Rozdział 33.2

51 7 1
                                    

*********
********
*******
******
*****
****
***
**
*
Inaczej niż zwykle (:
*
**
***
****
*****
******
********
*********

=============
Otworzyłem oczy. Byłem gdzieś... Gdzie jeszcze nigdy nie byłem. Widziałem błękitne niebo, pojedyncze białe chmury i słońce... Cholerne słońce, tak daje po oczach, że kompletnie nic nie widać. Przynajmniej tyle, że jest ciepło. Ehh... Pora wstać.

Wstałem z tej łąki. Otrzepałem się z trawy i ewentualnego piasku. Przeciągnąłem się leniwie.

Cholera... Ale my tu mamy piękny widok.

Naprzeciw mnie widziałem morze, a może to był ocean? Nie ważne, w każdym razie ten ocean zlewał się w jedno na horyzoncie. Powiewał delikatny zefirek, rozwiewając mi włosy. Stałem na klifie, porośniętym trawą, choć żebym był dokładniejszy, powiem, że raczej była to dzika łąka.

- Pora w końcu iść do domu. - Powiedziałem leniwie.
- Przecież jesteś w domu. - Odezwał się Bhunivelze.
- Teoretycznie tak... Ale wiesz co mam namyśli.
- Wiem.. Jednak po co wracać? Skoro będziesz musiał wracać taki kawał?
- ... Nie mogę wiecznie nic nie robić. To staje się z czasem nudne.
- Przecież możesz tu stworzyć wszystko o czym tylko zamarzysz. Domy, miasta... Możesz stworzyć od nowa całą planetę, jeśli tylko chcesz.
- Racja... Jednak taka zabawa w simsy z czasem też staje się nudna.
- Simsy? - Zdziwił się.
- To taka gra... W której jesteś kimś w rodzaju Boga. Tworzysz ludzi i nimi kierujesz. Wiesz, znajdujesz im pracę, budujesz dom... Budujesz baseny i usuwasz drabinki ( Pozdro dla kumatych )
- Brzmi, zupełnie jakbyś był teraz Bogiem. Choć przecież, teraz nim jesteś, czyż nie?
- Mogę Ci zadać pytanie? - Spytałem po chwili.
- Oczywiście.
- Nigdy Cię nie nudziło... Wiesz Tworzenie planet, Boga, ludzi... i tak dalej, i tak dalej?
- Skąd takie pytanie? - Wydawał się być z lekka zaskoczonym.
- Widzisz, to naprawdę fajna sprawa, tworzyć światy, tworzyć...Wszystko, wedle własnego uznania, wedle własnej wizji. Jednak... - Zatrzymałem się na chwilę. - To nie jest to samo.
- Co masz namyśli ?
- .. Brak mi... Eh.. Nie wiem, jak to nazwać. Brak mi kogoś prawdziwego. Takiego, naprawdę prawdziwego.
- Przecież możesz stworzyć wszystko i wszystkich. Wszystko co tu tworzysz, jest prawdziwe.
- Lecz... To nie to samo. - Podszedłem do krańca grani. - W prawdzie mam tu coś o czym marzyłem od dawna... Ale... To mnie nie satysfakcjonuje.
- Wciąż nie rozumiem. - Słyszałem jego pełny zdziwienia głos.
- Okej. Postaram Ci się to wytłumaczyć jak najprościej. -

Jak wspomniałem, mam tu coś o czym marzyłem od bardzo dawna... Mam tu ciszę, spokój, brak problemów... A przede wszystkim; pokój. Pokój o którym marzyłem od dawna. Jednak... To nie jest dokładnie to o co mi chodziło... Brak mi tej satysfakcji. Może stworzyłem go tutaj.. Jednak nie musiałem nawet się wysilać aby go osiągnąć. To mnie nie satysfakcjonuje. To nie jest to samo, co... Tam, mam namyśli tamten świat... A poza tym..

Spojrzałem w niebo.

Brakuje mi Rias. Uśmiechnąłem się głupio sam do siebie.

- ... Jhin. - Powiedział poważnie moje imię.
- Tak? - Zamknąłem oczy, wciąż mając głowę poniesioną ku niebu.
- Pozwól, że ja się Ciebie o coś teraz spytam.
- ? - Otworzyłem oczy, będąc lekko zaskoczonym.
- Czym? Czym jest pokój?
- Skąd takie pytanie? - Spytałem zdziwiony po chwili.
-.. - Jednak nie dostałem odpowiedzi.

Czym jest pokój? To bardzo trudne pytanie. Nie da się zdefiniować tego słowa. Myślę, że każdy rozumie inaczej słowo pokój. Pokój... Jest... Może inaczej. Pozwól, że powiem Ci czym jest pokój, w moim przekonaniu.
Hmm... Pokój, to dla mnie, wewnętrzny spokój. Wiem, wiem brzmi to może dziwnie, ale daj mi dokończyć. Jak już wspomniałem, to wewnętrzny spokój. Brak problemów, cisza, znaczy się niedosłowna, jednak cisza. Pokój to czas, który mogę poświecić sobie, czy przede wszystkim... Swoim przyjaciołom. Takim jak, Issei, Akeno, Koneko, Yuuto, Asia czy przede wszystkim Rias. Pokój, to te wszystkie rzeczy, które mogę z nimi robić. Trenować, śmiać się, przeżywać... Czy po prostu być. To coś... Co chcesz bronić za wszelką cenę. Coś co trzeba stworzyć razem. Pokoju... Nie, zdałem sobie sprawę, że nie można stworzyć pokoju w pojedynkę. To nie jest możliwe. Początkowo.. Jak pewnie pamiętasz... Naszym planem była dominacja. Mieliśmy pokazać wszystkim, że można to osiągnąć siłą. Jednak... Im dłużej przebywałem w towarzystwie rodziny Gremory, tym bardziej chciałem być taki jak oni... Wiesz coś w tym chyba jest... Z kim przystajesz, takim się stajesz. Zabawne nie? W końcu zrozumiałem... Że chciałbym być taki jak oni. I chyba mi się udało..

Zaśmiałem się.

...
...
Chciałbym tam wrócić.
===================

Patrzyłem na Jhina, lewicującego w ciemności.. Więc tak rozumiesz pokój? Czy naprawdę jesteś pewny, że to wszystko da się normalnie osiągnąć? A gdyby tak... Mu zaufać? Przynajmniej na razie? Aby zobaczyć, czy faktycznie ludzie... Są w stanie osiągnąć pokój? Aby mogli sami zapanować nad chaosem, panoszącym się na tym świecie? Ha! Nie sądzę, aby byli w stanie to osiągnąć. Jednak zgoda... Zaryzykuję.
====================

- Jhin?
- Tak?
- ... Pozwalam Ci wrócić?
- To znaczy? - Nie do końca wiedziałem co ma namyśli.
- Daje Ci kredyt zaufania chłopcze. Kredyt, którego mam nadzieję, nie zmarnujesz.
- To znaczy... - Przerwał mi.
- Nie przerywaj mi. Od dnia dzisiejszego, daje Ci pełną kontrolę nad swoją mocą. Jedyna osoba, która osiągnęła ten stan, to był Twój dziadek. Jinpachi. Jednak tym razem... To ja, oddaje Ci w Twoje ręce samego siebie. Od Dnia dzisiejszego, do mojego odwołania, będziesz mógł użyć całej mej mocy. Wejść w ostatnią formę Balance Breaker.
- Skąd ta nagła zmiana?
- Ponieważ... Chcę zobaczyć... Zobaczyć, czy ludzie są w stanie zapanować nad chaosem, rozlanym po ich świecie.
- A więc, chcesz abym zapanował nad cała Twoją mocą, licząc, że w ten sposób uda nam się, stworzyć pokój? - Chyba dobrze zrozumiałem.
- Dokładnie tak. - Powiedział będąc pewnym siebie.
- Mhm... - Zmarszczyłem lekko brwi.

A więc on sam chce abym wrócił? Hmm... Oddałem się w ręce Bhunivelze, abym mógł obronić moich przyjaciół, przed siłą Kokabiela. Dlaczego to zrobiłem? Ponieważ obawiałem się, że możemy nie dać mu rady. To potężny przeciwnik. Chciałem ich bronić, bronić Rias. Tak... To do niej muszę wrócić. Do niej i do moich przyjaciół. Do wszystkich.... Muszę do nich wrócić. Muszę... Pokazać Bhunivelze, że można osiągnąć pokój. Tak... Muszę wrócić... Muszę wrócić!

====================

- To jak będzie, Bhunivelze? - Spytał Lucyfer, wciąż trzymając dłoń wyciągniętą ku mnie.
- ...

Zrobiłem kilka kroków w tył. Zamknąłem oczy i ułożyłem dłonie na znak Amen. Poczułem spojrzenia wszystkich na sobie.

- ??
- Jego aura się zmienia. - Zaznaczyła Akeno.
- Przygotujcie się. - Powiedziała Rias.

Zbudź się, Jhin. Pora wrócić... Pora abyś pokazał czy można osiągnąć pokój. Oddaję Ci, całego siebie. Mam nadzieje, że słusznie wykorzystasz moją moc. Udowodnij mi, że się mylę. Udowodnij mi, że nie mam racji, że ludzie żyją tylko po to aby umierać.
Wracaj...

================

Wróciłem...
Wróciłem do swojego świata.
Wróciłem do swojego świata, gdzie są moi przyjaciele.
Wróciłem do swojego świata, gdzie są moi przyjaciele i moja ukochana; Rias Gremory.

- Wróciłem... - Spojrzałem po każdym z nich.

Tak, tu był mój dom. Miał rację, oddał mi swoją moc... Czułem się zupełnie inaczej niż zwykle. Czułem jak chaos, chaos ze świata Bhunivelze, krąży we mnie. Czułem jakbym mógł zapanować nad całym światem. Dziwne a zarazem przyjemne uczucie.

Spojrzałem po tych wszystkich ludziach, którzy stali naprzeciw mnie. Każdy z nich, patrzył na mnie z ogromną uwagą. Wyglądali jakby nie dowierzali, że udało mi się wrócić.

Hej Bhunivelze, jestem Ci wdzięczny, wdzięczny, za to co dla mnie zrobiłeś. I tak, zrobię wszystko, aby Ci udowodnić, że można osiągnąć pokój.

Zacisnąłem lekko pięści.

=======================

* Highschool DxD: Jhin *Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz