Niebo tego dnia było piękne, bezchmurne i świeciło słońce.
Przyszłam do szpitala i ucieszyłam się, bo Stephan zbudził się ze śpiączki! Weszłam do niego zadowolona.- Steph! Jak ty się czujesz?
- Bywało lepiej, ale nie jest źle - uśmiechnął się uroczo.
- To dobrze - odparłam szczęśliwa.
- A ty nie w Sapporo?
- Nie mogła bym Cię zostawić Steph.
- Ale musiałaś zostawić Roberta na spory czas - przejął się mną.
- Teraz ty jesteś najważniejszy. Skupmy się na Twoim zdrowiu.
- Co się działo przez ten czas?
- W sumie nic takiego. Ja i Ann byłyśmy non stop w szpitalu przy Tobie. Drugi konkurs był udany, bo Markus i Karl zaliczyli podium. Poza stresem to po staremu.
- Cieszę się, że jesteś Mar - złapał mnie za rękę i miział ją.
- Chcesz może kawę?
- Poproszę - no i udałam się do barku szpitalnego.
Barek obsługuje bardzo miła Pani Christina. Już mnie kojarzyła idealnie.
- Co dla Ciebie dziecko drogie? - zapytała z uśmiechem.
- Poproszę dwa razy latte i szarlotke.
- A jak ma się ten Twój chłopak? - wiedziała, że jestem tu u Stephana. Kiedyś trochę rozmawiałyśmy.
- To mój przyjaciel - zaśmiałam się.
- A myślałam, że chłopak. Tak się panienka o niego troszczy. Słodko wyglądaci, jak para.
- Mam chłopaka, jest na zawodach w Sapporo.
- Szczęścia młoda - rzekła życzliwie i podała mi zamówienie.
Udałam się do Leyhe.
Żeby wziąć nas za parę?
Pierwszy raz się z tym spotykam. No, ale to była dość urocza pomyłka i znak, że dobrze dbam o Stephana.- I szarlotka dla Ciebie - podałam mu gdy wziął tylko kawę.
- Dziękuję Ci za wszystko.
- Oj daj spokój... Jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele sobie pomagają.
- A ty jak się masz Mar? Bo gadamy tylko o mnie.
- Ja mam się dobrze. Układa mi się wszystko jak należy.
- Bardzo mnie to cieszy. Życzę Ci jak najlepiej Marie.
- Dzięki - bo co miałam odpowiedzieć.
Dużo rozmawialiśmy i nawet nie wiem kiedy się ściemniło.
Z łóżka Stepha było widać niebo. Dalej było piękne. Bezchmurne, gwieździste.- Ciekawe ile jest tych gwiazd? - nagle przemówił Steph.
- Duuuużo...
- Gdy Cię poznałem poczułem się lepiej. Ktoś wreszcie mnie docenia i ze mną przebywa.
- A Andi? Przecież to Twój przyjaciel.
- Sama wiesz jaki jest Andreas... Jemu to tylko imprezy w głowie i zaliczanie lasek. Ja taki nie jestem i tak nie umiem.
- Jesteś wspaniały taki jaki jesteś - odparłam zgodnie z prawdą.
- Jesteś jedną z nielicznych, która to akceptuje. Wszyscy chcieli by mnie zmienić na imprezowicza itd.
- Nie daj im się nigdy, bo tylko Cię zepsują - stwierdziłam.
- Marie, dzięki Tobie odżyłem. Dzięki za to wszystko.
- E tam... Ja nic nie zrobiłam.
- Ale po prostu jesteś i to już zmienia wiele. Bądź zawsze blisko mnie, bo bez Ciebie nie dam już rady - położył mi dłoń na policzku i miział go powoli. Sama nie wiem do czego to zmierza.
- Będę, nie martw się.
- Przepraszam, że nie raz jestem nieznośny i nie chcę gadać.
- Gorsze dni ma każdy - odparłam.
- Ale ja nie kiedy przeginam...
- Oj daj spokój. Nie jest najgorzej.
- Chcę być dla Ciebie wsparciem. Możesz na mnie liczyć. Jesteś dla mnie najważniejsza...- Miło to słyszeć. Ty też masz mnie.
Przegadałam ze Stephanem cała noc. Brakowało mi go gdy leżał nie przytomny...
**********************
Dziś znów krócej ;)
Jak myślicie? Stephan wykorzysta te dni gdzie jest tylko z Marie i wyznania jej miłość..?
CZYTASZ
Love Again
FanfictionMarie zaczyna pracę w niemieckiej kadrze skoczków. Przeżyje wiele przygód i... I znów się zakocha Historia miłości szczęśliwej... i niekoniecznie ZAPRASZAM! (Zdjęcie z okładki wzięte ze strony Psychology Today)