Rozdział 11

82 5 0
                                    

Wraz z Isseiem, usiedliśmy na kanapie gdzie było miejsce obok Asi i Yuuto. Prawdę mówiąc niezręcznie się czułem wiedząc, że będziemy w pewnym sensie, obgadywać moją osobę.

- Więc pozwólcie, że opowiem wam czym jest Bhunivelze. - Zaczęła Grayfia.
- Zaczekaj. - Wtrącił się Lucyfer. - Jhin. Chciałbym, żebyś nie brał tego do siebie. Nie chcę abyś pomyślał, że Cię oceniamy przez pryzmat, Twojego Sacred Gear. Liczy się to kim jesteś, a nie co posiadasz. - Uśmiechnął się do mnie.
-... - Nie odezwałem się będąc lekko zmieszanym.

Grayfia rozpoczęła swoją opowieść...

Jak zapewne wiecie, bądź jeszcze nie wiecie. Bhunivelze jest istotą przedwieczną. Powstał jako pierwsza istota, w znanym nam wszechświecie...
...
On stworzył Boga...

To był moment, w którym wszyscy zaniemówili. Każdy spojrzał po sobie, po czym każdy z nich spojrzał na mnie. Najgorsze uczucie. Spojrzałem na Lucyfera który wystawił ku mnie dłoń, symbolizując, że wszystko jest w porządku.

Jak już wspominałam, Bhunivelze stworzył Boga, który miał się stać jego nemezis. Nim jednak nim został... Dał Bogu czas, na to aby stworzyć swoją armię, swój lud, swój świat. Mijały tysiąclecia, jak wiecie bóg dał ludziom wolną wolę, co na dłuższą metę okazało się być błędem...

Wkrótce potem po otrzymaniu wolnej woli, chaos który powstał wraz ze stworzeniem świata, zaczął przesiąkąć do świata Boga. Bylo to nieuniknione, ponieważ to Bhunivelze, był stworzycielem wszystkiego i to on dyrygował stworzeniem, zza kulis. Lecz wracając do tematu, chaos, który przesiąkał do świata Boga, wkrótce zaczął opanowywać również jego podwładnych, w tym wypadku anioły.

Pierwszym, który się zbuntował, był SirZechs Lucyfer, stojący przed wami. W ten sposób powstała rasa upadłych aniołów, zaraz po nich powstały również demony. Czyli my. To było bardzo dawno temu. Od tamtego czasu, jak wiecie toczą się wojny, o dominację we wszechświecie. Bhunivelze czuł radość z tego powodu. Świat, który stworzył jego nemezis czyli bóg zaczął tonąć w chaosie. Jednak to mu nie wystarczyło. Wybrał sobie człowieka, który miał zostać jego wcieleniem na tym świecie.

Spojrzała na mnie.

Złożyło się tak, że został nim człowiek o nazwisku Hachijo. Początkowo nie zdawali sobie sprawy, jaką siłą dysponują, więc nie włączali się w żadne konflikty. Do czasu, gdy nauczyli się dzierżyć Balance Breaker.

Tu dochodzimy do części właściwej...
Bhunivelze Balance Breaker posiada 3 poziomy, nie licząc stanów przejściowych. Pierwszy opanowuje ciało, drugi opanowuje serce, zaś trzeci opanowuje umysł. Co za tym idzie? Posiadacz Sacred Geara.. Czyli pierścienia mizantropii oddaje się całkowicie w ręce chaosu; W ręce Bhunivelze. A skoro już o tym mowa. Pierwszym, który to zrobił był Jinpachi Hachijo.

Jinpachi.. Hachijo...
Słyszałem gdzieś już to imię.. Myśl, myśl.. Tak.. Moja mama, w sensie ta biologiczna. Opowiadała mi o nim... To był.. Mój dziadek...

Jinpachi jako pierwszy opanował Balance Breaker.. Z każdym jego użyciem, oddawał się coraz bardziej chaosowi.

Oddawał się coraz bardziej.. Chaosowi?
Fakt jest taki, że nie znałem dziadka.. Moja mama mówiła mi, że zmarł w jakiejś bitwie. Choć, fakt faktem.. Nie znam szczegółów...

Grayfia kontynuowała dalej...

Prawda jest taka, że im częściej używasz Balance Breaker.. Tym bardziej twoja ludzka część Ciebie umiera. Rodzina Hachijo nie zdawała sobie za bardzo z tego sprawy, co więcej niezważali na coraz gorsze zdrowie. Cieszyli się potęgą. Toteż wkrótce, wszyscy razem łącznie z Jinpachim Hachijo, stanęli przeciwko smokom. Czerwonym i białym.
Myślę, że bhunivelze doskonale pamięta tamto starcie... - Spojrzała na mnie.

-.. Schlebiacie mi. - W końcu Bhunivelze się odezwał. - Lecz, proszę kontynuuj Grayfia.
- Bezczelny. - Odwróciła się.

Koniec końców, wygrano starcie ze smokami, jednak każdy obawiał się nowego Sacred Gearu. Jinpachi użył wtedy ostatniego, stanu. Stając się ludzkim wcieleniem Bhunivelze. Jak wiadomo, siła Sacred Gear zależy od siły woli posiadacza.. Chyba, że sam go ujarzmisz. Po bitwie ze smokami nastał umowny pokój. Jednak Anioły, jako sprawcy dobra.. Już knuli przeciw Bhunivelze. Zebrano wszystkich przywódców nacji, przy jednym stole, głosując i przedstawiając swoje punkty widzenia. Doszło do tego, że były dwa głosy przeciw jednemu.

Głos, który był przeciw należał do Lucyfera. Jednak ze względu na panujący umowny pokój, Lucyfer zgodził się im pomóc, wybierając mniejsze zło. Mógł wybrać nie mieszanie się w spór, wywołując tym samym kolejną wojnę, lub pomóc pozostałym, utrzymując pokój. Jak już mówiłam wybrał mniejsze zło.

Wkrótce potem, wszystkie nacje ruszyły na rodzinę Hachijo.

- Zaraz chwila. - Przerwał Yuuto. - Chcesz powiedzieć, że wszyscy dosłownie każdy, czy to demon czy anioł czy upadły, ruszyli na grupę ludzi?
- Dokładnie tak było... - Pokiwała głową.

Bitwa była zaciekła. Wymordowano blisko dwieście tysięcy istnień, razem z każdej nacji. Ale udało się pokonać Jinpachiego. Aby pokonać jednego posiadacza tak potężnego Sacred Gearu, trzeba było poświęcić dziesiątki tysięcy istnień... Wkrótce potem, odpuszczono Hachijo, ponieważ nikt nie mógł znaleźć pierścienia. Mówiono, że został zniszczony wraz z pokonaniem Jinpachiego.

- Lecz prawda była zupełnie inna. - Przerwałem jej.
- Zgadza się. - Spuściła lekko głowę.

Odnalazła go córka Jinpachiego, Asuka Hachijo. Jednak nikt nie wiedział, że go posiada... Aż w końcu wybuchła kolejna, wojna. Która swoją wielkością wkroczyła na tereny należące do Hachijo. Cóż początkowo, to tolerowali, do momentu, w którym anioły nie zaczęły siać spustoszenia. Wtedy...

- Moja matka... - Westchnąłem. - Pierwszy raz użyła Balance Breaker. A z chęci obrony rodziny od razu aktywowała 3 stan.
- Zgadza się... W ten sposób historia się powtórzyła.

Dlatego postanowiono, zniszczyć cała rodzinę Hachijo. I wszyscy myśleli, że tak się stało, lecz jakimś cudem przeżył jeden chłopiec, zdobywając pierścień. Stając się nowym posiadaczem Sacred Gear... W dodatku.. W tak młodym wieku, był w stanie opanować Balance Breaker aż do 2giego poziomu.

Spojrzałem się na mój Sacred Gear.

- Dlatego nie mogę pozwolić, aby 3ci raz historia zatoczyła koło. - Wymierzyła we mnie otwartą dłonią, tworząc pieczęć.
-?!

Odruchowo, wystawiłem ku niej rękę, również Tworząc, pieczęć.

- Jhin! - Krzyknęła Rias.
- Grayfia - Krzyknął Lucyfer.
-...
-...
- Jeśli tak bardzo chcesz, zniszczenia Bhunivelze. Śmiało. Jednak wiedz, że będę się bronił.
- Nie mogę uwierzyć, że ktoś taki należy do mojej rodziny.
- Przestańcie do cholery! - Krzyknął Lucyer. - Nie jesteście dziećmi, żeby wymahiwać rękoma.

Stałem naprzeciw niej, opuszczając rękę, patrząc raz na nią, raz na lucyfera a raz na swoich przyjaciół. Wszyscy mierzyli wzrokiem, raz mnie, raz Grayfie...

- Świetnie. - W końcu się odezwałem.

Odwróciłem się i zacząłem iść w kierunku drzwi.

- Jhin.. - Usłyszałem lekko załamany głos Rias.
- Nie będę zaczynał konfliktu w rodzinie. - Zatrzymałem się mówiąc to.
- Ale... - Wtrącił się Issei.

Jednak nie dokończył mówić, gdyż trzasnąłem za sobą drzwi...

Bhunivelze...
Więc taka jest Twoja historia...
Westchnąłem, spojrzawszy się na pierścień.
Pora wracać do domu...

======================

- Pozwolimy mu tak po prostu wyjść? - Spytała Akeno.
- Idę po niego. - Odpowiedziała Rias.
- Rias! - Przeszkodził jej Lucyfer. - Daj mu czas... Ja się tym zajmę.. - Uśmiechnął się do swojej siostry.

* Highschool DxD: Jhin *Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz