~Angel~

66 2 2
                                    

Stephan

Była przy mnie cały czas. Martwiłem się, że przez Roberta nasza przyjaźń już do reszty zmarnieje.

Dodatkowo moje zachowanie dawało wiele do życzenia.

Mogłem stracić prawdziwego anioła. Czasem nie doceniamy kogoś, a potem gdy ktoś odejdzie zostajemy sami ze swoim ego. Nic nie boli jak strata ukochanej osoby.

Po wypadku nauczyłem się bardziej doceniać ludzi i to co mam.

Wiem, że wystarczy chwila by stracić absolutnie wszystko.

Marie, była przy mnie totalnie olewając fakt jak ją traktowałem przed wypadkiem.

Powtarzała mi, że przyjaźń jest dla niej bardzo ważna i nie mogła by mnie tu tak zostawić samego.

Gdy wybudziłem się ze śpiączki pierwsza twarz jaka stanęła mi przed oczami to była twarz mojego anioła.

Mar nie wiem, że ją kocham i się nie dowie... przynajmniej na razie.

Nie chcę psuć jej szczęścia, bo widzę jak dobrze czuje się w związku z Robertem.

Jeżeli się kogoś kocha to zależy Ci na szczęściu tej osoby choćby miało to oznaczać Twoją porażkę.


- Gotowy? - ze szpitala odbierał mnie Karl. Jedziemy do Zakopanego. Mimo, że puki co mam wolne od zawodów chętnie się rozerwę w towarzystwie kadry i Mar.

- Jak nigdy.. wiesz dobrze, że szpitale nie są zbyt super miejscami...

- Rozumiem - odparł. - Mar już czeka w Zakopanem.

- Przecież wiem. Co ty mi chcesz tak dogodzić za wszelką cenę?

- Bo wiem, że ją kochasz. Powiedz jej to w końcu!

- Oszalałeś?! Jest szczęśliwa z innym. Nie będę mieszał w jej życiu.

- Ja Cię chyba nigdy nie zrozumiem - rzucił.

- Boję się, że wtedy się ode mnie odsunie i tyle będę ją widział.

- Miłość jest cholernie skomplikowana...


Na dwa dni zostawiłam Stepha samego w szpitalu. Tęskniłam za Robertem, a jemu aż krajało się serce i kazał mi jechać i niczym się nie martwić. Nie byłam na to zbyt chętna, ale wybrałam się przed nim do Polski. Po Stephana miał jechać Karl więc byłam pewna, że wszystko będzie dobrze. Niecierpliwie czekałam na przyjazd Norwegów. Gdy już się doczekałam udałam się do wiadomej osoby.

- Tęskniłem - wziął mnie w ramiona.

- Mam nadzieję, że byłeś grzeczny w Sapporo?

- Oczywiście - odparł potulnie. - Myślałem tylko o Tobie.

- Ja o Tobie też, ale sam wiesz, że nie mogłam go zostawić tam samego.

- Rozumiem, nie martw się. Grunt,że już jesteśmy razem.


Oboje udaliśmy się na podbój Zakopanego. Ja jak to ja umyślałam sobie oscypek i Rudzielec chcąc nie chcąc musiał po niego ze mną iść. Potem wylądowaliśmy na grzanym winie. Dopiero teraz dotarło do mnie jak za nim tęskniłam. Gdy go dziś zobaczyłam marzyłam jedynie by zniknąć w jego ramionach. Brakowało mi tej rudej czupryny i tego boskiego uśmiechu. Uwielbiam gładzić te jego blade policzki. Całego go uwielbiam...


- Jebany szczęściarz z niego - pomyślałem o Norwegu, który ma miłość Marie.

- Po prostu wiedział jak to rozegrać. Uważam, że to zagranie w Oberstdorfie z plecami było cholernie wyrachowane.

- Serio tak myślisz? - może i była w tym jakaś prawda.

- No, a jak! Plecy fakt bolały go na pewno, ale czy musieli do tego angażować Marie? Bo w Norwegii nie ma ludzi od tego..? Wątpię!

- Ty to ma sens! Ale w dalszym ciągu nie zrobił nic złego...

- A co polujemy na jego wtopy? Jak tak to już daje cynk Markusowi.

- No może bez przesadyzmu Karl. Nie będę na siłe ubrzydzał go Mar.

- Ale lojalnie informować ją o jego zawirowaniach możesz...


Stephan

Nie wierzę w nich po prostu...

Że niby mam wychaczać gafy Roberta? Bo ja nie mam w życiu niby co robić czy jaki..?

No, ale kadra do której należę jest pomysłowa i udana jak ich mało...


- Chcesz swojego anioła czy nie? - rzucił Karl.

- Chcę, ale nie będę śledził jakiegoś rudego fagasa!

- Fakt.. rudy to aż cud, że wyrwał taką laskę jak Marie.


Po wojażach wróciliśmy do hotelu. Ułożyłam się z Wąsatym na łóżku i wspominaliśmy najpiękniejsze chwile naszego życia. Oboje niemal jednocześnie wspomnieliśmy o chwili naszego poznania...



**********************************************************

ZAPRASZAM DO CZYTANIA!

Rozkręci się

:)

Love AgainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz