoki. To miejsce kojarzy mi się z mottem, że zawsze warto. Tyle ważnych dla mojej kariery sytuacji stało się właśnie tutaj... Kocham konkursy PŚ tutaj, bo to mój drugi dom.
- Widzę z jaką pasją patrzysz na to miejsce. Rozumiem w pełni co czujesz.
- Kibicuj mi jutro najgłośniej jak tylko potrafisz. Tu trzymaj za mnie kciuki mocniej niż zazwyczaj.
- Tak zrobię... - widziałam ile dla niego znaczy to miejsce. Jak wiele tu zyskał.
- A teraz zabieram Cię w kolejne ważne dla mnie miejsce.
Totalnie nie podziewałam się takiej petardy...
- Oto mój rodzinny dom. Moi rodzice nie wiedzą, ze dziś poznają tą, dla której całkiem straciłem głowę.
- Ale ja jestem nie gotowa... A co jeśli im się nie spodobam?
- Będzie dobrze chodź - weszliśmy do pięknego domu. W środku pachniało jakimś jedzeniem. Panował typowo skandynawski wystrój.
CZYTASZ
Love Again
FanfictionMarie zaczyna pracę w niemieckiej kadrze skoczków. Przeżyje wiele przygód i... I znów się zakocha Historia miłości szczęśliwej... i niekoniecznie ZAPRASZAM! (Zdjęcie z okładki wzięte ze strony Psychology Today)