... Ciemność.. Wszechogarniająca ciemność. Nie zliczę, ile razy już tutaj byłem. Jednakże.. Jeszcze nigdy przedtem, nie było tu tak zimno... Dmuchałem w dłonie, aby je jakkolwiek dogrzać. Pomyślałem, że rozświetlę sobie drogę. Jednakże moje wysiłki poszły na marne...
- Balance Breaker!
...
I nic. Próbowałem wszystkiego... Gold Fist, Gold Blast... Balance Breaker.. Nephalem Breaker.. Chaos Devastation.. Nic.. Kompletnie, jakbym stracił wszystkie moce... Jedyne co mi pozostało to ten pierścień... Ale co mi z niego, jeśli nie mogę się stąd wydostać ? A więc... To koniec. Zostałem uwięziony w świecie chaosu, przez własną głupotę. Na co mi to kurwa było ? Dlaczego, nie mogłem prowadzić życia, jak normalny człowiek ? Mama miała rację... Bhunivelze jest błogosławieństwem a zarazem... Przekleństwem. Lecz nic mi teraz z tego. Nie ma sensu, teraz nawet o tym myśleć.. Przegrałem.
Kurwa.. Ale zimno... Ponownie zacząłem dmuchać w ręce. A zatem.. Tak wygląda chaos. Jedna wielka pustka.. Ciemność, chłód i cisza. Czy tak miał wyglądać jego sen ? Miałem wizję, w której tworzę świat... Świat.. Bez bólu, głodu i wojen. Miała to być moja utopia. A jednak... Nawet ja, nie byłem w stanie tej wizji ziścić. Czy przepowiednia mówiła faktycznie o mnie ? To miałem być ja, który zmieni ten świat ? Zaczynam w to wątpić. Nie widzę nawet swojej dłoni, choć wiem, że trzymam ją dosłownie przed nosem.
Cóż.. Więc tak umrę ? Chyba najgorsza opcja z możliwych... Jeśli kiedykolwiek wyobrażałem sobie, swoją śmierć. To widziałem, siebie albo uczestniczącego w wielkiej bitwie, albo po prostu, umierającego ze starości, leżącego na łące. A niestety wylądowałem tutaj. Cóż.. Ostatnim razem, gdy tu byłem, myślę, że zacząłem pojmować budowę tego świata.. Co mi zależy ?
Wystawiłem swoją dłoń przed siebie. Biorąc pod uwagę fakt, że najprawdopodobniej znajduję się w centrum tego świata. Zacząłem iść prosto przed siebie, z wyciągniętą dłonią, licząc, że może natrafię na cokolwiek. Nie wiem, ścianę... Mur.. Lub cokolwiek innego.
Wziąłem głęboki oddech i zacząłem liczyć.. Raz, Dwa, Trzy.. Cztery...
Nie mam pojęcia, ile już szedłem.. Chyba nigdy nie robiłem tak długiego spaceru. Rany... Nogi mam jak z waty. Dwadzieścia-trzy tysiące, osiemset, pięćdziesiąt jeden... Dwa.. Hę ? Trzy ? Coś dotknąłem. Zacząłem to coś macać.. Było płaskie i wysokie. Obróciłem się, o dziewięćdziesiąt stopni w prawo. Ponownie zacząłem liczyć kroki przed sobą, trzymając dłoń na tym czymś płaskim. Raz, dwa... Trzy... Cztery. Cztery. Pociągnąłem dłoń wzdłuż, aż poczułem jak to coś płaskie, zaczęło być obłe. Odciągnąłem dłoń... Podskoczyłem, aby wymacać, to coś.. Dosięgnąłem tego. Czyli... Tutaj to coś było niższe, niż tam wcześniej, cztery kroki temu.Myśl.. Myśl... Bingo! Jestem kretynem. Tak wiem to fakt. Ale, przecież mam telefon! ( Epic Win ) Od razu wyciągnąłem go z kieszeni. Włączyłem go. O rany, prawie pusta bateria.. 5% ... Dobra... Myśl, nie włączę latarki, bo za szybko mi zeżrę baterię.. Ale mogę sobie doświetlać wyświetlaczem. Powinienem występować w filmach o przetrwaniu... Nie myśląc dłużej, postanowiłem, doświetlić to coś, na co natrafiłem. Dobra.. Popatrzmy...
Wygląda jak jakiś kamień.. Wielki kamień... Tu się zaokrągla. Poszedłem w tył aby dokładniej to przejrzeć. Prawie płaskie, tu niżej, z lekka się zaokrągla.. Wróciłem do miejsca, w którym natrafiłem na dużą zaokrągloną część. Postanowiłem iść wzdłuż tej części. Po długiej chwili zwróciłem uwagę, że obszedłem to coś w koło. Okej podsumowując, dół wygląda niczym kamień... Muszę spróbować na to wejść. Schowałem telefon do kieszeni. Wystawiłem dłonie ku górze, podskoczyłem, aby upewnić się, że dosięgnę. Okej, Nie powinno być problemu. Postanowiłem wyskoczyć z ziemi, obawiając się, że trafiłbym łbem o to. A nie chciałbym ryzykować, jego rozbiciem. No... Dobra.. Siup!
Wyskoczyłem i starałem się nie ześlizgnąć z tego kamienia. Jej.. Udało się za pierwszym razem... Lepiej niż sądziłem. Wciągnąłem się po tym czymś i wyciągając z kieszeni telefon, poczułem drgania na tym kamieniu.. Nie zleć! Nie zleć.. Kuuuuurrrwaaaa !! Jebs.. Zaliczyłem glebę. Ah.. Szlag.. Co to miało być do cholery ? Eh.. Moje plecy.. Podniosłem się jakoś, i spojrzawszy przed siebie ujrzałem nieco nade mną złote dwie kropki.. Znaczy kropki to były sporych rozmiarów.. powiedzmy, że wielkości głowy. Co jest ?
- Kim jesteś ? - Usłyszałem głos.
- Woah ?! - Wystraszyłem się.O mało co nie dostałem zawału. Jeszcze chwilę temu, byłem w ciemności i nagle poczułem drgania, tego czegoś. A zaraz po chwili, pojawiły się te dwie kropki... Głowy.. No mniejsza...
- Kim jesteś ? - Ponownie usłyszałem głos..
- Umm.. Hachijo Jhin. - Odpowiedziałem niepewnie.
- ... Co tu robisz ? Hachijo Jhin ? - Brzmiał jakby mówił zza ściany.
- Umm... Czy rozmawiam z tym kamieniem ? Czy co to w ogóle było.
- Nazywam się Bhunivelze.
- ?!Czy on właśnie przedstawił się jako Bhunivelze ? Przecież to niemożliwe. Przecież on jest we mnie.. Znaczy, nooo teraz jest na zewnątrz. Ahh.. Nie wiem nawet jak mam to nazwać.
- Niemożliwe. - Odpowiedziałem mu po chwili. - Bhunivelze, jest tylko jeden.
- Istotnie... To jestem ja. - Odpowiedział mi.Dostrzegłem, że dwie złote... Załóżmy, że to oczy. Więc, dostrzegłem, że te oczy, znalazły się znacznie bliżej mnie. Czy to... Są jego oczy ? Czy to znaczy, że to co macałem wzdłuż i wszerz to był Bhunivelze ?
- Jakim cudem ?! Przecież w tej chwili jesteś na zewnątrz.. Tak jakby.
- A kim Ty jesteś ?
- ... Właścicielem Bhunivelze. - Wiem jak to brzmi.. Uwierzcie.
- Właścicielem ? - Powtórzył po mnie.
- Posiadam pierścień. - Podniosłem dłoń ku górze, choć w sumie nie przemyślałem tego, że jest tu ciemno.
- Pierścień Mizantropii ?Wtem stała się jasność. Dosłownie na jakąś chwilę oślepłem. Znacie to uczucie prawda ? Kiedy jest ciemno, albo właśnie śpicie i ktoś wam właśnie zapala światło ? Dokładnie, tak się teraz czułem. Nie mogłem otworzyć oczu przez jakiś czas... Minęła chwila, nim moje oczy przywykły do jasności. Jednak po chwili mrok który nas ogarniał, zamienił się w biel. Jakbyśmy byli w jakiejś nicości.. Zupełnie jak teraz właściwie, tylko tyle, że było jasno.
- Hachijo Jhin. - Powiedział moje imię. - Opowiedz mi, jakim sposobem wszedłeś w posiadanie pierścienia Mizantropii.
Wystawił ku mnie swoją wielką kamienną dłoń. Nie byłem pewny, co planuje zrobić. A ja, wiedząc, że nie mam kompletnie żadnej mocy, nie miałem nawet jak się przed nim obronić.
- Wejdź na mą dłoń. Nie zrobię Ci krzywdy człowieku.
Jakimś dziwnym trafem, faktycznie mu uwierzyłem. Nie czułem od niego, żadnej wrogości do mnie. Postanowiłem, więc mu zaufać. Wszedłem na nią. Miałem zamiar, mu opowiedzieć skąd posiadam ten pierścień... Co więcej, sam byłem ciekaw, czy to Bhunivelze...
Jednak przypominając sobie swoje poprzednie pytanie, z przed wielu, wielu dni... Faktycznie, zastanawiałem się kiedyś, czy może istnieć jakieś Alter-ego Bhunivelze... To skomplikowane, jednak muszę to pojąć. Być może, on jest jedyną opcją, abym mógł się stąd wydostać..............
![](https://img.wattpad.com/cover/207056113-288-k755058.jpg)
CZYTASZ
* Highschool DxD: Jhin *
FanfictionFANFIC FANFIC FANFIC Na podstawie Highschool DxD... **************************** Opowieść skupia się na bohaterze o imieniu; Jhin. Jhin to pozornie zwykły 18 letni nastolatek, obdarzony najpotężniejszym Sacred Gear jaki kiedykolwiek, mógł istnieć...