Rozdział 76

25 1 0
                                    

...

Lecz to nie wszystko. Pojawiła się jeszcze... A to ciekawe.. Brygada chaosu...W sumie ich się spodziewałem najmniej. Cóż, mniejsza z tym. W tej chwili, moim celem jest on.. Mierzyłem go w sensie ją, no wiecie o co chodzi.. Wzrokiem. Dobra... Zastanówmy się, możemy spróbować go wciągnąć do świata chaosu i tam postarać się go pozbyć raz na zawsze..
W między czasie również, kiedy ja i on byliśmy zajęci walką ze sobą, z każdą chwilą przybywało coraz więcej istot, z każdej frakcji. 

- Chronos. - Pewnie wypowiedziałem jego imię. 
- Tak ? 
- Mam jeszcze jeden pomysł. - Przypomniałem sobie walkę z Kokabielem.
- Co masz na myśli? - Wydał się być zaciekawiony. 
- Zaufaj mi. 

Mam pewien plan. A właściwie to już dwa, pierwszy to wciągniecie go do świata chaosu. Zaś drugi, zaatakowanie go ze wszystkiego czym się da. Skoro już i tak nie ma sensu, się ukrywać.

Hm.. Wystawiłem swoje skrzydła i uniosłem lekko kącik ust. Do Boju! Ruszyłem wprost na niego. Używając Gold Fist. Podobnie jak on, ruszył wprost na mnie, również używając Gold Fist. Zderzyliśmy się pięściami, tworząc ogromną falę uderzeniową, zmiatającą ogromny kawał wokół nas. 

- Potężna siła. - Rzekł Lucyfer, zasłaniając się peleryną, przed pyłem.
- Tak, zdecydowanie.. - Przyznał mu rację Azazel. 
- Azazelu ? Lucyferze ? - Pojawił się Michał Archanioł, ze świtą. 
- Michale. - Spojrzał na niego Lucyfer. - Cieszę się, że i Ty się tu pojawiłeś. 
- Cóż, żałuję, że w takich okolicznościach. - Podrapał się po głowie z lekkim zakłopotaniem. - Wygląda na to, że znowu wszystkie frakcje łączą się przeciw jednemu. 
- Ah... Historia lubi się powtarzać. - Zaśmiał się ironicznie Azazel.
- Czy zamiast wspominać stare czasy, może byśmy się skupili na tym co się dzieje teraz ? - Przerwała im rozmowę Rias. 
- Cóż.. Fakt. - Odkrztusił, Lucyfer.

Tsk... Odbiło nas na kilka metrów od siebie. Jeszcze raz to samo.. Ponownie ruszyłem w jego stronę, używając Gold Blast. Tym razem jednak zdecydowanie szybciej. Trafiłem go w klatkę piersiową, wbijając się w niego najmocniej jak tylko się dało. Tym razem, skutek był taki, że go faktycznie trafiłem, co więcej, udało mi się go całkiem daleko wypchnąć. 
Teraz mam szansę. Leciałem dalej wprost na niego. Znalazłszy się tuż nad nim, utworzyłem nad nim ogromną pieczęć. Miałem zamiar wciągnąć, go ze sobą do świata chaosu. 

- Almighty Chaos Devastation! 

Uwolniłem pieczęć z której, wyłonił się ogromny czarny jak smoła, promień który wciągnął wszystko do mojego świata. Jednakowoż, mimo tego, że posłałem ogromny promień nie udało mi się go trafić. Cóż, jest szybki nie da się ukryć, hmm... No jakby nie patrzeć, walczę z Bhunivelze. Z kolei on zaraz wzbił się w powietrze i ułożył za sobą jedenaście pieczęci. Mhm... Nie jest dobrze... 

- Ultimate Planet Devastation! - Krzyknął.

Wtem wymierzył we mnie wszystkie jedenaście pieczęci i wystrzelił wszystko prosto na mnie.
Cholera... Zaboli...
Dostałem wszystkimi na raz... Strącając mnie z nieba, zaryłem potężnie o ziemie, tworząc również ogromnej wielkości krater. 

- Jhin! - Usłyszałem głos Rias.
- Tsk.. - Powoli się podnosiłem z powrotem.
- Hachijo Jhin. - Wypowiedział moje imię. 

Czy Ty naprawdę myślałeś, że zdołasz mnie pokonać, tym reliktem przeszłości ? Bhunivelze, to ja. Tylko ja, a nie on... Ja jestem wszystkim, nie on. Nie możesz mnie pokonać. Moja moc, wykracza, poza Twoje wyobrażenia. Jesteś tylko materią, która kompletnie nic nie znaczy, we wszechświecie który ja stworzyłem. Ani Ty, ani on, ani nikt inny kto, żyje, umarł lub ma się narodzić, nie ma prawa mierzyć się ze mną. Jestem ponad wasze wyobrażenie.

- Kiedy Ty w końcu skończysz gadać ? - Podniosłem się w końcu, podnosząc głowę w jego stronę.
- Cooo ? - Spojrzał się na mnie.
- Dobra.. Zrozumiałem ja, jak i najpewniej wszyscy tutaj. - Rozłożyłem skrzydła.
- Czy Ty właśnie, ignorujesz mój autorytet ? 
- Czy to ważne ? - Podleciałem w górę aby się z nim zrównać. - Być może jesteś silniejszy. Jednakże...

Będąc w powietrzu, spojrzałem na armię która znajdowała się pod nami. Z każdą chwilą przybywało tu coraz więcej istot...

- Jednakże.. Walczysz sam, a ja nie. - Podniosłem lekko kącik ust.
- O czym Ty mówisz ? - Spojrzał na mnie i ponownie na pozostałych.

===================================
- Vali
- Issei
- Rias
- Akeno
- Azazel
- Michał
- Kuroka
- Ophis
- Yuuto
- Asia
- Koneko

I wszyscy, wszyscy, którzy tu byli, łączyli się ze mną, czułem tą więź, która była między nami. Być może, byliśmy wobec siebie wrogami, mieliśmy jakieś nie pozałatwiane sprawy między sobą... Ale... Cóż.. Chcąc nie chcąc, w końcu nastał ten jeden dzień, którego tak naprawdę obawiali się wszyscy. Dzień w którym świat zewnętrzny się o wszystkim dowie, a co więcej, dzień w którym Bhunivelze, ponownie postanowi stanąć samemu przeciwko reszcie świata. Tak, to był ten dzień... Dzień sądu.
Dzień.. Przed lepszym jutrem.
Dzień... Przed wolnością...

- I Ty, Wy wszyscy myślicie... Że zdołacie pokonać, mnie ? 
- Jeszcze będziesz błagać o litość. - Zdało się słyszeć głosy z ziemi.
- Zaraz padniesz.
- Szykuj się na śmierć.
- Wy ludzie.. - Rozejrzał się wokół. - Jesteście tylko prochem, któremu nadano kształt. Jesteście tylko marną materią, którą stworzył Bóg na swoje podobieństwo. Nic nie wartym prochem w MOIM wszechświecie. - Czuć w nim było narastający gniew. 

Wtem porzucił postać mojej siostry, w której dotychczas walczył i przybrał swoją prawdziwą postać. 

- Wszyscy chcecie zginąć w jednej chwili ? Dobrze... Niechaj tak będzie... 
- Ooo... Nie jest dobrze. - Odezwał się Chronos.
- Co się dzieje ? - Spytałem go w głowie.
- Jhin, szykuj się do prawdziwej bitwy. - Powiedział z przejęciem.
- Nie pozostanie po was nawet pył.

Nephalem Breaker... Ragnarok.

W jednej chwili jego postać gwałtownie urosła do przerażających rozmiarów. Był przeogromny, można powiedzieć, że byliśmy do niego niczym samochód, do ogromnego meteorytu. Miał teraz co najmniej kilkaset metrów wysokości. Tym samym, zaraz do mnie podleciała Rias. 

- Jhin. - Spojrzała na mnie.
- Rias. - Odwzajemniłem spojrzenie.
- Jeśli to ma być nasza ostatnia walka, wiedz proszę... Że kocham Cię najmocniej jak tylko można kochać drugą osobę. - Jej oczy się zaszkliły.
- Hmm... Nie Rias... To jeszcze nie będzie nasza ostatnia walka. To będzie nasza pierwsza i ostatnia walka o wolność, wolność w starym, nowym świecie. Wolnych od chaosu.
- ... - Złapała mnie za rękę.
- ... Kocham Cię. - Ścisnąłem jej dłoń i spojrzałem na Ogromnego Bhunivelze.


Szykuj się Bhunivelze, bo nie poddam się tak łatwo. Żadne z nas się nie podda. Spojrzałem na wszystkich pod nami. 

- Bracia i siostry! - Krzyknąłem do nich. - To jest dzień, w którym historia naszego świata się zmieni. Dziś jest dzień, w którym każde z nas uwolni się od chaosu, który był tłoczony od zawsze w serca każdego z nas. I dziś jest dzień, w którym każde z nas, zacznie pisać na nowo historię tego świata. Dlatego proszę was o jedną rzecz... Pomóżcie mi, pomóżcie mi sprowadzić pokój na ten świat. Tylko o to was proszę. To jedyna rzecz, której od was oczekuje.

Zdało się słyszeć pomruki wszystkich tu zgromadzonych. A były ich setki jeśli nie tysiące. 

- Hmm... - Lucyfer również uniósł się w powietrze. - W takim razie... Na co jeszcze czekamy ?

Do boju!

=======================================

Bhunivelze... Dziś Twoja rzeczywistość się zmieni.
Historia się zmieni...
Ten świat się zmieni...
Pamiętasz, kiedy zapytałeś się mnie co to pokój ? Opisałem Ci go jak ja go rozumiem. Hmm... Jednak nie będzie ci dane aby go ujrzeć... Lecz zapewniam Cię... My ludzie go osiągniemy z Tobą lub bez Ciebie.

Chronos... Pokażmy mu swoją prawdziwą siłę!

* Highschool DxD: Jhin *Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz