~Grandparents~

41 2 0
                                    

Dziś wreszcie po ponad trzech miesiącach pojadę do Berlina! Wracać w rodzinne strony jest najlepiej, nie mogę się doczekać aż zobaczę się z dziadkami. Dziś poznają się najważniejsi ludzie w moim życiu. Liczę na to, że pojawi się miedzy nimi chemia. Robert nie mógł spać widać, że się stresuje. Jestem jakoś dziwnie spokojna i wiem, że będzie okej. Spędzimy w moim rodzinnym domu dwa dni, a potem do Norwegii. Jestem już spakowana i chyba mentalnie na to gotowa. Wczoraj rozmawiałam z Ann i jej związek również rozkwita. Cieszę się, że ona też znalazła miłość.

- Nie martw się. Na bank Cię polubią, wiedzą ile dla mnie znaczysz.

- Po prostu chce dobrze wypaść.

-O to jestem spokojna. Wyglądasz jak rzeźbiony przez Michała Anioła... - wygląda jak Adonis i do tego jest mądry. - A poza tym jesteś cholernie inteligentny.

- A co jeśli nie przypadnę im do gustu?

- Pamiętasz jak ja przeżywałam przed spotkaniem z Twoimi rodzicami? Będzie dobrze tak jak było wtedy.


W końcu ruszyliśmy w drogę! Siedziałam tak podekscytowana podróżą, że zaraziłam dobrą energią swojego przejętego Wąsacza. Śpiewaliśmy piosenki z radia i dużo rozmawialiśmy. Widziałam, że stres powoli w nim ustępuje. Zrobiliśmy postój na kawę, bo jednak z Monachium do Berlina trochę jest. Zatopiłam usta w przepysznym latte. Kawa i wino to napoje bogów, nadnapoje. Reszta podróży zleciała nam spokojnie. W końcu stanęliśmy przed bramą mojego rodzinnego domu. Moim oczom ukazał się w końcu dom, dom w którym przeżyłam wiele pięknych chwil. Jak ja kocham tu wracać! Na podwórku nie zmieniło się nic. Ten sam piękny widok na gruszkę. Stół i ławka pod jabłonką, kochałam tam przesiadywać. Śliczny jak zwykle ogród babci. Na powitanie wyszedł nam mój dziadek. Rzuciłam się mu w ramiona, niedługo potem dołączyła babcia.

- Tęskniłam za wami...

- My za Tobą też. Dziadek cały dzień wyglądał na was.

- Ja też już nie mogłam się doczekać.

- A to zapewne jest ten Robert - uśmiechnęła się do niego moja babcia.

- Dzień dobry. Zgadza się to właśnie ja.

- Nie krępuj się chłopcze - przemówił mój dziadek.

Weszliśmy do środka. Moja babcia jak zwykle od razu zaczęła szykować herbatę i jedzenie. Dziadek uśmiechnął się do mnie czule. Tego mi brakowało...

- To opowiadajcie to tam u was? - babcia non stop coś szykuje, dogląda i w końcu z nami usiadła.

- Wszystko dobrze. Sezon był bardzo udany, wreszcie wolne.

- To za ile przenosisz się do Norwegii?

- Za dwa dni - odparłam łapiąc za rękę Roberta.

- Zaraz wracam...

- Babciu siedź, ja to zrobię.

- Jak tam chłopcze? Mam nadzieję, że jesteś dobry dla mojej wnuczki.

- Staram się by było jej jak najlepiej.

- I jest - krzyknęłam z kuchni.

- Jak w skokach? Oglądałem każdy konkurs, ale nie wiem jak ty to widzisz.

- Sezon był dobry, ale mógł być lepszy.

- Ambitny... To dobrze świadczy.

- Staram się oddawać sportu co jego - uśmiechnął się delikatnie.

- Daj już chłopakowi spokój. Marie opowiedzcie coś o miłości.

- Ale w sumie wszystko wiecie. Dzwoniłam, byliśmy na bieżąco.

- Zaręczyny to potężny krok. Ale jeżeli się kochacie to tylko bardziej was zespoli.

- Dokładnie tak!


Po rozmowie z dziadkami postanowiłam pokazać mu moją okolicę. Dom znajdował się na takim totalnym obrzeżu, wręcz ciut poza miastem, ale był to jeszcze Berlin. Do centrum nie jechało się jakoś długo. Obok domu znajdował się las. Zabrałam go najpierw na spacer właśnie po nim.

- Tu kochałam spacerować z dziadkiem. Zaraz dojdziemy do takiego dość pokaźnego dołka. Za dzieciaka turlałam się z niego na okrągło. Chodziłam w ten las z babcią na grzyby. Zawsze się tu wyciszałam.

- Pięknie tu i dość blisko przyrody jak na prawie Berlin.

- Widzisz...

Kolejnym punktem wycieczki był most nad rzeką. Mam z tym mostem tyle wspomnień...

- Tu bywałam w trudnych chwilach mojego życia, ale i mam z tym mostem miłe wspomnienia. Ile łez tu wylałam to nawet nie zliczę...

- Romantyczna sceneria, ale nie wiem czy to dobry pomysł przesiadywać tu skoro masz złe wspomnienia - martwił się o mnie i nie chciał bym znów cierpiała.

- Spokojnie, rany już zagojone.

- Zobaczyłem sporą część Ciebie, której nie dało by się po prostu opisać słowami.

- Czasem trzeba zobaczyć by zrozumieć...

Wróciliśmy, bo zależało mi by zobaczył zachód słońca przy gruszce widocznej z mojego podwórka. Rozsiedliśmy się na schodach i podziwialiśmy ten piękny zachód, za którym też tęskniłam...



***********************************************

Nie wiem czy koło Berlina tak jest, ale czasem trzeba coś wykreować samemu ;)

Love AgainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz