Życie toczyło się swoim spokojnym rytmem. Staram się być najlepszą żoną na świecie dla najlepszego męża globu. Nadal bardzo się kochamy i wiem, że tak będzie już zawsze. Zabrałam się za drobne porządki, bo chwilowo jestem sama - ukochany musi trenować. Wszystko tego dnia było dobrze. Jak co rano obudziłam się przy moim Rudzielcu. Wymieniliśmy czułości i wstaliśmy z łóżka na śniadanie dziś robione przeze mnie. On udał się na treningi, a ja siedzę sama i grzebie się z porządkami u siebie w szafie. Umówmy się... mam masę ciuchów i to jest co porządkować. Ale jednak stało się coś niespodziewanego. Nagle rozległo się pukanie do drzwi, widok przed nimi wbił mnie w ziemię...
- Mamo? - skąd ona się tu wzięła.
- Możemy porozmawiać..?
- A mamy o czym? Wydaje mi się, że nie bardzo...
- Daj mi szansę Marie - uparła się.
- No to słucham - nie byłam zbytnio zadowolona z konieczności prowadzenia tej rozmowy.
- Nie zaprosisz mnie do środka? - standardowo moja mama...pretensjonalna i uważająca się za królową.
- Jak musisz to wejdź...
- Ubolewam, że o zamążpójściu mojej córki dowiaduję się trzy tygodnie po fakcie.
- A co myślałaś, że po tym wszystkim Cię zaproszę?
- Wiem, że nie byłam wzorową matką, ale dalej jestem Twoją matką. Uważam, że mimo wszystko powinnam byłą zobaczyć tę chwilę...
- A ja uważałam, że tego dnia przy mnie powinni być Ci, którzy byli zawsze mimo wszystko i mnie kochali taką jaką byłam.
- Przykro mi - rzekła.
- Tobie jest przykro?! A co ja miałam powiedzieć gdy drwiłaś z mojej depresji..? Gdy za wszelką cenę starałaś się bym była Twoją idealną wizją, a nie sobą tym kim chcę być ja..?
- Oj zapomnijmy już o tamtym - odparła tak bez ogródek.
- Chyba żartujesz! Tyle lat miałaś wielkiego focha na mnie, a teraz jakby nigdy nic wracasz i wręcz żądasz bym skakała z radości!
- Ty też nie byłaś święta...
- O proszę! Zachowujesz się jak zawsze... to inni są winni, a ty nieskazitelna!
- Bo to wszystko to nie tylko moja wina!
- Ach tak.. to czyja? Może moja, że miałaś mnie tyle lat w dupie!
- Marie przesadzasz - rzekła luźno.
- Tak samo jak z depresją? Omal ze sobą wtedy nie skończyłam, a ty i tak uważałaś, że się nad sobą użalam!
- Chciałaś się zabić?
- A jak myślisz..? Miałam depresję, dociera?
- Jakoś mi to wtedy nie pasowało..
- Do czego? Do idealniej wersji mnie - rzuciłam.
- Moje dziecko miało depresję...
- Szok! Bo państwo idealni nie mogą sobie pozwolić na słabsze ogniwo..
- A ten Twój mąż - zaczęło się prawdziwe czepianie.
- Nie zmieniaj tematu.
- Nie zamierzam rozmawiać o tamtym, bo i tak mnie nie rozumiesz - rzekła. - A wracając, ten Twój mąż... Czy aby na pewno dobrze zrobiłaś?
- Nie znasz go - odparłam.
- I od razu widać, że coś w nim nie gra.
- Co Ci nie pasuje?
- Norweg... Jakoś tak nie jestem przekonana... A nie lepszy był Niemiec?
- Pff.. Czy ty się w ogóle słyszysz? Miłość nie wybiera, ale co ty wiesz o miłości?
- Marie! - uniosła się. - Jak ty się do mnie zwracasz? Po prostu chcę Ci uzmysłowić, że to nie zbyt dobry kandydat na męża.
- Gówno wiesz! Nie znasz go, a mimo to go gnoisz... Cała ty! Bo co... nie pasuje do Twojego wyobrażenia Pana z korpo? Mam gdzieś Twoje zdanie...
- Po prostu mi nie leży i tyle.
- Robert to najlepszy facet na świecie... Przy nim czuje się coś warta, on kocha mnie taką jaka jestem. On daje mi siłę i ogromną miłość. Wspiera mnie najbardziej na świecie i tak samo kocha. I ja kocham jego... A ty nie masz prawa się o nim wypowiadać.
- Nie chcę byś cierpiała - z jej ust brzmiało to komicznie.
- Przez Ciebie cierpiałam najbardziej jak do tej pory. Ty i ojciec mieliście mnie gdzieś... Więc nie życzę sobie takich słów od Ciebie.
- Marie, posłuchaj...
- Nie mam zamiaru - przerwałam jej. - Chyba już pora na Ciebie.
- Serio tak uważasz?
- Tak... Proszę Cię byś dała mi i Robertowi spokój. Nie chciałaś być przy mnie wtedy ja nie chcę Cię dziś. Żegnaj...
Wyszła. Wyszła, a ja rozpłakałam się jak głupia. To była trudna podróż w przeszłość i niestety nic nie wnosząca. Moja matka nic, a nic się nie zmieniła... Boli mnie to, że dalej się oczyszcza i jeszcze próbowała swoją miarą mierzyć jedynego człowieka na tym świecie, który był i będzie w każdej chwili obok mnie. Gówno o nim wie i nie powinna była zaczynać tego tematu. Ale ona zawsze lubiła dorzucić swoje trzy grosze. Ja już jej w swoim życiu nie chcę...
******************************************************
WITAM!
Trochę namieszałam, ale czasem trzeba :)
CZYTASZ
Love Again
FanfictionMarie zaczyna pracę w niemieckiej kadrze skoczków. Przeżyje wiele przygód i... I znów się zakocha Historia miłości szczęśliwej... i niekoniecznie ZAPRASZAM! (Zdjęcie z okładki wzięte ze strony Psychology Today)