Obudziłam się rano obok Stephana. Pamiętałam wszystko z wczorajszej imprezki. Generalnie nie miałam w planach mu tak szybko przepuścić, ale to w jakim stanie był... Serce się krajało. To mój przyjaciel i nie mogłam przejść obok tego totalnie obojętna. Wiem, że zawiódł i on też ma tego świadomość, ale ja nie lubię zawodzić. Taka już jestem i mimo tego co powiedział musiałam mu pomóc. Przyznał, że tak nie myśli i pokazał jak tego żałuje. Może jestem miękka, ale trudno. W pewnych momentach trzeba schować dumę do kieszeni. Wiem, że żałuje tego szczerze... Miał to w oczach. Mam nadzieję, że więcej tak nie zrobi. Nadzieja matką głupich...
- Wyspałaś się? - zagadał gdy skapnął się, że już nie śpię.
- Tak, a ty?
- Jak nigdy dotąd...
- Coś ty wczoraj odwalał to głowa mała...
- Wiem.. głupio mi i kac już daje mi za to karę. Przepraszam Cię Mar za wszystko. Żałuję... A co do tamtych słów to dobrze wiesz, że tak nie myślę.
- Wiem wiem, już dobrze. Wybaczyłam Ci wczoraj - przypomniałam mu, bo miał prawo mieć luki w pamięci.
- Pamiętam i jestem szczęśliwy, że to co złe już za nami - zdobył się na uśmiech.
- Ale nie odstawiaj więcej jakiś akcji. Każdy tylko na tym cierpi...
- Rozumiem - rzekł ciszej. - Jeszcze raz przepraszam.
- Dobra, idę się ogarnąć.
- Zostań tu jeszcze trochę - zbliżył nasze twarze. Nasze usta dzieliły milimetry. Patrzył mi w oczy z takim sama nie umiem określić czym. Nigdy tego nie spotkałam. Ta męcząca cisza przeszywała nas oboje. Przejechał dłonią po mym policzku.
- Muszę iść - przerwałam to uciekając.
To było dość dziwne i raczej mało przyjacielskie, a raczej jakby coś więcej. Ruszyłam na śniadanie pozostając jeszcze we wczorajszych ciuchach. Na stołówce siedzieli już moi panowie i Ann. Byli dość w dobrym stanie, prócz Markusa, który przodował wczoraj w ilości wypitego alkoholu. Dosiadłam się powoli odpychając myśli o akcji z przed chwili.
- Jak tam Marie? - zagadał Karl.
- W porządku.
- A Stephan? W ogóle jak noc, spokojnie było?
- U niego też okey, kaca ma jak cholera. Spał spokojnie z resztą ja też.
- Nie bredził już? - chciał zorientować się Andi.
- Nie, poszedł grzecznie spać.
Stephan
Chcę by każda noc była taka jak ta. Chcę by Marie zasypiała i budziła się w moich ramionach. Po tej porannej akcji może się domyślać, że czuję coś więcej niż przyjaźń. W prost jej tego nie powiem. Jest szczęśliwa niech taka pozostanie... Jebać fakt, że jestem bliski obłędu. Liczy się tylko ona i jej szczęście. Zasłużyłem sobie na to co przeżywam. Ta noc zostanie na długo w mej pamięci. Prawdopodobnie to pierwsza i ostatnia taka. Mar jest zakochana i pozostaje mi się z tym pogodzić. Ważne, że mi wybaczyła to moje ostatnie skandaliczne zachowanie. Może to i dobrze, że nie postawiłem na swoim i nie wróciłem do domu.
Zaczął się kolejny konkurs w Zakopanem. Postanowiłam podzielić się wątpliwościami z Ann.
- Stephan jakoś dziwnie się wobec mnie zachował rano.
- To znaczy - odparła początkowo mało zainteresowana tym co mówię.
- Tak jakby czuł do mnie coś więcej...
- Pierdolisz?! - nagle wzrosło jej zainteresowanie.
- Zbliżył się do mnie tak, że od pocałunku dzieliła nas chwila. Patrzył na mnie tak jakoś.. jakoś inaczej, bardziej rozmarzony...
- Ty może serio coś być na rzeczy... Te jego zachowania to może być to!
- To puki co tylko luźne domysły. Nie dajmy się zwariować, może to tylko z chęci poprawy kontaktów miedzy nami. Bardzo przejął się tym wszystkim.
- Może tak może nie, ale bym się na Twoim miejscu temu przyjrzała.
*****************************************************
Mam nadzieję, że jest dobrze:)
CZYTASZ
Love Again
FanfictionMarie zaczyna pracę w niemieckiej kadrze skoczków. Przeżyje wiele przygód i... I znów się zakocha Historia miłości szczęśliwej... i niekoniecznie ZAPRASZAM! (Zdjęcie z okładki wzięte ze strony Psychology Today)