Rozdział 79

20 1 0
                                    

***
Tęskniliście pewnie co ?
Zabierzmy się od razu do czytania
***

Staliśmy naprzeciw siebie, choć powinienem powiedzieć lewitowaliśmy, tak to zdecydowanie lepsze określenie,w całkiem sporej odległości między sobą. Czułem od niego wręcz niepohamowaną furię. Dobra myśl, myśl jak obić tego kolosa ? Rozejrzałem się dookoła, widziałem tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy sprzymierzeńców. A co jeśli... ?

- Chronos ?
- Słucham cię partnerze. - Zdawał się być pełen determinacji.
- Czy istnieje opcja wchłonięcia mocy wszystkich tu obecnych?
- Chyba rozumiem co masz na myśli, lecz tak to mogłoby się udać.
- Ale ? - Znając życie zawsze jest jakieś cholerne "ale"
- Ale musieli by Ci oddać moc dobrowolnie.
- Innymi słowy musieliby sami użyć transferu na mnie.
- Dokładnie tak.

Hmm.. Chyba układa mi się w głowie jakiś plan. Czysto teoretycznie biorąc choćby część mocy od każdego zwiększam swoją siłę. Używając Nephalem Breakera, biorąc od każdego część mocy, znacznie zwiększę swoją. Przynajmniej teoretycznie... Dobra możemy powiedzieć, że, mamy jakiś plan. Teraz tylko muszę przekonać wszystkich, aby zechcieli użyć na mnie transferu. Będzie mi do tego potrzebna nasza święta trójca; Michał, Azazel i Lucyfer.
Wtem spojrzałem w niebo, gdyż na nim z ciemnych jak smoła chmur ukształtował się wir, z którego zaczęły w ziemię uderzać szkarłatne błyskawice. Przez pierwszą chwilę myślałem, że to Rias, lecz Kątem oka zerknąłem na nią. Nie to nie przez nią.

- Mój chaos trawi ten świat, Jhin. - Spojrzał się dookoła Bhunivelze. - Niebawem świat, który znaliście obróci się w proch. To wasza ostatnia szansa na poddanie się, a ja zagwarantuje wam szybką i bezbolesną śmierć.
- Ha. - Parsknąłem. - Możesz tylko pomarzyć.
- Czy Ty sądzisz, że zatrzyma mnie taki robak jak ty? - Czułem ironię. - Nieee... Czy ty sądzisz, że takie ścierwo jak wy, ludzie możecie mnie zatrzymać?
- Hm.. - Spojrzałem na Rias. - Zapomniałeś o dwóch rzeczach Bhunivelze.
- Czyżby?
- Otóż, pierwsza, to nie siła a jakość. A druga. - Spojrzałem w jego wielkie oczy. - My ludzie jesteśmy nieprzewidywalni.
- Zdychaj ścierwo! Goooold Fist! - Leciał wprost na mnie.

Mamy kłopot. Zdołałem uniknąć uderzenia, tym samym cofając się na jak bezpieczną odległość od niego. Spojrzałem w stronę swoich przyjaciół, Musiałem do nich krzyczeć zważywszy na odległość między nami.

- Rias! Potrzebuję transferu od wszystkich tutaj!

Kiwnęła twierdząco głową, dobrze, że zrozumiała od razu. Nie chciało by mi się krzyczeć cały czas unikając jego uderzeń.

- Lucyferze! - Spojrzała na swojego brata.
- Wiem, słyszałem. Azazelu, Michale? - Spojrzał na nich.
- Chyba wiem, co chodzi po głowie naszemu Jhinowi. - Założył na siebie ręce Azazel.
- Wygląda na to, że trzeba mu pomóc. - Odparł Michał.
- W takim razie, nie mamy innego wyboru. - Uśmiechnął się Lucyfer.

Wtem każdy z nich przemówił do istot swojej rasy.

Moi bracia i siostry. Dziś jest dzień, w którym musimy wszyscy połączyć siły. Ta istota, Bhunivelze zagraża całemu znanemu nam wszechświatowi. A Ten chłopak, Jhin, staje w naszej obronie, abyśmy mogli wszyscy żyć w pokoju i ładzie. Jednak i on potrzebuje naszej pomocy. Potrzebuje naszej siły, naszej mocy, by mógł go zatrzymać. Zapomnijcie o starych sprawach, wojnach czy niesnaskach, dziś wszyscy jesteśmy jedną rodziną, każde z nas musi bronić swego domu, pokażmy mu czym jest siła, niech wie, że my się nie poddamy. Dlatego proszę was, oddajcie choćby część swojej mocy Jhinowi. Pomóżmy mu, pomóc nam wszystkim!

Zauważyłem aurę na ziemi, każdy z tu obecnych zechciał, oddać mi część swojej mocy,  czułem jak dostaje transfer od każdego. Czułem jak moja moc rośnie, mimo tego, że byłem w stadium Nephalem Breakera, czułem jak ta siła we mnie przybiera.

- O rany, jakie wspaniałe uczucie. - Powiedziałem na głos.
- O tak, Jhin. - Odpowiedział Chronos. - Może to nie jest moc Bhunivelze, lecz czuć zdecydowana różnice.
-  Ty! - Usłyszałem jego krzyk. - Myślisz, że z ta marną siłą, będziesz w stanie mnie zabić !?
- Może nie zabić, lecz przynajmniej zdołam pogruchotać ci Szczękę. - Odpowiedziałem pewny siebie.
- Ultimate Gold Fist! - Leciał wprost na mnie.
- Gotów ?
- Gotów ! Ultimate Planet Devastation!

Wystrzeliłem promień prosto w niego. Efekt był conajmniej niesamowity, bowiem zdołało pochłonąć całą jego posturę, a co więcej, zdało się go wyrzucić kilkadziesiąt może i kilkaset metrów w tył, wbijając go w górę znajdująca się za miastem.

- Co za siła! - Rzekł na głos Issei.
- Mam wrażenie, że siły się nieco wyrównały. - Uśmiechnęła się Akeno.
- Wygrasz to Jhin! - Krzyknęła Xenovia.
- Tak.. Wygrasz to, Jhin. - Spojrzała na mnie Rias.

Widziałem wbitego w górę Bhunivelze. Zaczął powoli się z niej wygrzebywać. Skurczyłem sie do swoich ludzkich rozmiarów aby temu było trudniej mnie trafić. Prawdę mówiąc, poczułem straszną pewność siebie w momencie, kiedy byłem w stanie go tak mocno obić. Mogłoby to faktycznie oznaczać, że siły się nieco wyrównały.

- Niemożliwe. - Powiedział Spokojnie. - Jesteś tylko prochem, nic nie wartą skorupą, nie idealną istotą, nie możesz mnie pokonać!
- ... - Zacisnąłem pieści. - Lecz mogę spróbować.
- Nie wiesz czym jest życie i nie wiesz czym jest smierć. To ja władam nimi. To ja zdecyduje kiedy odejdę!
- Więc ja ci w tym pomogę! - Rozłożyłem skrzydła. - Ultimate Gold Fist!

Leciałem wprost na niego, akurat kiedy zdołał wygrzebać się z góry, w którą chwilę temu był wbity. Również i on użył Gold Fist i wtem nasze pięści się spotkały tworząc gigantyczną fale uderzeniową. Zmiotła ona niemal wszystko co znajdowało się w pobliżu, lecz nie mogłem mu dać za wygraną. Dlatego zza swoich skrzydeł utworzyłem dziesięć kolejnych pieczęci, z których wypaliłem wszystkim co miałem, wbijając go ponownie w górę a ponadto dopychając tyle ile się tylko dało.

****
Bhunivelze, wiedz, że dziś nastąpi dzień sądu.

* Highschool DxD: Jhin *Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz