~Blanket~

34 2 0
                                    

Moi dziadkowie, Ann i chłopaki zastaną tutaj kilka dni. Moja babcia dogaduje się świetnie z mamą Roberta. Mój dziadek poznaje go lepiej i również spędza dużo czasu z jego ojcem. Chłopaki jak zwykle bawią się w najlepsze. Trener nie ma do nich siły, ale mają urlopy więc nie może za wiele zrobić. Natomiast ja i Ann planujemy babski wieczór. Wzięliśmy dwa koce, a Robert dał nam klucze do uroczego, drewnianego domku nad jeziorem. Kupiłyśmy czerwone wino i słodycze. W domku byłyśmy koło 18. Spędzimy tu noc. Tęskniła za czasem spędzonym z Ann.

- Jak wy wytrzymacie noc bez siebie? - zapytała mnie.

- Czasem trzeba - odparłam. - Poza tym wie, że jestem bezpieczna.

- Dobrze między wami?

- Tak, jest idealnie. Kochamy się i nie możemy doczekać ślubu.

- Jesteś pewna, że to właśnie ten jedyny?

Nie za bardzo wiedziałam o co jej chodzi. Szukała jakiś dziwnych akcji. Zatkało mnie po jej pytaniu, bo to chyba logiczne, że jestem pewna, że to właśnie Robert to ten. Byłam zmieszana, ale idźmy w to dalej...

- Tak, jestem pewna jak nigdy dotąd. Kocham go i on kocha mnie. Nie rozumiem skąd to pytanie..?

- Sama nie wiem - wyminęła.

- Ann, co jest? Przecież lubiłaś Roberta. I wiesz jacy jesteśmy szczęśliwi.

- Szkoda mi Stephana...

Tego się nie spodziewałam. Owinęłam się mocniej kocem i wyzerowałam kieliszek wina.

- Że co?

- Kocha Cię... Cierpi. Dlatego mi go szkoda. Pod tym salonem sukien ślubnych patrzył na Ciebie z taką pasją...

- Ale ja już mam faceta. Wiem, że cierpi. Przerabiam to z nim już jakiś czas - odparłam. - Poza tym Stephan wie na czym stoi.

- Właśnie... - upiła łyk wina. - Po prostu po ludzku mi go szkoda.

- Rozumiem to, ale jakoś dziwnie to wszystko brzmiało.

- Miałaś prawo być zdziwiona.

- Ann, kocham Roberta i to się nie zmieni. A Stephan... To dla mnie również ciężka sytuacja.

Ten wieczór będzie ciekawy... Takie tematy były szokiem. Miało być miło, a zeszło na dość mocne i trudne tematy.

- Chcę Twojego szczęścia Marie - nakryła się kocem.

- Wiem - rzuciłam. -  Ale z kolei ty wiesz jak jest.

- Napijmy się po prostu! - w końcu rzuciła coś pozytywnego.

Napiłam się i nadeszła ulga. Do tego kwaśne żelki i czekolada milki. Pod kocem tyle rozmów przepłynęło w moim życiu. Ta też się do takiej zaliczy.

***************************
SIEmka
Mam nadzieję, że jest ciekawie?

Polecam :)

Love AgainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz